Gwiazdka po staropolsku
Niektóre dawne zwyczaje przetrwały w naszych domach do dziś. Inne można jeszcze spotkać na nielicznych wsiach. Są też i takie obrzędy związane z Bożym Narodzeniem, o których słuch zaginął. Warto je sobie przypomnieć.
Kolędnicy z muzyką mile widziani goście
Grupy kolędników zaczynały odwiedzać domy od drugiego dnia świąt. Chodzili oni, składając życzenia szczęśliwego roku, często przygrywając sobie na skrzypkach, fujarce czy harmonii. Często nosili ze sobą różne maszkary, z których najbardziej popularną był turoń, osadzony na kiju rogaty i włochaty zwierz z kłapiącą paszczą. Częste też były pochody z papierową, podświetloną gwiazdą. Kolędnicy przebierali się za pasterzy, Trzech Króli, Cyganów. Nie mogło zabraknąć dokuczającego gospodarzom diabła i króla Heroda, którego Śmierć porywała do piekła ("Za te wszystkie twoje zbytki, chodź do piekła, boś ty brzydki"). Przebierańcy zwykle odgrywali scenki z życia Jezusa, a ich życzenia miały formę zabawnych rymowanek. Gospodarze rewanżowali się świątecznymi przysmakami i drobnymi datkami. Osobną grupę stanowili ci, którzy przynosili ze sobą pięknie wykonane szopki, zwykle z drewna. Na ich przygotowanie poświęcano niekiedy kilka miesięcy.
Opłatki białe i kolorowe
Tradycja łamania się opłatkiem ma swoje korzenie w starochrześcijańskim obrzędzie dzielenia chlebów ofiarnych. Taki, jaki dziś znamy, pojawił się w średniowieczu i był wypiekany w klasztorach i kościołach. W domach rozpowszechnił się w XVIII w. Dla ludzi przeznaczone były białe opłatki, dla zwierząt kolorowe. Stanowiły one symbol pojednania. Robiono też z nich ozdoby świąteczne: misterne wycinanki oraz tzw. ś wiaty - przestrzenne konstrukcje chroniące przed złymi mocami. Zawieszano je u powały lub zdobiono nimi podłaźniczki.
Podłaźniczka dawna choinka
Klasyczna świąteczna choinka, jaką znamy, pojawiła się w Polsce dopiero w XIX w. Zwyczaj ten przywieźli na nasze ziemie niemieccy osadnicy. Wcześniej pod sufitem wieszano tzw. podłaźniczkę zwaną też gajem, sadem lub bożym drzewkiem. Początkowo był to ucięty wierzchołek drzewa iglastego, przystrajany jabłkami, orzechami, piernikami, kolorowymi opłatkami i świeczkami. Z czasem podłaźniczki zaczęto robić ze słomy, kolorowych bibułek, tworząc tzw. pająki. Stosowano też drewniane lub słomiane obręcze, do których przyczepiano ciasteczka, wycinanki z opłatków. Podłaźniczki miały zapewnić powodzenie, urodzaj, zdrowie i życzliwość ludzką dla domowników.
Jaka Wigilia taki cały rok
Z godnie z tą zasadą tego dnia zakazane były wszelkie swary, raczej należało się godzić i wybaczać urazy. Każdy gospodarz uważał za swój obowiązek pojednanie zwaśnionych stron. W tajemnicy zapraszano obu nieprzyjaciół na wieczerzę, by podali sobie ręce i podzielili się opłatkiem. Wierzono też, że w dzień Wigilii dusze zmarłych powracają do swoich domów, aby z bliskimi świętować Boże Narodzenie. Dlatego domownicy, zanim usiedli na ławach, dmuchali na nie, by nie urazić zmarłego. Nie wolno też było wylewać wody, nie poprzedzając tej czynności słowami: "Uciekajcie dusze, bo ja wodę wylać muszę". Wiązane snopy zbóż stawiano w kącie lub słomą przykrywano podłogę - miało to zapewnić dobre plony i przypominać małego Jezusa leżącego w żłobie. Pod obrus również kładziono źdźbła siana. Niezamężne panny wyciągały je na wróżbę: zielone zapowiadały rychły ślub, blade - dłuższe oczekiwanie na konkurenta, żółte i kruche - staropanieństwo. Gospodarze obwiązywali nogi stołu sznurem, by w domu nigdy nie brakowało chleba oraz wkładali pod stół pług lub kosę, by odstraszyć z roli wszelkie szkodniki. Zapomnianym dziś zwyczajem była kradzież drobnych przedmiotów, które potem publicznie oddawano. Udana grabież zapewniała "złodziejowi" powodzenie w handlu.
12 potraw jak 12 miesięcy
Na wieczerzę podawano 12 potraw, tyle, ile jest miesięcy i ilu było apostołów. Obowiązkowo serwowano ryby, symbol Chrystusa. Szlachta raczyła się np. szczupakiem z szafranem lub okoniem z siekanym jajkiem. Dla służby przygotowywano kutię, jedną z najstarszych potraw wigilijnych. Na wsiach na stołach gościł kisiel owsiany i siemieniucha - zupa z siemienia lnianego. Należało skosztować każdego dania, by okazać szacunek płodom ziemi.
Najstarsze polskie kolędy
Pierwsze bożonarodzeniowe pieśni przełożono w XV wieku z czeskich i łacińskich śpiewników kościelnych. Zalicza się do nich m.in. kolęda "Anioł pasterzom mówił". Na początku XVII w. znany kaznodzieja Piotr Skarga napisał popularną kolędę "W żłobie leży". Z tego okresu pochodzi też "Przybieżeli do Betlejem pasterze". Sto lat później powstało wiele znanych do dziś pieśni: "Gdy śliczna Panna", "Jezus Malusieńki", królowa kolęd "Lulajże Jezuniu" oraz "Bóg się rodzi" autorstwa Franciszka Karpińskiego. Jednocześnie tworzono pastorałki - skoczne kolędy o tematyce pasterskiej. Polską wersję "Cichej nocy" ułożył Piotr Maszyński dopiero w 1930 r.
Marta Urbańska