Dla siebie, dla niego...

Najpierw ubierasz się dla mamy, a właściwie to ona ubiera Ciebie według własnego gustu. Później, jako zbuntowana nastolatka, masz w nosie ciuchy podsuwane przez rodziców i próbujesz eksponować swój własny styl.

article cover
INTERIA.PL

Mężczyźni wolą oczywiście sądzić, że cała zawartość naszych szaf została skompletowana według ich upodobań. Gdyby tak było rzeczywiście, można by było w nich znaleźć jedynie wydekoltowane bluzki, obcisłe spódniczki mini, pończochy ze szwem, skąpą bieliznę, buty na wysokich szpilkach, itd. Tymczasem okazuje się, że przechowujemy w nich także spodnie-bojówki, ciepłe swetry, adidasy, służbowe kostiumy, itd. I co istotne, czujemy się w nich całkiem dobrze i atrakcyjnie.

Dla siebie

Wyboru ubrań dokonujemy zwykle w zależności od potrzeb i nastroju. Czasami chcemy szokować, innym razem najchętniej wtopiłybyśmy się niezauważone w tłum. "Ubiór daje mi możliwość ekspresji, manifestowania swoich nastrojów. {...] Nie szata zdobi, to jednak ona jest elementem sygnalizacyjnym w relacjach z otoczeniem" - uważa hermaphroditae. Zadowolonym z siebie ubieranie się zgodnie z własnym widzimisię przychodzi łatwiej. Ich wewnetrzny stan ducha widać po prostu na zewnatrz - wyglądają ładnie bez względu na to, co na siebie założą. "Najważniejsze jest podobać się sobie, wtedy też inni to zauważają" - pisze Bonia.

Dla koleżanek

Niektórym z nas z lat szkolnych pozostaje chęć wzbudzanie zazdrości u koleżanek. Już kupując nowy ciuch, myślisz o tym, jak jutro wejdziesz do biura wiedziona zazdrosnymi spojrzeniami. "Ubieram się dla koleżanek (szczególnie tych zawistnych), bo lubię, jak oglądają mnie z zazdrością od stóp do głów i jeszcze próbują coś skopiować z mojego wyglądu" - pisze coco. Nie daj Boże tylko, aby koleżanki spotkały się potem w takich skopiowanych kreacjach na tej samej imprezie. "Żadna kobieta [...] nie ubiera się dla faceta, nie dla siebie, ale głównie dla innych kobiet (koleżanek z pracy, znajomych i nieznajomych), bo taka jest natura kobieca. Domyślam się, że podniosą się głosy protestu, być może oburzenia, ale ewentualne pretensje proszę kierować do matki natury, a także do psychologów, którzy to zjawisko zaobserwowali i w licznych pracach opisali..." - wyjaśnia Wirus. Tylko nieliczne panie są w stanie przyznać się do tego, że widząc na ulicy ładnie ubraną kobietę, patrzą i uczą się.

Eksperymenty

Niejedna z nas podpisałaby się pewnie pod opinią, że o ubiór i wygląd powinny się martwić głównie "głupie ślicznotki", którym Bozia poskąpiła rozumu i inteligencji. Przekonane o swej wewnętrznej błyskotliwości, nie rozmieniamy się na drobne, goniąc po sklepach za modnym ciuchem. Jednak nawet najbardziej zagorzałe feministki przyznają, że choć raz zdobyły się na eksperyment. Odkryły, że wystarczy ubrać seksowne łaszki, a już faceci inaczej patrzą na Ciebie. Jeden przepuści w drzwiach, inny poda coś z wysokiej półki, a jeszcze inny łagodniej potraktuje ne egzaminie w czasie sesji. Kiedy indziej nawet nie spojrzą na tę samą dziewczynę, tyle że bez makijażu, ubraną w rozciągnięty sweter, luźne spodnie. Nie będą mieli ochoty przekonywać się o jej inteligencji, bo to, po pierwsze, zabrałoby im trochę czasu, a po drugie - wymagałoby trochę wysiłku. "[...] jak wszystko przychodzi łatwiej, to i rozwijać intelektualnie się trochę odechciewa.[...] Trudno będzie się przebić kobiecie, która nie dba o siebie, nawet jeśli jest tak bardzo inteligentna. Z drugiej strony wyeksponowany, seksowny ubiór odwraca uwagę od naszych zalet wewnętrznych" - sądzi Aza.

Czy jednak dla facetów?

Wiele z nas jest jednak skłonnych przyznać, że ubiera się tak, aby sprawić przyjemność swojemu facetowi albo... wszystkim mężczyznom. "Mężczyźni to esteci i tego się nie wstydzą. [...] Wszyscy oni na pewno się na chwilkę ucieszą, gdy przejdzie obok 'niezła laska', może rozmarzą się czasem" - pisze Afrodyta. Widok wpatrzonych w nas mężczyzn sprawia satysfakcję. Chcemy wzbudzać w nich pożądliwość. Czasami jesteśmy nawet skłonne założyć coś specjalnie dla nich. Częściej jednak wybieramy kompromis - ubieramy rzeczy, w których same czujemy się dobrze i które równocześnie podobają się naszym partnerom. Nie pozwalamy jednak decydować im o swoim wyglądzie. Ostateczny głos musi należeć do nas.

Przytoczone wypowiedzi pochodzą z forum dyskusyjnego "Nasze sprawy" w serwisie Kobieta

Przeczytaj także:

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas