W nas kobietach tkwi wielka siła!
Choć skończyła 47 lat i została babcią, czuje się młodo i wygląda bajecznie. Nam zdradza, jak po 40. utrzymać się na fali i odnaleźć wielką miłość.

Z myślą o dojrzałych kobietach stworzyła portal Ona-OnaOna.com. Panie odwiedzają go chętnie. Ufają Agacie, która radzi, im jak żyć pełnią życia, mimo upływu lat...
Kilka lat temu usłyszała pani, że pora na młodszych na wizji...
Agata Młynarska: - Nie powiedziano mi tego prosto w oczy, ale odsunięto od nowych projektów, przestałam zarabiać. Zapraszałam gości do "Pytania na śniadanie", ale mego nazwiska nie było w grafiku. Wolałam złożyć wymówienie niż czekać, aż mnie zwolnią. W polskich warunkach Oprah Winfrey i Barbara Walters nie byłyby już chyba telewizyjnymi ikonami...
Była pani rozgoryczona?
- Jeszcze jak! Ale frustrację przekułam na motywację do działania. Pomyślałam, że wiele kobiet znajduje się w takiej sytuacji jak ja. Mają odchowane dzieci, czują się młode duchem, mogłyby robić w życiu coś fajnego, pracować, ale z powodu kultu młodości, na to nie godzę! Z myślą o dojrzałych paniach stworzyłam więc portal OnaOna-Ona.com.
Bała się pani porażki portalu?
- Oczywiście, ale zaryzykowałam. Byłam pierwszą znaną osobą, która firmowała internetowy projekt swoim nazwiskiem. Stworzenie OnaOnaOna.com wymagało ogromnej pracy wielu ludzi i sporo pieniędzy.
Fundusze na portal zdobyła pani dzięki reklamie?
- To prawda. Ta propozycja nie pojawiłaby się, gdyby nie wywiad dla magazynu "Żyjmy dłużej". Z początku podłamałam się tym wywiadem. Pomyślałam: "To jest koniec. Chcą o mnie pisać w gazecie dla babć". Ale życie jest przewrotne. Artykuł w tej właśnie gazecie trafił do producenta preparatu LaciBios Femina. Uznano, że jestem wiarygodną osobą do jego reklamowania. Poczułam, że jeszcze coś znaczę.
Agata Młynarska
Zasugerowano jej, że jest zbyt stara, by pracować w telewizji. Dziennikarka nie załamała się, ale ostro zabrała za siebie. Efekt jest zachwycający: Młynarska nie wygląda jak babcia, zachwyca urodą i formą.


















Do tego wygląda pani jak milion dolarów...
- Dziękuję (śmiech). Trochę nad tym popracowałam (śmiech). Nikt nie lubi o 7.00 rano ćwiczyć na siłowni. Trener powiedział jednak, że tak trzeba, jeśli chcę kiedyś wbić się w mini. Zaparłam się. Z telewizji odchodziłam z mocnym postanowieniem: "Ja wam jeszcze pokażę". Z satysfakcją obserwuję, jak patrzą na mnie osoby z Telewizji Polskiej, które nie chciały ze mną pracować.
Lubi pani, gdy mężczyźni się za panią oglądają?
- Bardzo lubię. Ja też lubię się za nimi oglądać (śmiech). Ale większość moich rówieśników ma siwe włosy, wielkie brzuchy i przeświadczenie, że do twarzy im z 25-latką...
Czy prawdziwa kobieta potrzebuje u boku mężczyzny?
- Może żyć szczęśliwie sama, ale niewątpliwie ludzie są stworzeni do tego, by dzielić życie z drugą osobą. Pod jednym warunkiem, że ta osoba ci sprzyja. Szczególnie w drugiej połowie życia fajnie mieć przy sobie kogoś mądrego.
Ma pani taką osobę?
- Tak, i jest mi z tym dobrze.
Jakie relacje ma pani z poprzednimi partnerami?
- Z ojcem moich synów, a także z jego rodzicami, bardzo bliskie. Spędzamy razem święta, rodzinne uroczystości. Łączą nas dzieci i 10 lat małżeństwa. Mój pierwszy mąż jest moim przyjacielem.
Na jakich mężczyzn wychowała pani synów?
- Na niezależnych, mądrych, skromnych. Dobrych dla swoich kobiet i co ważne, nie uzależnionych od matki ( śmiech).
Nie jest też pani typową nadopiekuńczą babcią.
- Dla mojej wnuczki babcia jest raczej sensacją niż codziennością. Pilnuję, by być obecną w jej życiu, ale nie biegnę do niej na 9.00 rano z pierogami. Babcia Agata jest aktywna i z innymi babciami organizuje m.in. Festiwal "Teraz One" w Łodzi, na który serdecznie zapraszam!
Monika Galicka