Reklama

Czy oddać chorego syna do ośrodka?

KIedy mój Jaś się urodził, przeżyłam psychiczny wstrząs i szok. Okazało się, że ma mózgowe porażenie dziecięce. Nie umie sam ssać, połykać, gryźć i żuć.

Teraz ma już 10 lat. W dalszym ciągu ma niedowład, ruchy mimowolne, zaburzenia w rozwoju umysłowym, mowy i padaczkę. A ostatnio lekarz wykrył u niego astmę. Przez całe życie będzie niepełnosprawny. Nie ma szans na wyleczenie. Do tej pory razem z mężem wszędzie go wozimy (do lekarza, na rehabilitację). Nasze życie to koszmar. Musimy go dźwigać, przenosić, wstawać do niego, obsługiwać go jak niemowlę. Ale ostatnio nie mamy już na to sił. Mąż miał zawał, a ja nie jestem w stanie się nim opiekować. Zaczęłam mieć problemy z kręgosłupem, no i muszę iść do pracy, bo mamy już duże długi. Jestem przygnębiona i zrezygnowana, tracę wiarę w sens życia. Ogarnia mnie silny lęk, rozpacz i bezradność. Ciągle płaczę i nie chce mi się żyć. Siostra radzi mi, aby oddać syna do ośrodka dla przewlekle chorych niepełnosprawnych dzieci. Twierdzi, że tam będzie miał lepszą opiekę niż w domu. Ale przecież to moje dziecko! Czy powinnam to zrobić? Przecież będę miała wyrzuty sumienia do końca życia.

Reklama

Karolina, 35 lat

List ukaże się w BELLI RELAKS nr 26 (w sprzedaży w poniedziałek 27 czerwca) z komentarzami internautek.

Bella Relaks
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy