Pieprzny piernik

Kiedyś znane było powiedzenie wymieniające to, co w Polsce najlepsze, mianowicie: "gdańska wódeczka, warszawski trzewik, krakowska panna i toruński piernik".

article cover
AFP

Toruńscy piekarze już w średniowieczu wypiekali tzw. katarzynki, czyli lokalny gatunek pierników.

Sama zaś nazwa "piernik" pochodzi od słowa "pierny", czyli... pieprzony. Okazuje się, że pieprz był jednym ze składników tego ciasta, a sądząc z jego nazwy - składnikiem dosyć ważnym. Jednak długo jeszcze pierniki nie cieszyły się popularnością. Rozpowszechniły się dopiero w XVI wieku, i od tego czasu wiedzie się wspomniane na początku powiedzenie. Od tego więc czasu toruńskie pierniki zaczęły robić furorę. Wprawdzie wówczas na całą Europę słynne były pierniki z Norymbergi, ale właśnie wtedy pierniki z Torunia dorównały sławą norymberskim. A swoistą ich zaletą było nie tylko to, że konkurowały z produktami z Norymbergi nie tylko smakiem, ale i kształtem. Wygniatano na nich postacie biblijne, aniołów, świętych, postacie królów polskich. Próbowano je podrabiać w innych miastach (wiadomo, konkurencja!), ale bezskutecznie. Toruńscy piekarze trzymali w tajemnicy sekrety wyrobu swoich pierników (wiadomo, konkurencja nie śpi). Dopiero w 1725 roku w wydanej ówcześnie książce medycznej znalazł się przepis na toruński piernik. Mianowicie trzeba było wziąć miodu "przaśnego", wlać do niego "gorzałki mocnej" i sporo wody (!) i smażyć doprawiając kardamonem, anyżem, drobno krajanymi skórkami cytrynowymi, cukrem do smaku. Po zmieszaniu tego i wysmażeniu do odpowiedniej gęstości, trzeba było wyłożyć i zagnieść dodając mąki, znów skórek cytrynowych, ale smażonych tym razem w cukrze. Ponownie to trzeba było zagnieść, ulepić w odpowiednią formę i "zyngować" piwem. A po wyjęciu z pieca, kiedy jeszcze nie ostygły, raz jeszcze "zyngować", tym razem nie tylko piwem, ale i miodem... A dlaczego o tym teraz i dlaczego te pierwsze pierniki nazywały się katarzynkami? Dlatego, że zrazu, właśnie w średniowieczu, robiono je na dzień św. Katarzyny, czyli na 25 listopada. No, to wypada nam teraz kupić katarzynkę i zjeść ją, jak toast, na zdrowie, 25 listopada.

Marek Arpad Kowalski

Jeżeli znasz dokonały przepis i chcesz się nim podzielić z innymi "przyślij go do nas! Możesz dołączyć zdjęcie!"

MWMedia
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas