Kuchnia na plebanii: Tak jadają księża

Księżowskie gospodynie przechowały sekret polskiej kuchni - uczciwego, serdecznego gotowania. Łukasz Modelski, badacz kulinarnych zagadek przeszłości, namówił je do zwierzeń. I do tego, by podzieliły się przepisami. Tak powstała książka "Kuchnia na plebanii".

Sprawdź najlepsze przepisy gospodyń z plebanii
Sprawdź najlepsze przepisy gospodyń z plebanii123RF/PICSEL

Przeczytaj fragment książki "Kuchnia na plebanii":

Stefania Hoffmann i Irena Sieradzka całe życie zawodowe spędziły, gotując na plebaniach. Pierwsza - córka przedwojennego zarządcy kościelnego majątku pod Brodnicą, skończyła zakonną szkołę gospodarstwa domowego dla panien w niedalekich Brusach. Druga - siostrzenica lembarskiego proboszcza, miała początkowo pomagać jej w prowadzeniu plebanii wuja. Spotkały się w kuchni w roku 1946 i tak już zostało. Stworzyły znany na Pomorzu tandem profesjonalistek. Do końca lat sześćdziesiątych gotowały w Lembargu, potem przeniosły się na plebanię w Górznie, w diecezji toruńskiej, gdzie prowadziły kuchnię kolejnym proboszczom aż do bardzo późnej emerytury. Niemal sześćdziesiąt lat doświadczenia w prowadzeniu kuchni codziennej i świątecznej uczyniło ów duet niekwestionowanym kulinarnym autorytetem w regionie.

Łukasz Modelski: Księża lubili to, co panie gotowały?

- Ksiądz musiał jeść, co było, inaczej by chodził głodny. Proboszcz z Górzna jadł wszystko. On był raczej drobny. Potem przyszedł kolejny ksiądz, ten był solidnej budowy. I kochał jeść. Codziennie musiała być zupa, codziennie deser. Mówił na przykład: "Co to za obiad? Nie było początku". Znaczy - nie było zupy. Albo: "Co, końca nie będzie!?". Tak pytał o kompot.

A co księża lubili najbardziej?

- Wszystko jedli. Proboszcz, kiedy pojechał gdzieś na odpust czy imieniny, to jak wracał, zdawał mi sprawę, co było. Na koniec mówił: "Ale u nas jest wszystko lepsze. Tak inaczej smakuje".

Co się dawało na śniadania? Normalnie, w powszedni dzień?

- Księża pili mleko. Ciepłe, gotowane. Jedli chleb, kiełbasy, sery, dżem. Rano mieli o wpół do ósmej mszę świętą i po mszy było śniadanie. Zjedli śniadanie, trochę sobie pogadali i rozeszli się. Potem wracali na obiad koło pierwszej. Kawy nie było. Proboszcz zawsze mówił: "Chcecie sobie kawy robić, to na górę, do wikarego idźcie". W jadalni była duża kanapa i on po południu nie kładł się u siebie w sypialni, tylko na tej kanapie spał.

Główny posiłek to był obiad czy kolacja?

- Obiad. Jeden ksiądz, co był tu wikarym, lubił podżerać. Czasem przygotowałam obiad na następny dzień i postawiłam w spiżarni. Przyszłam na drugi dzień - pusto, wyżarł. Trochę powrzeszczałam, ale w końcu musiałam przygotować coś innego.

Ustalały panie z księżmi, co będzie na obiad?

- Kiedyś proboszcz pyta: "Co będzie jutro na obiad?". Mówię: "Kluchy i kapusta". Takie gotowane kluski z kartofli. Nie lane. Z tartych ziemniaków. Ze słodką kapustą, nie kiszoną. Ksiądz mówi: "O, to ja tego nie będę jadł, ja już nie mogę, całe lata czegoś takiego nie jadłem". Ja na to, że dobrze, dzisiaj zostanie obiad, to ksiądz jutro zje ten dzisiejszy, a my sobie zjemy kapustę z kluchami. Ale na drugi dzień, podczas obiadu, mówi: "Dajcie trochę tych klusek". Nałożył sobie na talerz, zjadł. Patrzę - znów sobie kładzie. Potem mówił: "Taki obiad mógłby być raz w tygodniu, bardzo mi smakował".

Kluski ziemniaczane z gotowaną kapustą

Kluski ziemniaczane
Kluski ziemniaczane123RF/PICSEL

Surowe ziemniaki zetrzeć na tarce, tak jak na placki ziemniaczane. Posolić, wbić jajko, wymieszać z mąką, tak by powstała jednolita, spójna masa. Nie może być za rzadka, bo się kluski rozlecą. Wrzucić na wrzącą wodę. Gotować około 12 minut, aż zmiękną. Kluski podawać z kapustą, polane skwarkami.

Zdarzało się, że księża mówili, co by chcieli zjeść?

- Nie, jedli i chwalili. W tygodniu zawsze byli jacyś goście po południu, więc wypadało się trochę postarać. Trzeba było wymyślać, obiad przecież nie mógł się powtórzyć, co dzień musiał być inny.

A jak biskup wizytował, to był jakiś uroczysty obiad?

- Zupa z węgorza. Węgorz w koperkowym sosie. Szczupak faszerowany, gotowany albo smażony, krojony, ale w całości położony. Pieczeń, kiedyś zające były... Jak ja bym zająca zjadła, ale dziś nie dostaniesz.

Zupa z węgorza

Zupa z węgorza
Zupa z węgorza123RF/PICSEL

Węgorz w sosie koperkowym

Sos koperkowy

Szczupak faszerowany gotowany

Szczupak gotowany
Szczupak gotowany123RF/PICSEL

Szczupak faszerowany smażony

Składniki i przygotowanie jak wyżej. Rybę delikatnie usmażyć na maśle. Najpierw na niewielkim ogniu, potem ogień zwiększyć, żeby się zarumieniła. Podawać z sosem do pieczeni.

Szary sos

Sos pieczeniowy

Jak się robi zająca?

- To jest pracochłonne cholerstwo. On ma z siedem takich błon, to trzeba wszystko wyczyścić. Musi być koniecznie skruszały. Gdy jest zima, wiesza się go na dworze. Mrozić dwa, trzy dni. Jak się go obciąg­nie ze skóry, wyczyści, to włożyć w maślankę na kolejne dwa, trzy dni. Potem obmyć i wyczyścić z błon. Naszpikować wędzoną słoniną. A wszystkie wnętrzności się wyjmuje na pasztet. Kupuje się boczku, miele razem, doprawia, piecze. I pasztet gotowy.

Pieczony zając

Pieczony zając
Pieczony zając123RF/PICSEL

A ptaki?

- Kuropatwy, dzikie kaczki.

Jak się robiło dzikie kaczki?

- Na różne sposoby. Jak się wyczyściło, to z nadzieniem można było robić, na przykład owocem nadziać. I smażyć. Albo piec. Te dzikie to są małe kaczuszki. Trochę większe od gołąbka. Mają inny smak niż normalna kaczka. Wiatrem pachną. Gołąbki zresztą też piekłyśmy.

Dzika kaczka faszerowana

A te gołąbki?

- Najlepsze są z nadzieniem z wątróbek. Nadziejesz i potem obsmażasz. W Lembargu dużo ich robiłyśmy, ksiądz miał hodowlę. Najlepsze gołębie to te ledwo dojrzałe, które jeszcze nie wyfruną. Był tu kiedyś gospodarz, który przynosił co tydzień z dziesięć, jedenaście gołąbków.

Skubie się je?

- Najpierw się oskubie, potem się opali, oczyści ładnie, wyczyści wewnątrz i zrobi nadzienie. Jak do kurczaka faszerowanego. Można też wziąć trochę wątrobianki do nadzienia. I się piecze. Raczej w otwartej brytfance. Albo w prodiżu - też się bardzo dobrze piecze, ładnie się ubrązowi.

Pieczone gołębie faszerowane

Pieczony gołąb
Pieczony gołąb123RF/PICSEL

- Jak przyjeżdżał biskup, to oprócz ryb były również kaczki pieczone i gęsi. Albo smażone. Albo szynka pieczona.

Kaczka pieczona

Kaczka lub gęś smażona

Szynka pieczona

Szynka pieczona
Szynka pieczona123RF/PICSEL

A gęsi?

- Często się je jadało. Szczególnie jesienią, zimą. W okupację, jak nas wyrzucili z domu, mieszkaliśmy w Radoszkach. Był tam stary proboszcz, codziennie przychodził, kawkę wypił i wychodził. Aż raz mówi: "Jutro nie przyjdę, bo jestem proszony na gęś". Wraca za dwa dni, pytamy, jak gęś smakowała. "Eee, co to za gęś. To nie gęś. Upiekli, pokroili w kawałki, położyli na półmisek. Gęś musi być porządnie podana, z owocem wewnątrz i na półmisku cała ułożona". U nich, w Radoszkach, czy kaczka, czy indyk, czy kura, to było wszystko w całości. Nóż i widelec w ręce i każdy sobie sam kroił. A ja pamiętam, że u nas przed wojną, jak matka piekła kaczkę, dzieliła ją i wszystkie części szpikulcami przekłuwała. Na stole była cała kaczka, a każdy nakładał sobie kawałek na talerz.

Gęś pieczona z nadzieniem owocowym

Pieczona gęś
Pieczona gęś123RF/PICSEL

- Przed wojną matka czasem piekła też prosiaka. Małego. Piekła go całego - jak sprawili, wyczyścili, włożyli nadzienie... Na półmisku trochę był już pokrojony.

Z czego było to nadzienie?

- Z wątroby, mięsa, różnych podrobów podsmażonych. Bułka, dużo zielonej pietruchy.

Pieczone prosię

Sprawione prosię umyć i osuszyć. Natrzeć majerankiem, solą i pieprzem w środku i na zewnątrz. Odstawić. Rozgrzać piekarnik do 180 stopni. Wątrobę sparzyć i drobno pokroić lub przepuścić przez maszynkę, cielęcinę lekko obsmażyć na maśle, drobno pokroić lub przepuścić przez maszynkę, płucka i serce umyć, ugotować do miękkości i też drobno pokroić lub przepuścić przez maszynkę. Bułkę rozmoczyć w mleku, odcisnąć i znów przepuścić przez maszynkę. Natkę drobniutko pokroić. Wszystkie składniki farszu dokładnie wymieszać i nadziać nimi prosię. Otwór spiąć wykałaczkami. Wysmarować prosię z wierzchu masłem, włożyć do pieca w otwartej brytfannie. Piec około 4-5 godzin (około 45 minut na kilogram), często polewając wytapiającym się tłuszczem.

- Zresztą często biło się prosiaka. Kupowało się prosię, wiozło do rzeźnika, on zabijał i dzielił. A myśmy kiełbasy na plebanii robiły, wątrobianki... Proboszcz bardzo lubił wątrobiankę, tylko z dużą ilością majeranku. Zawsze mówił: "Zaproście mnie, kiedy będziecie robić, to sam doprawię". I myśmy zawsze tak robiły, żeby go akurat nie było albo kiedy spał. Żeby nie przesadzał z tym majerankiem, bo nie można z niczym przesadzać w kuchni. Zawsze żałował, ale mu smakowało.

"Kuchnia na plebanii"
"Kuchnia na plebanii"materiały prasowe

***

Bohaterki tej niezwykłej książki kucharskiej są absolwentkami przedwojennych szkół dla gospodyń domowych i instytutów dla panien widziały niejedno i sporo wiedzą. W kuchni są odważne i brawurowo eksperymentują, ale mają też swoje tajemnice, zwłaszcza kiedy na plebanii zdarzają się nagłe, kulinarne wpadki; Jak trzeba "zamaskować“ mięso, by goście proboszcza Y. uznali wołowinę za upolowaną sarnę? Ile dokładek mógł zjeść biskup Z. w Poniedziałek Wielkanocny? Jakie są sposoby na postną potrawę, ale taką, by zaproszeni nie chcieli jeść już niczego innego? A także, co powiedział infułat X. na spotkanie z chińszczyzną?

Książka "Kuchnia na plebanii" doskonale wpisuje się w trend "powrotu do tradycji“ - zarówno kulinarnym, jak i kulturowym. To mieszanka dawnych obyczajów, anegdoty, slow-foodu ze szczyptą nowoczesności. Ale spieszmy się, żeby ostatni bastion kuchni pełnej obfitości i prostoty zatrzymać bez żadnych udziwnień.

Wydawnictwo Literackie. Premiera: 2 grudnia 2016 r.

Łukasz Modelski to z wykształcenia historyk sztuki i kultury średniowieczna. Lubi jeść i pić. Czasem czyni to zawodowo. Pisuje felietony do "Czasu wina", prowadzi literacko-kulinarną "Drogę przez mąkę" w radiowej Dwójce i rozmawia z szefami kuchni na świecie. Autor "Dziewczyn wojennych", "Fotobiografii PRL" i "Piątego smaku. Rozmów przy jedzeniu".

Jak zrobić domowe bułki?Interia Kulinaria
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas