Życie Barbary Krafftówny przeplatane tragediami
Nie żyje Barbara Krafftówna, czyli niezapomniana Honorata z "Czterech pancernych i psa". Aktorka zmarła w wieku 93 lat. Jej życie nie było usłane różami, doświadczyła bowiem wielu osobistych dramatów. Jaka była jej historia?
Barbara Krafftówna zasłynęła rolą Honoraty w legendarnym serialu "Czterej pancerni i pies". W kinie zadebiutowała w 1953 roku rolą u Jana Rybkowskiego i Jana Fethke, w "Sprawie do załatwienia". Za najwybitniejszą rolę na jej koncie uznaje się postać aktorki Felicji, w którą wcieliła się w filmie Hasa "Jak być kochaną" (1962). Ta rola przyniosła jej w 1963 r. nagrodę za wybitną kreację aktorską na festiwalu w San Francisco. Przez wiele lat była też jedną z twarzy Kabaretu Starszych Panów, na swoim koncie miała również niezliczone role teatralne.
Pogoda ducha mimo przeciwności losu
Barbara Krafftówna była kojarzona z pogodą ducha, bezustannym uśmiechem i burzą rudych włosów. Zapytana kiedyś, skąd czerpie życiową energię i optymizm, aktorka tłumaczyła: "Jestem bardzo chciwa i głodna wszelkich radości. Są nam one tak bardzo potrzebne, jak woda i jak chleb. W końcu śmiechem da się zabliźnić rany".
Zważywszy na tragedie, jakimi została dotknięta, jej słowa są tym bardziej godne podziwu. Traumatyczne wydarzenia z życia Barbary Krafftówny tworzą wręcz gotowy scenariusz na film.
Tragedie w życiu Barbary Krafftówny
Barbara Krafftówna przyszła na świat 5 grudnia 1928 r. jako najmłodsza z czwórki rodzeństwa. Pochodziła z artystycznego domu - jej ojciec był architektem, a matka grała na wielu instrumentach i dobrze śpiewała. Pierwszymi tragicznymi wydarzeniami w jej jeszcze dziecięcym życiu okazała się śmierć ojca i wybuch drugiej wojny światowej.
Tuż przed wybuchem wojny dostałam puderniczkę. Piękną, emaliowaną. Choć miałam wtedy niecałe 11 lat, prezent zrobił na mnie ogromne wrażenie. Poczułam się bardzo dorosła. Krótko potem zatrzęsła się ziemia. Bomby, śmierć i głód. Przekonałam się, że to nie teatr
Jednak tym, co naznaczyło jej życiorys traumatycznym scenariuszem w dorosłym już życiu, było pochowanie najważniejszych mężczyzn w jej życiu.
Barbara Krafftówna dwukrotnie stawała na ślubnym kobiercu. Oba małżeństwa zakończyły się jednak śmiercią mężów aktorki. W 1956 r. poślubiła aktora Michała Gazdę, który był jej wielką miłością. Doczekali się wspólnie syna, Piotra. Po 13 latach związku kobieta doświadczyła śmierci ukochanego. Michał Gazda zmarł w wypadku samochodowym w 1969 roku.
W progu stał oficer. Powiedział, że Michał nie żyje. Prowadził auto i na moście Gdańskim dostał zawału serca. Rzuciłam się na tego milicjanta i zaczęłam go bić w klatkę piersiową. Zareagowałam tylko ruchem, bezdźwięcznie
Kobieta długo nie mogła dojść do siebie. Popadła w depresję i brała leki uspokajające, jednak wiedziała, że musi być silna dla swojego synka Piotra.
Po raz drugi zakochała się po przeprowadzce wraz z synem do Ameryki. To właśnie tam poznała Arnolda Seidnera, dyrektora Międzynarodowego Instytutu Integracyjnego dla Emigrantów. Uważała, że była to miłość od pierwszego wejrzenia, w dodatku odwzajemniona. By nie tracić czasu, zakochani zaledwie po miesiącu znajomości wzięli ślub. Zaledwie pół roku później Arnold Seidner zmarł na zawał serca. Barbara Krafftówna postanowiła wówczas, że już nigdy więcej nie zwiąże się z żadnym mężczyzną.
Gdy zostałam podwójną wdową, wydawało mi się, że zły los wystarczająco mnie już zranił i wreszcie da mi spokój. Niestety… Okazało się, że najgorsza tragedia była jeszcze przede mną
Najbardziej traumatycznym momentem jej życia była jednak śmierć ukochanego syna, Piotra. Zmarł nagle, w 2009 roku. Ta tragedia sprawiła, że kobieta znów musiała przyjmować silne leki, by móc funkcjonować.
Mimo doświadczonych w życiu tragedii, jej życiowa dewiza świadczyła o ogromnej sile kobiety: "Nikt ci tak nie może pomóc, jak sam sobie nie pomożesz. Moja mama uczyła mnie, że jeśli mam jakieś kłopoty i zmartwienia, to dzielę się nimi z najbliższymi, szukam rady, pomocy. Natomiast nie wynoszę tego na zewnątrz, bo ludzie mają własne problemy i własne zmartwienia, i nie należy jeszcze obciążać ich cudzymi" - wyznała w jednym z wywiadów.
Czytaj również:
Barbara Krafftówna nie żyje. Miała 93 lata