Moda z drugiej ręki

"Ubieram się w second- handzie"- kiedyś taka publiczna deklaracja byłaby po prostu nie do pomyślenia. Odzież używana była synonimem biedoty, zaniedbania i obciachu. Dziś po lumpeksach pomykają nawet eleganckie damy na dziesięciocentymetrowych obcasach, młode dziewczyny, ludzie starsi a nawet młodzi mężczyźni.

article cover
ThetaXstock

Ubrania używane nie kosztują wiele, mogą zatem stać się doskonała bazą do prostych zabaw krawieckich czy niekonwencjonalnych modowych eksperymentów (przodują w tym obecne królowe internetu - szafiarki).

W ich wydaniu najtańsze ciuchy z lumpeksu łączy się często z bardzo snobistycznymi. Stylizacje bywają kontrowersyjne ale na pewno nie są nudne.

Modny facet z second - handu

Second- hand to również szansa dla panów, często zbyt leniwych (a może i troszkę skąpych), którzy w jednym miejscu mogą zakupić w dobrej cenie bardzo różnorodny asortyment- od szortów przez t-shirty aż po całe garnitury. Mają oni lepszą sytuację od pań, które zalety lumpeksów poznały już dawno.

Teraz elegantek jest w sh zawsze bardzo dużo i bywa ze wydzierają sobie upatrzone sukienki czy podobno nawet podmieniają koszyki innym kobietom. Mężczyzn w sklepach z używaną odzieżą jest po prostu, póki co, niewielka garstka.

Moda z lumpeksu

Dzień dostawy w lumpeksie to prawdziwy wyścig dla każdego z amatorów odzieży z drugiej ręki. Na długo przed otwarciem można wtedy zobaczyć sporych rozmiarów tłumy oczekujące na możliwość jak najszybszego wtargnięcia i upolowania istnego cudeńka, którego nie ma nikt w całym mieście.

- No bo co to za sztuka - tłumaczy mi jedna z z szykownych dziewczyn wchodzących do sh, kupić bluzkę z Zary czy Bershki? Ich rzeczy są bardzo fajne, ale prawdziwa satysfakcję mam dopiero wtedy, gdy zdobędę coś, czego nikt inny już nigdzie nie dostanie. To emocjonujące, dlatego tu przychodzę.

Moda dla oryginalnych

Dla niektórych jednak sklep z używaną odzieżą to wciąż coś nie do przyjęcia. Nie tak dawno np. magistrat miasta Łodzi miał w planach zwalczanie sklepów z odzieżą używaną w reprezentacyjnych częściach miasta (głównie ulica Piotrkowska). Zaraz jednak posypały się gromy ze strony nie tyle zagorzałych fashionistów (choć takich też nie brakowało), co ze strony ludzi dla których second- hand to jedyna szansa na nowe spodnie czy buty.

Padały m.in. argumenty, że zlikwidowanie lumpeksów nie zniweluje złej sytuacji materialnej i nie sprawi, że ludzie z braku wyboru zaczną kupować ciuchy w ekskluzywnych sklepach. I chociaż trudno nie przyznać poirytowanym ludziom racji to działanie miasta było pewnie wyrazem tęsknoty do lat świetności nobliwej i eleganckiej Łodzi.

Ale czasy i sytuacja materialna się zmieniły. Przeciwnikom sh serwuje się ciągle jeden tekst: każda odzież, nawet od projektanta, jeśli była mierzona przez kogoś nie jest już odzieżą nową.

Nie jest to do końca prawda, bo choć w większości second- handów zachowywane są wzorowe procedury sanitarne (m.in. dezynfekcja) odzież, którą tam kupujemy czasem sporo już przeżyła ze swym właścicielem, więc jej wytrzymałość i trwałość barwy są niekiedy dość niskie.Jest to jednak, ze względu niską cenę, do przyjęcia.

Z drugiej ręki w sieci

Ostatnimi czasy powstała również zawrotna ilość sklepów internetowych "vintage" z odzieżą używaną, gdzie obciachowy dres z lat 80. może osiągnąć zawrotnie wysoką cenę, a oldschoolowe kwieciste spódnice staja się towarem na wagę złota.

Polowanie na coś ciekawego wymaga jednak wprawy i cierpliwości, średniej klasy secondo-handy ( ok. 20-30 zl za kg) to często ocean niemodnych, rozwleczonych podkoszulków i spillingowanych swetrów.

Odzież niesortowana jest o wiele tańsza niż wyselekcjonowana, więc o perełki poza dniem dostawy (czytaj: wielką bitwą kobiet) naprawdę bywa trudno.

Ale może warto spróbować?

Daria Woszczatyńska

IDmedia
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas