Lepiej tego nie próbuj: kiszenie ogórków w butelce to zdrowotna pułapka
Kusiło cię, żeby ukisić ogórki w dużej, plastikowej butelce po wodzie? W końcu to szybkie, wygodne i bez kombinowania ze słoikami. Ale uwaga – taki eksperyment może skończyć się źle. Sprawdź, dlaczego lepiej postawić na sprawdzone, bezpieczne metody.

Co cię podkusiło, żeby kisić ogórki w plastikowej butelce?
Z zewnątrz wygląda to całkiem sprytnie - plastikowa butelka po wodzie zamiast słoika, żadnych metalowych zakrętek, mniej zmywania, wygoda i elastyczność. Kuszące? Bardzo. Ale niestety - ten wygodny patent może przynieść więcej szkody niż pożytku.
Choć na pierwszy rzut oka to praktyczne i "eko", bo przecież recykling i ponowne użycie, to w rzeczywistości kiszenie ogórków w butelkach PET może narazić nas na kontakt z toksynami, które wcale nie powinny trafić do naszego jedzenia. Dlaczego tak się dzieje?
Butelka PET - jednorazowa znaczy jednorazowa!
Plastikowe butelki PET to opakowania stworzone do jednorazowego kontaktu z żywnością - głównie z wodą mineralną czy napojami.
Są lekkie, tanie, poręczne - i kompletnie nieprzystosowane do procesu fermentacji.
Sam producent tych opakowań nie zakłada, że będą one używane ponownie, zwłaszcza w kontakcie z ciepłem i środowiskiem kwaśnym. Kiszenie ogórków to przecież proces wymagający kilku dni lub nawet tygodni w podwyższonej temperaturze i przy niskim pH.
W takich warunkach plastik zaczyna "pracować" - uwalniać do wnętrza substancje chemiczne, które mogą szkodzić zdrowiu.
Co się uwalnia z plastiku?
Na czele tej niechcianej listy toksyn stoi bisfenol. Co prawda tradycyjny PET teoretycznie nie zawiera bisfenolu A (czyli słynnego BPA), ale istnieją też jego chemiczne zamienniki, które wcale nie są bardziej przyjazne.
Bisfenole to tzw. substancje endokrynnie czynne, które mogą zaburzać pracę układu hormonalnego. Mają zdolność naśladowania hormonów w naszym organizmie - i tym samym wpływać na płodność, cykle miesiączkowe, gospodarkę insulinową czy rozwój dzieci. A przecież nikt nie kisi ogórków po to, żeby się wzbogacić o związki chemiczne z plastiku.
Drugim groźnym składnikiem jest antymon - metal ciężki używany w produkcji plastiku jako katalizator. W normalnych warunkach jego ilość w butelce jest niewielka, ale wystarczy podnieść temperaturę i dodać kwas - i zaczyna się migracja. Kwaśne środowisko kiszonek działa jak rozpuszczalnik. Antymon może przedostać się do ogórków i soku, a stamtąd już prosta droga do naszego organizmu.
A to nie wszystko - plastik może uwalniać także ftalany (czyli plastyfikatory), mikrocząstki plastiku i inne dodatki technologiczne, które z czasem, zwłaszcza w cieple, przenikają do kiszonek.
Wrzątek w plastik? Zły pomysł

Wiele osób próbuje zabezpieczyć się, wyparzając butelkę PET przed kiszeniem. Wrzątek w butelce może jednak przynieść efekt odwrotny od zamierzonego - deformuje plastik, narusza jego strukturę i jeszcze bardziej przyspiesza wydzielanie toksycznych związków.
To trochę jak z jajkiem - jeśli pęknie skorupka, to już nie wróci do formy. Z butelką jest podobnie: raz naruszona struktura może uwalniać jeszcze więcej niepożądanych substancji.

Czy to naprawdę szkodliwe?
Niestety tak - i potwierdzają to nie tylko spekulacje, ale konkretne badania. W kwaśnym środowisku i przy temperaturach przekraczających 30°C w plastiku zaczyna się intensywna migracja związków chemicznych.
Nawet w zwykłych warunkach przechowywania w PET mogą pojawiać się śladowe ilości substancji takich jak antymon. A przecież ogórki kisi się często na blacie kuchennym, latem, przy otwartym oknie - czyli w warunkach sprzyjających takiej migracji.
Wszystkie te substancje trafiają później do naszych organizmów. Co gorsza, są to składniki trudne do usunięcia - kumulują się, mają długie czasy półtrwania, a ich wpływ może być zauważalny dopiero po latach.
Część z nich ma działanie rakotwórcze, inne wpływają na układ odpornościowy czy hormonalny. I choć poziomy migracji mogą się wydawać niskie, to pamiętajmy, że jesteśmy narażeni na nie codziennie - z butelek, pojemników, opakowań. Po co więc dokładać kolejne źródło, skoro łatwo tego uniknąć?

Co zamiast butelki?
Najlepszym wyborem będą dobre, stare słoiki - szklane, przejrzyste, łatwe do umycia i odporne na kwaśne środowisko. W dodatku można je wykorzystać wielokrotnie, co też wpisuje się w ekologiczne podejście.
Świetnym rozwiązaniem są także naczynia kamionkowe - choć nieco droższe, to idealne do kiszenia większej ilości warzyw, tradycyjne i zupełnie neutralne dla żywności.
Można też rozważyć specjalne pojemniki BPA-free, dostępne w sklepach z akcesoriami kuchennymi. Mają one certyfikaty bezpieczeństwa, nadają się do wielokrotnego użytku i są znacznie bezpieczniejsze niż butelki po napojach.