Fashion Week w Nowym Jorku: Co zamiast tradycyjnej sukni ślubnej?
Tradycyjnie, każdy z pokazów mody damskiej kończy suknia ślubna. O ile te pokazywane w Paryżu są bardziej baśniowe, suknie ślubne z wybiegów w Nowym Jorku są bardziej praktyczne.
Na nowojorskich wybiegach trudno by znaleźć suknię ślubną w rodzaju dużej "bezy", która z trudem mieści się w drzwiach ratusza. Projektanci zaproponowali ubiory bardziej wygodne, nieco odległe od tradycyjnej sukni księżniczki.
Delpozo zaproponował suknię wzorowaną na architekturze. Wysoko podniesione ramiona bluzki, niczym skrzyła, zestawione z szerokimi spodniami z zakładkami.
Suknia Rodarte przywodzi na myśl siostry Bronte - suknia w wiktoriańskim stylu, inspirowana haftem angielskim. Ta nie musi być długa, wystarczy przed kolano, za to musi być zwiewna i z mnóstwem warstw.
Wera Wang stawia na bluzkę i spódnicę, z tym, że ta druga jest naprawdę bardzo przezroczysta, za to obficie wysadzana perełkami.
Lacoste proponuje całkowitą rewolucję: w miejsce tradycyjnej sukni ubiera pannę młodą w jasny trencz ściągnięty w talii paskiem i zapinany na stójkę pod szyją.
Michael Kors proponuje białą wersję biurowego uniformu: bezrękawnik z garniturowym kołnierzem zestawiony ze spódnicą ołówkową z dużym rozcięciem z przodu. Z kolei Tory Burch proponuje suknię, która Polkom mogłaby się skojarzyć z Zosią z "Pana Tadeusza": koronkowa, niczym halka, na szerokich koronkowych ramiączkach.
Były też w Nowym Jorku suknie z lejącej się satyny albo wprost elastyczne kombinezony. Jedno jest pewne: tradycyjna biel jest wciąż w modzie.