Lasse Andersen radzi, jak z owsianki uczynić modny specjał
Miłośnik jednego dania Lasse Andersen z owsianki uczynił nie tylko wizytówkę swojego kopenhaskiego "owsiankowego butiku", ale odczarował złą sławę, nudnej i mało apetycznej potrawy...
Do kawiarni Grod, owsiankowego królestwa Lasse Andersena, ściągają nie tylko ci, którzy cenią sobie zdrowotne właściwości owsianki. To miejsce, w którym Andersen z prostego, mało wykwintnego dania uczynił potrawę godną uwagi. Wszystko zaczęło się w 2011 roku. Lasse Andersen od zawsze uwielbiał owsiankę i miał jedną ambicję: odczarować jej złą sławę.
- Owsianka zwykle przywodzi na myśl danie, które jemy, kiedy jesteśmy chorzy albo to, po które sięgamy, kiedy nie stać nas na nic innego. Chciałem uczynić z niej specjał, delicję - przyznaje na łamach "The Wall Street Journal".
I tak w jednej z najmodniejszych dzielnic Kopenhagi otworzył zdaje się jedyny na świecie bar owsiankowy. Jak zdradza Marie Tourell Soderberg, autorce książki "Hygge Duńska sztuka szczęścia":
- Owsianka z sosem karmelowym, jabłkiem i prażonymi migdałami jest jak dobry przyjaciel, którego nigdy nie mam dość - przyznaje w książce.
To danie widnieje w karcie od początku istnienia owsiankowego baru.Jak przyznaje Andersen owsianka jest jak pokarm dla duszy, po który sięgał mieszkając w Londynie.
- Jest tania, pożywna, pyszna - przekonuje Lasse, do tego daje bardzo szerokie pole do kulinarnych eksperymentów.
Pożywne śniadanie, sycąca kolacja, zdrowa przekąska - każda pora jest dobra na owsiankę. Co więcej, jako pokarm dla duszy, można ją doprawić w zależności od nastroju - odrobina słodkiego miodu, soczystych owoców, chrupiących orzechów, albo rozgrzewających przypraw. (PAP Life)