Wytrzymam nawet najmroźniejszą zimę!
Żadna zima, żaden śnieg nie są teraz w stanie mnie zaskoczyć. Przeżyłem niedawno czterdzieści cztery stopnie mrozu - opowiada jeden z najzdolniejszych aktorów młodego pokolenia, Mateusz Damięcki.
Tak, był to dla mnie ważny wóz, ponieważ razem z nim spełniłem swoje marzenia o podróży na koniec świata... W tym roku trochę aktywniej wspierałem WOŚP, oddając na licytację właśnie tego Mercedesa, którym byłem na Syberii.
Opowiedz w skrócie, jak przebiegała podróż?
Podróżowaliśmy 25 tysięcy kilometrów w linii prostej na Wschód, do miasta-portu Magadan, odbiliśmy się od Morza Ochockiego i wróciliśmy do Polski. Po 60 dobach podróży jesteśmy cali i zdrowi.
Ta podróż zmieniła Twoje życie?
Zdecydowanie tak. Teraz inaczej spoglądam na to, że żyjemy w demokratycznym, kapitalistycznym państwie. Zacząłem doceniać wiele sfer, które są tylko u nas i nie widać ich, kiedy się podróżuje po całym świecie.
Co było dla Ciebie najbardziej zatrważające, przerażające...
Właściwie cała podróż. Warto przypomnieć, że Rosja i Syberia to tereny nadal dzikie...
Jak wyglądały Twoje relacje z tubylcami?
Zaskoczył mnie fakt, że spotykaliśmy ludzi, dzięki którym wspomnienia będą jak najlepsze. Mam na myśli ludzi otwartych i gościnnych, których spotykaliśmy przejeżdżając praktycznie przez całą szerokość geograficzną. Zawsze ofiarowali swoją pomoc i pytali z ciekawością skąd jesteśmy. My też ofiarowaliśmy całą akcję na słuszny cel, nie oczekując niczego w zamian.
Zaskoczyła Cię po powrocie tegoroczna zima w Polsce?
Nie! Żadna zima, żaden śnieg nie są teraz w stanie mnie zaskoczyć. Przeżyłem niedawno czterdzieści cztery stopnie mrozu. Właściwie już dwukrotnie, bo byłem też na Syberii na planie filmowym, gdy miałem siedemnaście lat. Co prawda przyznam, że mogłoby u nas trochę mniej padać...
Rozmawiał Tomasz Piekarski