Koniec śmieciowego jedzenia?

Dzieci nie czekają na nakazy i zakazy. Dzieci naśladują nas dorosłych: Mamę, tatę, starszą siostrę, brata. Również nauczycieli, wychowawców i opiekunów.

Według najnowszych danych dziecko zjada około 100 łyżeczek cukru na tydzień
Według najnowszych danych dziecko zjada około 100 łyżeczek cukru na tydzień123RF/PICSEL

Nowy rok szkolny już zawitał. A z nim nowe oczekiwania, wymagania, wyzwania i nowe marzenia. Dużo dzieje się w kwestii zmian w żywieniu dzieci. Sklepiki szkolne mają dostosować się do nowych zasad. Mniej cukru, więcej zdrowych produktów. Mniej śmieciowego jedzenia, więcej warzyw i owoców.

To bardzo pozytywny kierunek, bo spirala cukrowa rozkręca się do granic możliwości. Im więcej cukru spożywamy, tym ciało częściej się o niego dopomina. Cukier uzależnia ośmiokrotnie silniej niż kokaina. Ciągle za mało się o tym mówi, albo my wciąż chcemy pozostać na to głusi.

Cukier to nie tylko słodycze - jest obecny w pieczywie, artykułach mlecznych, sokach i wielu innych, nie całkiem oczywistych, produktach. Według najnowszych danych dziecko zjada około 100 łyżeczek cukru na tydzień! To daje blisko 2 kilogramy czystego cukru w miesiącu. Wydaje się nieprawdopodobne, a jest  niestety prawdziwe. Wykorzystajmy mądrze ten nowy projekt. Utwierdźmy dziecko w przekonaniu, że zdrowa żywność ma sens.

Szkoła potrzebuje wsparcia rodziców. I na odwrót. Zakaz sprzedaży śmieciowego jedzenia na terenie szkół jest konieczny, ale nie wystarczający, abyśmy mogli świętować zwycięstwo. Nawyki dziecka, a w przyszłości jego wybory żywieniowe, kształtuje całe otaczające je środowisko.  Jest to i dom, i szkoła.

Sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą

Do sukcesu wszyscy bardzo chętnie się przyznajemy. Co począć w sytuacji, w której sprawy nie całkiem idą zgodnie z naszym życzeniem? Najczęściej automatycznie szukamy winnych. Szukamy sposobu, jak zrzucić z siebie odpowiedzialność. Jakoś nam nie w smak partycypować w tym, czego sukcesem nazwać nie sposób.

"Moje dziecko ma nadwagę. To wina szkoły. U nas w domu je się zdrowo, a Karolek je te śmieci, bo koledzy jedzą" - mówi rodzic.

"W naszej szkole promuje się zdrowe nawyki żywieniowe. Ale rodzice robią krecią robotę, bo pakują dzieciom do śniadaniówek słodycze" - twierdzi nauczyciel.

Wyliczać można bez końca. Tylko po co? A może nie ma sensu szukać winnych. Może lepiej tę energię przeznaczyć na poszukanie rozwiązania? Bo kłopot jest niemały. Dzieci w Polsce tyją w zastraszającym tempie. Borykają się też nierzadko z chorobami zarezerwowanymi dotąd dla dorosłych.

Jelito drażliwe, cukrzyca, nietolerancje pokarmowe stały się plagą. Wysoko przetworzona żywność, wszechobecny cukier, sól, której już wielu z nas nie wyczuwa i ciągły brak czasu. Fakt, że domowe obiady, a zwłaszcza zupa, stały się dla wielu niedoścignionym marzeniem. Ciało nie lubi tego spięcia. Stres zapisuje się w komórkach. Organizm demonstruje swoje niezadowolenie z takiego obrotu spraw, poprzez chorobę.

Kto temu winien?

Myślę, że wszyscy się do tego przyczyniliśmy. Świat gna. Półki sklepowe zalane są wysoko przetworzoną żywnością, a to nie pozostaje bez echa. Zacznijmy myśleć o tym, co kupujemy i co jemy. Dzieci nie czekają na kazania, nauki, nakazy i zakazy. Dzieci naśladują nas dorosłych: mamę, tatę, starszą siostrę, brata. Nauczycieli, wychowawców i opiekunów.

Zamiast się oceniać i wzajemnie oskarżać zróbmy coś dobrego. Tu przecież chodzi o zdrowie i o życie dzieci. A najpiękniejszymi rzeczami jakie możemy im podarować są zdrowe nawyki żywieniowe, miłość i szacunek do ciała. Czy to nie jest najlepszy posag, z jakim młody człowiek wyruszy na podbój świata?  

Ewa Koza, dietetyk, autorka bloga mamsmak.com, MAM s'MAK na życie

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas