Słowacka Orawa – 30 km od granicy odpoczniesz od zgiełku polskich Tatr
O tym, jak bardzo zatłoczony jest region polskich Tatr każdy z nas zdołał się już chyba przekonać. Wiecznie przeładowana „Zakopianka” i media, regularnie alarmujące o gigantycznych korkach i ślimaczym tempie podróży skutecznie wyleczyły wielu z wizyt w zimowej stolicy Polski. Jak się okazuje, wybawienie od zgiełku znaleźć można… zaledwie 30 kilometrów dalej. Na słowackiej części Orawy, która ze swoimi licznymi, turystycznymi atrakcjami wyrasta dla „naszej” strony na naprawdę poważnego konkurenta.
Każdemu, kto wybierze się za naszą południową granicę wydawać się może, że czas płynie wolniej. Podobne odczucia miałem i ja, tym bardziej, że na Słowację wjechałem przez nasze oblężone Podhale. Mijając rozległe pastwiska i rzucając okiem na majaczące po lewej Tatry kierowałem się do Trzciany. To niewielkie miasto, niegdyś słynące z garncarstwa powoli stara się rekultywować swoją historię, robiąc to w dużej mierze rękami miejscowego rzemieślnika, Ľubomíra Hoľmy. W jego szkółce można krok po kroku prześledzić proces tworzenia naczyń, a nawet... samemu spróbować swoich sił.
I serdecznie polecam tę opcję.
Rowerem do Polski... i z powrotem
Krótka wizyta w Trzcianie była jednak dopiero przystawką przed tym, na co zęby ostrzyłem sobie najmocniej: testem fragmentu Szlaku Dookoła Tatr. Odcinek, który najmocniej mnie interesował biegł z Lieska do Czarnego Dunajca, a dalej - w stronę Nowego Targu. W teorii przyjazd na Słowację po to, by rowerem... wrócić do Polski może nie wydawać się szczególnie atrakcyjny, ale wystarczy pokonać pierwsze metry by zdać sobie sprawę, że to strzał w dziesiątkę. Podczas, gdy ścieżki wokół nieodległego, leżącego po "naszej" stronie Jeziora Czorsztyńskiego są niemiłosiernie zapchane, tam trudno jest (zwłaszcza w dzień powszedni) kogokolwiek spotkać.
Możliwość spokojnego obcowania z naturą to jedno, ale osobną kwestią są fenomenalne wręcz widoki. Na całej, słowackiej części trasy rozciąga się przepiękna panorama Tatr Zachodnich, a przy korzystnych warunkach dostrzec można i majaczącą w oddali Babią Górę. Przygotowane zostały liczne miejsca odpoczynku, umiejętnie wkomponowane w dawną, kolejową infrastrukturę a dodatkową atrakcją są zaadaptowane na potrzeby dwóch kółek mosty i przepusty, nawiązujące architekturą do kolejowej architektury.
Nie trzeba się przy tym obawiać przesadnego wysiłku - brak jest istotniejszych podjazdów, wszak ścieżkę poprowadzono po trasie dawnej linii kolejowej. Serdecznie polecam! A skoro już przy kolei jesteśmy...
Szybciej niż pociąg?
Prawdziwą gratką była możliwość oglądania na żywo... wyścigu kolarzy z pociągiem. Impreza "Faster than a Tran" zakładała rywalizację peletonu z kursującym od składem, tzw. "Orawką". Liczącą 50 kilometrów trasę pokonuje on ze średnią prędkością niespełna 31 km/h. Śmiałkowie mogą sprawdzić, czy zdołają zameldować się na finiszu przed nim, a w gronie tych, którzy stanęli do rywalizacji w tym roku była między innymi mistrzyni olimpijska w slalomie, Petra Vlhova. Pytania o wrażenia była zachwycona, choć zaznaczyła, że przyjeżdżając na Orawę tak naprawdę... nie wiedziała, czego się spodziewać.
Mało? Na Orawie atrakcji jest o wiele więcej. Szeroko reklamowane są tamtejsze zamki (szczególnie godny uwagi jest ten w Orawskim Podzamczu!), a dla miłośników górskich wędrówek ciekawą opcją będzie odwiedzenie Małej Fatry czy Gór Choczańskich. Słowem - każdy znajdzie coś dla siebie.