Christian Dior - moda jest wyrazem wiary
Christian Dior: Designer of Dreams - to tytuł retrospektywnej wystawy, która zostanie zaprezentowana w V&A Museum. Jak podkreślają organizatorzy, to największa wystawa modowego dziedzictwa zorganizowana od czasów ekspozycji Alexandra McQueena: Savage Beauty.
Cocteau mawiał, że magiczne nazwisko Dior łączy w sobie dwa słowa "bóg" (dieu) i złoto (or) - wspomina w swojej książce "Mężczyźni, którzy wstrząsnęli światem mody", Bertrand Meyer-Stabley. Choć ogromną sławą Dior cieszył się zaledwie 10 lat, bo nagle w wieku 52 lat umarł na zawał serca, za życia sprzedał 100 tys. sukni, zużył 1,5 tys. kilometrów materiału, stworzył 16 tys. szkiców, zatrudniał prawie tysiąc oddanych mu pracowników.
"Moda jest wyrazem wiary. W tym naszym świecie, który stara się zdradzać wszystkie swoje sekrety jeden po drugim, żywi się fałszywą ufnością i sfabrykowanymi rewelacjami, (moda) jest wcieleniem tajemnicy, a najlepszym dowodem czaru, jaki rzuca, jest to, że teraz bardziej niż kiedykolwiek, jest na ustach wszystkich" - mawiał Dior. Te słowa, podobnie jak jego projekty i styl, są ponadczasowe. Okazją do przeniknięcia do świata Diora będzie retrospektywna wystawa jego prac zaprezentowana w V&A Museum, która zostanie otwarta 2 lutego i potrwa do 14 lipca.
Na wystawie zgromadzone zostaną projekty Diora od 1947 r. do czasów współczesnych, w sumie ponad 500 elementów, w tym 200 strojów couture, trzy modele z jego pierwszej kolekcji. Kurator wystawy, Oriole Cullen, wyjaśnia, że ta modowa retrospektywa Diora w dużej mierze bazuje na tej zorganizowanej przez paryskie Musee des Arts Decoratifs. Wtedy dzieła słynnego projektanta przyciągnęły ponad 700 tys. zwiedzających.
Jego pracy towarzyszyły znamiona modowej rewolucji, której dokonywał i nurtu new look, który stworzył, a potem równie spektakularnie zakończył. Choć on sam wierzył również w przypadek, przeznaczenie. Dlatego też nigdy nie rozstawał się z talizmanami. Jedna wróżka przepowiedziała jego karierę na kiermaszu dobroczynnym, gdy miał 14 lat. "Będzie pan bez pieniędzy, ale pomogą panu kobiety i dzięki nim odniesie pan sukces. Będzie pan czerpał z nich korzyści i będzie zmuszony odbyć liczne podróże" - cytuje w swojej książce Meyer-Stabley.
Późniejsze lata również naznaczone były przepowiedniami, wierną powierniczką Diora i doradcą była wróżka Madame Delahaye. "Bez niej Dior nie zrobił nic, absolutnie nic" - wspominał Pierre Cardin. Delahaye kierowała Diorem przy podejmowaniu tak kluczowych decyzji, jak chociażby zakładanie domu mody pod własnym nazwiskiem.
"Christian Dior był człowiekiem o zdolnościach intuicyjnych, przywiązanym do znaków przeznaczenia. Odziedziczył to prawdopodobnie po swojej ulubionej babce ze strony matki, obdarzonej szóstym zmysłem. (...) przywiązywał wagę do wszystkiego, co mogło przynieść mu szczęście. Nigdy nie rozstawał się ze swoją kolekcją amuletów i talizmanów spiętych razem bransoletką: dwa serca, gałązka konwalii, kawałek grawerowanego złota, kawałeczek drewna, czterolistna koniczyna. Przypadek i dzieła przypadku inspirowały kolekcje Diora: Talizman, Czterolistna Koniczyna, Szczęśliwa Gwiazda, Wróżenie z Kart, Konwalia - to nazwy nadawane poszczególnym modelom" - opisuje Meyer-Stabley.
Jednak zanim przepowiednia się spełni, a Dior stanie się naczelnym modowym rewolucjonistą, maestro szyku, musi zmierzyć się z czarną serią zdarzeń, które w sposób następujący opisuje w swoich wspomnieniach. "Rok 1930. Po powrocie z wakacji stało się coś, co dotknęło mnie bardziej niż spadki na giełdzie. W pustym domu spadło ze ściany lustro i rozbiło się o parkiet na tysiąc kawałków. Nieszczęście wdarło się do naszej dotychczas szczęśliwej i bezpiecznej rodziny. Mój brat zachorował na nieuleczalną chorobę układu nerwowego. Matka, którą wielbiłem, niepostrzeżenie podupadła na zdrowiu i w końcu umarła z rozpaczy" - wspomina Dior. Rok później, zła inwestycja ojca powoduje, że tracą dorobek całego życia. W trudnym czasie Diora przygarniają przyjaciele, a jeden z nich staje się drogowskazem dla jego późniejszej kariery.
"Jean Ozenne - wówczas ilustrator mody - pyta go: "Dlaczego nie zajmujesz się tym co ja? Umiesz rysować, masz gust, w najlepszym momencie swojego życia zwiedziłeś wszystkie europejskie muzea. A przecież w naszym zawodzie często chodzi o to, aby dać drugie życie przeszłości. Wykorzystaj zatem szansę w tej dziedzinie!" - czytam w książce.
Choć, jak sam przyznał po latach projektant, nie potrafił nawet trzymać ołówka w ręku, zamyka się na kilka dni, aby oddać się pracy, która stanie się jego przeznaczeniem. Od stworzenia pierwszych szkiców, do pierwszej kolekcji, którą zaprezentował pod własnym szyldem w 1947 roku, mijają lata. W tym czasie Dior uczy się krawiectwa i pod okiem mistrzów zgłębia tajniki mody.
Podstawą debiutanckiej kolekcji Diora, na którą składało się 10 sukienek, była kobieca sylwetka - podkreślona talia, zarysowane biodra i uwydatniony biust. Odświeżające spojrzenie na kobiecą sylwetkę i odważne, wręcz rozrzutne wykorzystanie materiałów, stało się przeciwieństwem panującej mody - surowej, skromnej, ponurej, noszącej jeszcze wojenne znamiona.
Po zakończeniu prezentacji redaktor naczelna "Harpers Bazaar", Carmel Snow, z nieskrywanym entuzjazmem oznajmiła projektantowi: "To jest prawdziwa rewolucja, drogi Christianie! Twoje sukienki mają taki new look!". I tym właśnie mianem - new look - ochrzczono pierwszą kolekcję Diora. I tak w ciągu 50 minut pokazu Dior odwrócił modę do góry nogami, wzbudzając rewolucję w stylu i na ulicach. Zachwytom dziennikarzy, towarzyszyły protesty kobiet. Jednak Dior się tym nie przejmował, odwołał niedostatek, przywrócił kobiece kształty, choć sam przyznał później, że rewolucja nie była jego zamiarem.
"Muszę szczerze przyznać, że ze wszystkich moich kolekcji pierwsza kosztowała mnie najmniej wysiłku i wzbudziła najmniej obaw. Nie mogłem przecież zawieść publiczności, która mnie jeszcze nie znała, nie miała zbytnich oczekiwań, niczego ode mnie nie wymagała. Z pewnością musiałem się jej przypodobać, ale najważniejsza była moja ocena samego siebie. Pragnąłem przede wszystkim dobrze wykonać swoją pracę. Rewolucja w modzie nie była moim zamiarem. Chciałem uczciwie zrealizować to, na co miałem ochotę. Ideałem dla mnie było określenie "solidna firma" - wyrażenie przykuwające uwagę, zawierające istotę uczciwości i jakości" - wspominał Dior.
W 1954 roku Dior dokonuje kolejnej rewolucji, kończąc siedmioletni okres panowania new look. Coś, co nazwano "fasolką szparagową" inaczej "linią H" lub flat look to szyk, elegancja, zupełnie pozbawiona linii sylwetka, wobec której sprzeciwiła się nawet Marilyn Monroe. Luźne, lejące suknie, dziewczęce sylwetki - Dior i kobiety Diora uwodzą już inaczej. Ostatnia jego kolekcja to kolejna rewolucja, która odsłania "futerały" obcisłe kreacje, bez podkreślonej talii, tworzą linię wygodną, dając początek stylowi, który dalej kontynuować będzie Yves Saint Laurent. (PAP Life)