Zachować twarz
Kiedyś mówiono o niej, że jest zbyt ładna, aby przeżywać dramaty. Tych jednak w jej życiu nie brakowało. Teraz triumfuje i ma wyłącznie powody do radości!
Kiedy w finałowym odcinku programu "Twoja Twarz Brzmi Znajomo" skończyła śpiewać, jedni zamarli z zachwytu, inni kręcili głową z niedowierzaniem. Katarzyna Skrzynecka (43) brawurowo wykonała piosenkę Andrei Bocellego i Sarah Brightman, wcielając się w oboje artystów!
"Znamy się naprawdę długo. Nie sądziłem, że Kasia może mnie aż tak wzruszyć", mówi SHOW Piotr Gąsowski, serdeczny przyjaciel aktorki. Mniej zaskoczona jest Karolina Korwin Piotrowska. "Ludzie są zdziwieni, że ona tyle potrafi.
Naprawdę? Może nie jestem wielką fanką jej obecności medialnej, bo ma skłonność do dzielenia się zbyt wieloma szczegółami z życia prywatnego, ale w kwestii jej umiejętności nic mnie nie dziwi. Wszak Skrzynecka to estradowa zwierzyna najwyższej klasy (...)", napisała dziennikarka w swoim felietonie.
Na "estradową zwierzynę" zapowiadała się już jako nastolatka. Była uczennicą warszawskiego XVII Liceum im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, gdy zdobyła Grand Prix na Festiwalu Piosenki Francuskiej. Nagrodą było pomaturalne stypendium w Paryżu. Rok później już jako studentka warszawskiej PWST Kasia wygrała festiwal debiutów w Opolu - zaśpiewała wtedy piosenkę "Błądzę w chmurach" Włodzimierza Korcza.
Był rok 1990, Skrzynecka stała u progu wielkiej kariery i szansy nie zmarnowała. Jeszcze zanim obroniła dyplom, dostała angaż w warszawskim Teatrze Dramatycznym i występowała w przebojowym musicalu "Metro", a jednocześnie koncertowała ze swoim zespołem jazzowym w najlepszych polskich klubach. "Zobaczyłem ją po raz pierwszy, kiedy była na czwartym roku warszawskiej PWST.
W pierwszym odcinku „Twoja Twarz Brzmi Znajomo” zachwyciła jako Tina Turner, w ostatnim powaliła wszystkich na kolana w podwójnym wykonaniu utworu Andrei Boccellego i Sarah Brightman. I nie dała szans Agnieszce Włodarczyk, która musiała zadowolić się drugim miejscem.
Pamiętam bardzo dobrze, że zrobiła na mnie wielkie wrażenie", mówi nam Piotr Gąsowski. Bo obok Kasi trudno było przejść obojętnie - jej klasyczna hollywoodzka uroda zachwyciła w latach 90. całą Polskę. W 1995 roku aktorka po raz pierwszy trafiła na okładkę "Playboya", trzy lata później znalazła się na niej ponownie. Miała status seksbomby, ale też ambitnej, utalentowanej aktorki.
Grała u Kazimierza Kutza, Jana Kidawy-Błońskiego, u boku Gustawa Holoubka, Marka Kondrata czy Magdaleny Cieleckiej. Warto zresztą przypomnieć, że kojarzona dziś z komercyjną rozrywką Skrzynecka dostała w 1993 roku prestiżową nagrodę imienia Zbyszka Cybulskiego dla młodych aktorów. Jednak mimo dobrej passy (zagrała także m.in. w młodzieżowym serialu "WOW" i jednej z pierwszych polskich oper mydlanych - "Czułość i kłamstwa"), wolała skoncentrować się na swojej drugiej wielkiej pasji - muzyce.
W 1998 roku Skrzynecka wydała swój pierwszy solowy album. Do współpracy zaprosiła mało wówczas znanego Piotra Rubika. Na płytę napisała teksty, ale też skomponowała kilka utworów. Dwa lata później nagrała jazzowo- liryczne wersje polskich kolęd. Jej trzecia płyta "Kameleo" ukazała zupełnie inne oblicze artystki.
Dzięki niej Skrzynecka zerwała z wizerunkiem wokalistki śpiewającej ballady i poezję śpiewaną. "Kameleo" to płyta pop, na której słychać także rytmy latynoskie, soulowe, a nawet nieco folku. Ale prasa interesowała się nie tylko płytami Katarzyny. Bardziej pasjonowało ją życie prywatne pięknej aktorki i piosenkarki.
W 2000 roku Skrzynecka poznała w pociągu przystojnego piosenkarza i tancerza Ferida Lakhdara. Chociaż była wtedy w związku z operatorem Wiktorem Zdrojewskim, zupełnie straciła głowę dla młodszego o siedem lat przystojnego artysty o algierskich korzeniach. Po kilku miesiącach znajomości Ferid oświadczył się Kasi i mimo protestu rodziny Skrzyneckich usłyszał "tak".
Aktorka czuła jednak, że robi coś szalonego, bo od Ferida wiele ją różniło. Między innymi status finasowy... "Jeśli człowiekowi, którego kochałam, mogłam zdjąć z głowy zmartwienia finansowe, nie widziałam powodu, by dzielić rzeczy na jego i moje. Ważniejsze od spraw materialnych było uczucie", mówiła wtedy w wywiadach. Kasia, jedynaczka z inteligenckiego warszawskiego domu, po raz pierwszy zbuntowała się wtedy przeciwko rodzicom.
Sprawdzała się i w teatrze, i w filmach, i w serialach. Dawała sobie radę także na wybiegu.
"Długo nie potrafiłam odciąć pępowiny łączącej mnie z rodzicami. Musiałam przewalczyć bunt rodziny, ale wiedziałam, że muszę być konsekwentna", wyznała. Niestety, po dwóch latach związku okazało się, że piosenkarz nie był gotowy na stabilizację. "Zatrzymaj pierścionek, niech będzie pamiątką, ja się wypaliłem", miał powiedzieć na odchodne Lakhdar.
Skrzynecka bardzo źle zniosła rozstanie. Przez dwa tygodnie schudła dziesięć kilogramów. Trafiła nawet do szpitala z objawami anemii. Po takich doświadczeniach wiele kobiet zniechęciłoby się do związków. Ale z Kasią było inaczej... Zaledwie osiem miesięcy po bolesnym zerwaniu z Feridem, gwiazda była ponownie zaręczona.
Tym razem jej wybrankiem nie był niestabilny emocjonalnie artysta, ale prawdziwy twardziel - policjant Zbigniew Urbański, który specjalnie dla Skrzyneckiej przeprowadził się z Poznania do Warszawy. "W wieczór wigilijny uroczyście poprosił rodziców o moją rękę, przyklęknął i wręczył mi bukiet z róż i czerwonych jabłek. Rozbeczałam się jak dziecko, a łzy kapały mi na zaręczynowy pierścionek", wspominała aktorka w jednym z wywiadów.
Miało być jak w bajce... "Do końca świata i o jeden dzień dłużej" - tak zatytułowano relację ze ślubu Kasi i Zbyszka w jednym z kolorowych magazynów. "Ja naprawdę wierzyłam, że tak z nami będzie i długo nie traciłam nadziei", komentowała swój medialny ślub artystka. W tym czasie jej kariera filmowa nieco wytraciła impet. Już nie dostawała tak wielu scenariuszy do czytania.
Jej ostatnim filmem fabularnym są "Listy miłosne" z 2001 roku, gdzie zagrała obok Magdaleny Cieleckiej. "Kasia nie potrafi zabiegać o role, nie należy do tzw. towarzystwa. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale efekt jest taki, że kino jakby o niej zapomniało", mówi nam Piotr Gąsowski. Na szczęście Skrzynecka wciąż koncertowała. Przy okazji coraz bardziej eksperymentowała ze swoimi scenicznymi strojami, co przysparzało jej krytyki.
W 2004 roku po raz kolejny wystąpiła na festiwalu w Opolu. Wzięła udział w koncercie premier z utworem "Zacząć jeszcze raz" młodego kompozytora Marcina Nierubca. Na scenie pojawiła się w białym kombinezonie odsłaniającym brzuch. Wzbudziła sensację. "Bardzo dobrze wspominam pracę z Kasią przy tamtym festiwalu. To superciepła i serdeczna osoba. Nie słyszałem, aby kiedykolwiek powiedziała o kimś coś niepochlebnego", mówi SHOW Marcin Nierubiec.
W 2005 roku Skrzynecka wzięła udział w nowym programie TVN "Taniec z gwiazdami". Razem z Marcinem Hakielem zajęła czwarte miejsce. "Od pierwszego odcinka widać było, że Kasia czuje się doskonale na scenie, że uwielbia światło reflektorów", mówi SHOW tancerz. Ale Polska bardziej pokochała Skrzynecką jako prowadzącą taneczny show - w drugiej edycji gwiazda zastąpiła Magdę Mołek.
"Zawsze potrafiła otoczyć swoją serdecznością wszystkich uczestników", komplementuje Kasię Hakiel, a Piotr Gąsowski dodaje: "Ma fantastyczny dystans do siebie, dlatego odkąd pamiętam, przyjaciele nazywają ją »Skrzynką «". Choć odeszła od ambitnych projektów, aktorka cieszyła się popularnością i wydawało się, że odnalazła równowagę w życiu - tak zawodowym, jak i osobistym.
"Dzięki mężowi zeszłam na ziemię, a on się od niej oderwał", chwaliła swoje małżeństwo. Niestety, w 2006 roku spotkał ją kolejny cios. Zbigniew Urbański postanowił złożyć pozew rozwodowy i wkrótce wyprowadził się z domu do nowej partnerki. Wsparciem w dramatycznych chwilach okazał się nowy mężczyzna - Marcin Łopucki, kulturysta, mistrz fitnessu, z którym Skrzynecka znała się od dawna, bo byli sąsiadami.
"Wielokrotnie ze sobą rozmawialiśmy. Można powiedzieć, że była to miłość od setnego wejrzenia", mówiła aktorka. W 2009 roku Kasia i Marcin wzięli ślub cywilny. Dwa lata temu urodziła im się córeczka Alikia Ilia.
Czy po fantastycznym występie w programie "Twoja Twarz Brzmi Znajomo" Kasię czeka kolejny zwrot w życiu? "Chyba jej się to należy, bo jak widać, umie sporo. Wzbudza autentyczny podziw", mówi Karolina Korwin Piotrowska. "Uważam Kasię za jeden z najbardziej zmarnowanych talentów w polskim kinie. Reżyserzy o niej zapomnieli", dodaje Gąsowski. Może teraz wreszcie sobie o niej przypomną, a Skrzynecka znowu nas zaskoczy?