Zatańczyłam... Szkoda, że tak krótko
Z przygody z "Tańcem z gwiazdami" wzięła dla siebie to, co najlepsze: nauczyła się intensywnie ćwiczyć, zmieniła dietę, zeszczuplała. Odpadła z programu, ale zamiast się załamać, cieszy się ze zgrabnej sylwetki, dobrej formy, nowych umiejętności. "Życie jest takie piękne" - mówi.
Od początku kariery przypięto jej łatkę seksownej prowokatorki. Ten wizerunek przesłaniał jej talent aktorski. Miała okazję udowodnić, że jest gwiazdą, aktorką z prawdziwego zdarzenia, grając kobiety brzydkie, oszpecone, stare. Nie obawiała się takich ról, bo lubi łamać stereotypy na własny temat. Dlatego też zdecydowała się na udział w programie "Taniec z gwiazdami", choć nie było to dla niej łatwe zadanie. Czy dziś tego żałuje?
Startując w "Tańcu z gwiazdami" nie bała się pani konkurencji, nieustannego, porównywania i oceniania?
Katarzyna Figura: - Sama się teraz dziwię, ale nie. Przyznam szczerze, że początkowo osądu jury i widzów jakoś nie brałam pod uwagę. Ja po prostu chciałam pokonać siebie, własne ciało, jego słabości i ograniczenia. Zastanawiałam się, czy jestem w stanie usłyszeć muzykę i zatańczyć. Schudnąć. Wyglądać każdego tygodnia inaczej. Większym stresem niż konkurencja dwudziestolatek było to, że oglądają mnie miliony widzów, których nie mogę zawieść. Pamiętam, że kiedy zadzwoniono do mnie z propozycją, najpierw zaczęłam się potwornie śmiać.
Dlaczego?
Katarzyna Figura: - Że komuś to w ogóle przyszło to głowy! Ale potraktowałam propozycję jak wyzwanie. Pomyślałam, że zrobię wszystko, żeby dobrze się zaprezentować. Nie pokażę się ludziom ze zbyt obfitym biustem, przygarbiona. Kai, mój mąż, odradzał mi udział w programie. Obawiał się, że to będzie nieudane, że się ośmieszę. Ale gdy zobaczył, jak się zaangażowałam, zmienił zdanie.
A może bał się, że za dużo będzie miał na głowie? Przecież wasze córeczki, Koko i Kaszmir, są jeszcze małe.
Katarzyna Figura: - To pewnie też, choć nasz dom jest dobrze zorganizowany. Dziewczynki już od drugiego roku życia chodzą do przedszkola. Mamy również nianię.
W drugiej edycji "Tańca" Rafał Maserak zawrócił w głowie Małgorzacie Foremniak. Mąż nie był zazdrosny o pani tanecznego partnera?
Katarzyna Figura: - Nawet jeśli by był, to co mnie to obchodzi? Co do Rafała, to - nic mu nie umniejszając - jestem na jego wdzięki oporna. Niestety, na taniec częściowo też. Początkowo musiałam się koncentrować na pokonywaniu własnego ciała, a on myślał, że mi się nie chce. Nie jestem taka wspaniała jak Magda Walach, która wszystko łapie w mig i po prostu cudownie tańczy. Ona ma to w sobie - poczucie rytmu, seksapil. Rafał miał do mnie za mało cierpliwości. Ale się nie poddawał i szybko się zbierał. I ja się nie poddawałam, bo już taka jestem, że kiedy mi coś ciężko przychodzi, zacinam się i walczę do końca. Może gdybym była uzdolniona muzycznie i ruchowo, a taniec byłby dla mnie łatwym zadaniem, wcale by mnie to tak nie pociągało? Tańcząc, myślałam: przecież robię to dla siebie! Jako aktorki, jako kobiety.
Chodzi o to, że łatwiej było schudnąć w tańcu? Zdyscyplinować się?
Katarzyna Figura: - Rzeczywiście, wszystko ze mnie spada. Cztery godziny tańca dziennie robią swoje. Ale to mi nie wystarcza. Wstaję rano, od siódmej jestem w klubie fitness w hotelu Hilton. Weszło mi to w krew. Moja osobista trenerka jest również dietetykiem. Wykluczyła z mojego menu węglowodany i owoce. Jem więc tylko warzywa, mięso, ale przede wszystkim ryby. Za słodyczami nie przepadam, nie mam przemożnej chęci jedzenia, bo widzę spektakularne rezultaty. Korzystam też z zabiegów kosmetycznych firmy Thalgo - wyszczuplających i ujędrniających skórę. Moim celem było pokonanie samej siebie. I udało się!
Dlaczego nie robiła pani tego wszystkiego wcześniej?
Katarzyna Figura: - Bo było mnóstwo innych, domowych zajęć. Była moja praca w teatrze i filmie. Biznesy, restauracja Kom, którą prowadzimy z mężem. A kiedy miałam odrobinę wolnego czasu, spałam. A ciało? Jakoś to będzie, myślałam. Odmieniały mnie role. "Taniec z gwiazdami" uruchomił we mnie konieczność i potrzebę troski o własne ciało.
Nie obawiała się pani obstrzału fotoreporterów, którzy fotografowali każdy pani centymetr?
Katarzyna Figura: - Kompletnie się tym nie przejmuję. Życie nauczyło mnie, że niezależnie od tego, co powiem, jak wyglądam, jak zagram - i tak każdy ma prawo do oceniania mnie po swojemu. Nie jestem w stanie usatysfakcjonować wszystkich.
Musi być pani bardzo silna, skoro potrafi nie przejmować się tym, co o pani mówią.
Katarzyna Figura: - Jestem mocna i ambitna. Ci, którzy mnie znają bliżej, wiedzą, że jeśli coś robię, angażuję się cała. Kiedy nad czymś pracuję, zachowuję się tak, jakby od tego zależało całe moje życie. Zatańczyłam, bo uważam, że człowiek powinien się rozwijać. Nie chcę zatrzymać się w miejscu i spełniać wyobrażeń ludzi, którzy 20 lat temu obejrzeli jakiś film ze mną i coś tam sobie o mnie myślą. Poza tym na świecie panuje teraz tendencja doceniania kobiet dojrzałych. Niestety, my, Polki, wciąż tkwimy w stereotypach, że nam wielu rzeczy nie wypada.
Bo mamy się zajmować domem, dziećmi, mężem i niczym więcej?
Katarzyna Figura: - Na całym świecie kobiety zajmują się jednocześnie domem dziećmi i swoją karierą. I jakoś im się to udaje. A kiedy ich uroda się zmienia, żyją bez kompleksów. Przecież kobiety dojrzałe też są piękne. Czas pomaga podkreślić charakter naszej urody i osobowości, czyli to, co najbardziej cenne.
Udział w programie to sposób na radzenie sobie z przemijającym czasem?
Katarzyna Figura: - Niełatwo pokonać stereotypy. Ale Madonnie się to udaje, a jest starsza ode mnie. Jak ona tańczy, jak się porusza, jak śpiewa! Energiczna, pełna pasji. Wyprzedza czas, kreuje wizję! Albo Demi Moore...
Obie wydają tysiące dolarów na operacje plastyczne.
Katarzyna Figura: - Być może. Ale nie zmieniły się diametralnie. Po prostu wykorzystały operacje po to, by być jeszcze piękniejsze. Wciąż są młode i robią to, co kochają. Są wzorem dla młodszych kobiet. Dowodzą, że życie mamy tylko jedno i nie można się poddawać. W Polsce uważa się, że skoro kobieta ma ponad 30, 40 lat (kategoria 50-latek prawdopodobnie nie istnieje), to już wielu rzeczy nie powinna robić. Nie nadaje się czy też jej nie wypada. Nie można siebie widzieć takim, jakim chcą nas widzieć inni.
Pani, kobiecie po czterdziestce, teraz jest ze sobą lepiej niż gdy miała pani 25 lat?
Katarzyna Figura: - Nie patrzę na to w taki sposób. Nie oglądam się za siebie. Zawsze dążę do tego, żeby moje życie było najwspanialsze, jakie może być tu i teraz. Oczywiście, są porażki i kryzysy, jest ich nawet całe mnóstwo, ale chęć posiadania wspaniałego życia pomaga mi wygrzebać się z najgorszych sytuacji.
Jest pani jedną z nielicznych aktorek w Polsce, która przyznaje się do wieku. Nie przejmuje się tym, jak będzie wyglądała, gdy ogoli sobie głowę...
Katarzyna Figura: - Straciłam włosy na potrzeby ról w filmie i w teatrze. Część ludzi to wyśmiało, posądziło mnie, że chcę na siebie zwrócić uwagę. Zaszokować. Ale pamiętam, że odbiór młodych ludzi był nieprawdopodobny. Bo ta odwaga była z sensem. Jak zwykle próbowano wtłoczyć mnie w kolejny stereotyp. Na początku byłam młodą seksbombą. Potem byłam seksbombą dojrzałą i karykaturalną, np. w "Kilerze". Później zagrałam w takim filmie jak "Żurek" i mówiono, że Figura jest stara, gruba i brzydka. Ograniczanie możliwości innych wynika z kompleksów. To naturalna skłonność Polaków, niemal nasza cecha narodowa - źle życzyć innym. Nie warto się tym przejmować. Mamy tylko jedno życie. I nikt go za nas nie przeżyje. Trzeba być w zgodzie z tym, co nam w duszy gra. Jeśli robimy w życiu to, co chcemy, mamy siłę. I wtedy nie jest ważne, czy głowa jest łysa czy siwa, czy ważymy mniej, czy więcej. Inni poczują naszą prawdę.
Chyba ma pani przy sobie bardzo wspierającego mężczyznę, skoro pani tak myśli...
Katarzyna Figura: - Nie tylko Kai, cała moja rodzina i przyjaciele są dla mnie wsparciem. Wiem, że niezależnie od tego, co zawodowo zrobię, i tak zostanę w ich życiu najwspanialsza. Ostatnio mój dorosły, dwudziestoletni syn Alex zadzwonił do mnie i powiedział: "Mamo, fajnie tańczyłaś". Byłam wzruszona jak nigdy w życiu.
Koniec przygody z "Tańcem z gwiazdami" to był szok?
Katarzyna Figura: - Wszyscy są zaskoczeni, a ja sama chyba najbardziej. Ale nie rozpaczam, bo to była naprawdę świetna, ekscytująca przygoda. Być może trochę za krótka... Ale jak powiedziała moja wspaniała przyjaciółka, Justyna Steczkowska: "Krótkie przygody są najfajniejsze. Potem to już tylko ból i ciężka walka".
Więc myślę sobie: głowa do góry! Odzyskałam figurę, i teraz - plan B: wytrwać jak najdłużej! Życie jest takie piękne! Za chwilę zaczynam zdjęcia do nowego filmu Sławomira Kryńskiego "Grand Hotel". To komedia, wiec moja nowa szczupła sylwetka będzie jak znalazł. W Teatrze Dramatycznym z kolei zagram królową w "Alicji w Krainie Czarów" w reżyserii Pawła Miśkiewicza. I moje nowo nabyte umiejętności taneczno- -ruchowe z pewnością się przydadzą.
rozmawiała Joanna Kaniewska