Dlaczego Mann nie został saksofonistą?
Świat nie poznał tego ukrytego talentu Wojciecha Manna, nie został saksofonistą. Nie został też piosenkarzem ani gitarzystą.

"Moja wielka miłość do muzyki zawsze miała raczej charakter bierny. Historia światowej kultury powinna jednak odnotować pewien incydent, który miał miejsce w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych. Otóż zupełnie niespodziewanie zechciałem przejść ze stanu biernego w czynny. Śpiew raczej nie wchodził w grę. (...) Najlepiej wychodziło mi hop sa sa , ale to i tak nie zmieniło mojej krótkiej i nieudanej historii jako wokalisty" - wspomina Wojciech Mann.
Jednak ogromna chęć tworzenia muzyki musiała zostać w jakiś sposób zrealizowana. I tak młody Mann postanowił zostać... saksofonistą. "czułem, że gdybym wystąpił publicznie z saksofonem, nie oparłaby mi się żadna kobieta. Niestety w tamtych latach podaż saksofonistów była bardzo niewielka, a ich cena prohibicyjna". - czytamy w "RockMannie, czyli jak nie zostałem saksofonistą".
Nieudane próby oswojenia gitary i przygoda z... klarnetem nie stały się jednak przyczyną zniechęcenia i porzucenia muzycznych fascynacji.
Wielka miłość do muzyki sprawiła, że Wojciech Mann stał się już wkrótce prezesem na świat założonego wraz z Andrzejem Olechowskim (prezesem na Polskę) Pops Fan Clubu. Tak rozpoczęła się, trwająca do dziś, wielka przygoda Wojciecha Manna z muzyką.
Autor barwnie opisuje zgrzebne realia PRL-u i zderzenie z nimi zachodnich muzyków, których udało się w dużej mierze także działalności Manna, ściągnąć do Polski, kolejne festiwale i programy muzyczne oraz swoje przygody z mediami. To książka, którą czyta się jednym tchem, fanów Manna zresztą nie trzeba specjalnie zachęcać do lektury.Wojciech MannRockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistąWydawnictwo Znak