W mojej rodzinie rządzą kobiety!

Uwielbiała rodzinne obiady przygotowywane przez babcię Ziutę. W czasach szkolnych należała do oazy i trenowała balet. Nie miała czasu, aby się wyszaleć.

Monika Richardson – dziennikarka znana przede wszystkim z programu „Europa da się lubić”
Monika Richardson – dziennikarka znana przede wszystkim z programu „Europa da się lubić”AKPA

Najważniejsze wspomnienie z dzieciństwa dziennikarki? Babcia krzątająca się w kuchni, mama czytająca gazetę i ciocie niemal codziennie odwiedzające rodzinny dom Moniki we Wrocławiu. "Rodzice rozwiedli się, kiedy miałam pięć lat, a mój brat był malusieńki.

Aby pomóc mamie, nasza babcia Ziuta postanowiła z nami zamieszkać. Dlatego w mojej rodzinie od zawsze rządziły kobiety", wspomina. Pasją babci było gotowanie. "Uważnie przyglądała się wszystkim nowym osobom pojawiającym się w naszym domu.

Jeżeli gość odmawiał jedzenia, natychmiast był podejrzany. Jeśli zjadł i nie poprosił o dokładkę, był posądzany o nieszczerość. Taka osoba miała małe szanse, aby być zaproszoną ponownie", opowiada Monika.

Jej mama, znana dziennikarka Barbara Pietkiewicz, była zupełnie inna. "Niemal nigdy nie gotowała, uważała siedzenie w kuchni za stratę czasu. Mama to typ rewolucjonistki oddanej sprawie. A sprawa akurat była duża: wolna Polska. Mamę wielokrotnie zatrzymywano, zwalniano z pracy.

Aby nas utrzymać, sprzedawała lody w zoo, przez pewien czas prowadziła butik na wrocławskim Rynku. Z dzieciństwa pamiętam ją siedzącą na kanapie z rozłożoną gazetą, zmęczoną, na wszystkie pytania odpowiadającą niezmiennie »mhm«".

Monika dobrze pamięta też dzień, kiedy w domu pojawiło się ZOMO. To było tuż przed świętami. Wigilię pani Barbara miała spędzić w areszcie śledczym. "Mamę ciągle zatrzymywali i później zwalniali - musieli tak robić, była przecież jedynym żywicielem rodziny.

Pamiętam, że mój brat spytał wtedy milicjanta, czy »da mu potrzymać karabin«. Ale wiedzieliśmy, że mama zaraz do nas wróci. Dzisiaj zadziwia mnie ten spokój, ale w domu nigdy nie było paniki".

Na szczęście w tych trudnych czasach były też chwile zupełnej beztroski, np. wakacje spędzane z Piotrem Kraśko, stryjecznym bratem ze strony taty. "Piotrka nazywano wtedy Guziczkiem. Nasza babcia Jadzia, mama taty, potrafiła jak mało kto wzbudzać w nas ducha rywalizacji.

Dzieciństwo Moniki Richardson z domu Pietkiewicz związane jest z Wrocławiem. „Mnie i mojego brata Filipa wychowywały kobiety – mama Barbara i babcia Ziuta”, opowiada SHOW dziennikarka.

Pod koniec roku szkolnego dzwoniła do mnie do Wrocławia i pytała o oceny, zaznaczając, że »Piotruś miał same piątki«", śmieje się dziennikarka. Mała Monika miała wtedy wielką pasję: balet klasyczny.

Skończyła osiem klas szkoły baletowej, marzyła, aby kiedyś występować na światowych scenach. "Moje stopy były tak poranione, że groziła mi poważna deformacja. Wspólnie z mamą zdecydowałyśmy, że pójdę do zwykłego liceum", mówi.

Trafiła do XIV Liceum Ogólnokształcącego we Wrocławiu. Była klasyczną "prymuską z pierwszej ławki" aż do matury. "Z moją najlepszą przyjaciółką Natalią organizowałyśmy nawet zajęcia wyrównawcze.

Jako grzeczna panienka z dobrego domu należałam też do ruchu oazowego", opowiada. Po maturze postanowiła wyjechać. Na początek do stolicy. "Zgodnie z sugestią mamy wybrałam iberystykę na Uniwersytecie Warszawskim.

Prosto z egzaminu pojechałam do warszawskiego mieszkania taty. Byłam zdenerwowana, egzamin z historii nie poszedł mi najlepiej. Dostałam szklaneczkę whisky od mojej macochy Laury.

Wtedy, jako członkini antyalkoholowej krucjaty, w ogóle nie piłam, więc alkohol natychmiast ściął mnie z nóg. Po kilku godzinach obudził mnie Przemek, mój ówczesny chłopak, który przyszedł z ogromnym bukietem róż i informacją, że zdałam!", wspomina ze śmiechem Monika.

Monika Richardson
Monika RichardsonPiętka MieszkoAKPA

Po pięciu semestrach iberystyki podjęła drugie studia - amerykanistykę. Dostała też pierwszą pracę w agencji reklamowej - Biurze Reklamy SA. "Teraz wydaje mi się, że studiowanie jednocześnie na dwóch dziennych kierunkach oraz praca na pełen etat to jakaś abstrakcja", komentuje Richardson.

W ogóle nie miała czasu wolnego. Mimo to w jej życiu pojawiła się pierwsza wielka miłość: Will Richardson, dziennikarz, podróżnik, który został pierwszym mężem Moniki. "Poznaliśmy się w Londynie. Will szybko przeprowadził się do Polski.

Zaczęliśmy razem pracować. Tłumaczyłam m.in. wywiady dla brytyjskich mediów - z Hanną Suchocką, Tadeuszem Mazowieckim. To dla mnie, dziewczyny z Wrocławia, było naprawdę imponujące", wspomina. W tym czasie zaczęła też pisać pracę magisterską.

"Kiedy ją skończyłam, byłam niemal na granicy załamania nerwowego. Praca liczyła ponad dwieście stron. Myślę też, że wyrastała ponad poziom zwykłej magisterki, była w języku angielskim. Właśnie wtedy postanowiłam zgłosić się do telewizji na Woronicza. Początki wcale nie były łatwe. Prawdziwa popularność przyszła dopiero z programem »Europa da się lubić«".

Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas