Jak pozbyć się wyciągniętego kleszcza? Lepiej nie wyrzucaj go do toalety

Co zrobić z wyciągniętym kleszczem? To pierwsze pytanie, które przychodzi do głowy, kiedy uda nam się już usunąć pasożyta z naszego ciała. Metod jest wiele, jednak część z nich może przynieść więcej szkody niż pożytku. Jak dochodzi do zakażenia boreliozą lub kleszczowym zapaleniem mózgu? Czy kleszcza można utopić? Odpowiadamy w poniższym artykule.

Wyrwanie kleszcza to dopiero połowa sukcesu. Należy go jeszcze odpowiednio unieszkodliwić
Wyrwanie kleszcza to dopiero połowa sukcesu. Należy go jeszcze odpowiednio unieszkodliwić123RF/PICSEL

Czy kleszcz po wyjęciu wciąż jest zagrożeniem?

Ugryzienie kleszcza jest bezbolesne, ponieważ w momencie ukąszenia uwalnia on niewielkie ilości miejscowego środka znieczulającego. Mimo że jego ryjek jest grubszy i bardziej szorstki niż np. aparat kłująco-ssący u komarów, to prawdopodobnie nie poczujemy momentu wbicia kleszcza w skórę.

Ukąszenie kleszcza jest groźne z powodu dwóch chorób, które może przenosić:

  • zakażenia bakteriami Borellia (borelioza);
  • zakażenie wirusem kleszczowego zapalenia mózgu (KZM).

Obie choroby są groźne, nawet po wdrożeniu leczenia mogą prowadzić do śmierci. Ugryzienie nie jest jedynym sposobem, w jaki patogeny mogą wniknąć do naszego organizmu. Zarówno wirus KZM, jak i krętki boreliozy znajdują się w płynach ustrojowych kleszcza (w ślinie i w enzymach trawiennych).

Samo wyciągnięcie pasożyta nie eliminuje zagrożenia. Wyrwanego kleszcza należy jeszcze odpowiednio "zutylizować".

Czy kleszcza można utopić?

Można, choć nie jest to takie proste. Napięcie powierzchniowe wody wystarcza, aby niewielki i lekki kleszcz utrzymywał się na jej powierzchni. Kleszcz nie potrafi pływać, więc prędzej czy później utonie, jednak może to trwać dość długo. Do tego, w chwili śmierci na skutek uduszenia kleszcz wymiotuje, a więc uwalnia do płynu płyny ustrojowe. W ten sposób do zakażenia może dojść nawet przez niewielką rankę na palcu, który przypadkowo zetknie się ze skażoną wodą.

Badanie w kierunku boreliozy można wykonać po czterech tygodniach po ugryzieniu przez kleszcza
Badanie w kierunku boreliozy można wykonać po czterech tygodniach po ugryzieniu przez kleszcza123RF/PICSEL

Znacznie lepszy efekt przynosi topienie w alkoholu, owad zginie w ciągu niecałej minuty. Wciąż nie jest to jednak optymalna metoda pozbywania się kleszcza po usunięciu. Jaki sposób jest najskuteczniejszy i najmniej ryzykowny dla naszego zdrowia?

Co zrobić z wyrwanym kleszczem?

Według badań najlepszą metodą na unieszkodliwienie wyrwanego kleszcza jest zmiażdżenie. Aby uniknąć rozlania się płynów ustrojowych, przed zgnieceniem należy włożyć owada między złożoną kartkę papieru, a następnie położyć ją na twardej powierzchni i trzeć od góry szklanką lub innym twardym przedmiotem, w ten sposób zabijając pasożyta.

Zamiast kartki można też użyć kilkukrotnie złożonego kawałka papieru toaletowego, który następnie można spuścić w toalecie. Ważne jest, aby zrobić to PO, a nie ZAMIAST zgniecenia kleszcza.

W innym przypadku nie możemy mieć pewności, że kleszcz nie stanowi już dla nikogo zagrożenia. Co prawda szansa na to, że pasożyt wydostanie się z kanalizacji i wróci, jest niewielka, jednak jeżeli już się za coś zabieramy, warto zrobić to dokładnie. Tym bardziej że prawidłowe unieszkodliwienie kleszcza nie jest skomplikowaną procedurą.

Mam kleszcza - czy mogę pojechać z nim na SOR?

Jeżeli po spacerze znajdziemy na swoim ciele kleszcza, nie ma powodu panikować. Można usunąć go samodzielnie za pomocą specjalnej pęsety, kleszcz-karty czy pętelki, które kupimy w każdej aptece. Jeżeli nie czujemy się na siłach, albo kleszcz znajduje się poza zasięgiem naszych rąk — możemy liczyć na pomoc specjalisty. 

Jeżeli jesteśmy na wakacjach, a najbliższą placówką medyczną jest szpital, to z kleszczem można zgłosić się na SOR. Musimy się jednak liczyć z bardzo długim oczekiwaniem, gdyż z takim problemem z całą pewnością triaż zakwalifikuje nas do grupy najmniejszego ryzyka.

Zanim skierujemy się na szpitalny oddział ratunkowy, warto sprawdzić, czy tuż obok nie znajduje się punkt opieki nocnej i świątecznej. Jeżeli nie zgłosimy się na SOR z samego rana, ale np. o 15, jest duża szansa, że szybciej będzie poczekać kilka godzin i zgłosić się do lekarza dyżurnego niż przesiadywać w poczekalni SOR-u. Tam na zabieg trwający kilkanaście sekund możemy oczekiwać do późnych godzin nocnych.

Czytaj także:

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas