Rośliny zakazane w Polsce. Sadzisz w ogrodzie? Możesz zapłacić nawet milion złotych kary
Oprac.: Katarzyna Adamczak
Każdy miłośnik kwiatów i zapalony ogrodnik poszukuje wciąż nowych roślin, które będą zdobiły działkę czy ogród. W poszukiwaniach tych szczególną ostrożność powinni zachować początkujący amatorzy roślin. Zasadzenie niektórych gatunków może skutkować nie tylko milionowymi karami, ale nawet pozbawieniem wolności.
Kolumb i IGO
Cóż szkodliwego może być w zasadzeniu krzewu, który kwitnie intensywnie i wspaniale zdobi ogród? Teoretycznie — nic. Praktycznie — może stać się przyczyną wyniszczenia ekosystemu. Można by rzec, że problem rozpoczął się za czasów Kolumba, gdy podróże międzykontynentalne stały się o wiele częstsze niż dotychczas, a ładowność statków pozwalała przewozić o wiele więcej towarów niż na końskim czy wielbłądzim grzbiecie. Już za czasów Kolumba wraz z dobrami przywożonymi z Ameryki, Afryki czy Azji do Europy trafiały także nasiona roślin. Czasem przywożono je celowo, innym razem zabłąkane nasiono niesione wiatrem osiadało na skrzyni czy worku z towarami, a spadając na żyzny europejski grunt — kiełkowało.
Przez wiele wieków ludzkość nie przykładała zbyt dużej wagi do tego, co przywożono z innych kontynentów. Aż do chwili, gdy naukowcy zauważyli, że obce gatunki zaczynają wypierać rodzime, co prowadzić może do dewastacji ekosystemów. Dlatego w wielu krajach powstały listy inwazyjnych gatunków obcych (IGO), których sadzenie jest zabronione.
Króliki, barszcz i nawłoć, czyli bezpardonowe niszczenie bioróżnorodności
Chyba najbardziej znanym i spektakularnym przykładem, jak gatunek przywleczony z innego kontynentu może zniszczyć ekosystem drugiego, są króliki. Dwadzieścia cztery osobniki — tylko tyle długouchych zwierząt polecił przywieźć Thomas Austin do Australii ze swej rodzimej Anglii. W 1859 roku króliki trafiły na nowy kontynent. Okazało się, że są wybitnie inwazyjnym gatunkiem — niemal dosłownie ogołacały one australijską ziemię. W tym czasie wyginęło wiele roślin, które dziś znamy wyłącznie z opisów. Króliki miały wyjątkowy apetyt i rozmnażały się do woli, bo na kontynencie australijskim nie miały żadnych naturalnych wrogów (były nim wilki tasmańskie, ale te wyplenili ludzie, nazywając je szkodnikami). W efekcie w latach 20. XX wieku populację królików w Australii szacowano na 10 miliardów osobników.
Innym przykładem wyjątkowo inwazyjnego gatunku, którego nikomu w Polsce chyba nie trzeba przedstawiać, jest barszcz Sosnowskiego. Roślina przywleczona z gór Kaukazu jako pasza dla zwierząt hodowlanych okazała się mieć małe wymagania glebowe, co sprawiło, że bardzo szybko się rozprzestrzeniała, zabierając tym samym miejsce wzrostu dla rodzimych gatunków roślin. Nie wspominając o poparzeniach, jakie przynosi kontakt z barszczem Sosnowskiego.
Jeszcze bardziej zaskakującą rośliną, o której można przeczytać na stronie Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, jest nawłoć kanadyjska. Została do Europy przywieziona z Ameryki Północnej w XVII wieku, ze względu na jej walory ozdobne. Arystokraci chcieli cieszyć się intensywnością żółtych kwiatów nawłoci w swoich ogrodach. Okazało się, że roślina bardzo szybko się rozprzestrzenia, dużo szybciej wzrasta niż rodzime gatunki. Jej kwiaty tworzą ścisłe baldachimy, ograniczając dostęp światła, przez co rośliny w bezpośrednim otoczeniu nawłoci marnieją i umierają — przyczynia się do ograniczania bioróżnorodności.
Przez właścicieli pasiek uważana za bardzo dobre pożywienie dla pszczół. W dodatku utarło się przekonanie o wyjątkowych, prozdrowotnych właściwościach miodu z nawłoci, przez co pszczelarze chętnie ją sadzą (choć w rzeczywistości prozdrowotne właściwości ma owszem miód z nawłoci, lecz nawłoci pospolitej — Solidago virgaurea). Walki z tym inwazyjnym gatunkiem nie ułatwiają właściciele ogrodów, którzy do dziś traktują ją jako roślinę ozdobną, choć de facto należałoby myśleć o niej, jak o chwastach.
Rośliny zakazane w Polsce
Choć lista gatunków uważanych za inwazyjne jest długa, to jednak niektóre z roślin traktowane są jako zagrożenie dla Unii Europejskiej i Polski. Zestawienie szczególnie niebezpiecznych dla europejskiej i krajowej flory gatunków zwierząt i roślin zawarto w rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 9 grudnia 2022 roku. Wwożenie, sprzedaż, sadzenie czy unikanie zniszczenia gatunków zawartych w rozporządzeniu traktowane jest jako naruszenie prawa i zagrożone karą grzywny, a nawet więzienia.
Według rozporządzenia gatunkami zagrażającymi Unii Europejskiej podlegającymi eliminacji są: brunatnice, barszcz perski, chmiel japoński, hiacynt wodny, gunera chilijska, gymnokoronis dębolistny, jadłoszyn baziowaty, kabomba karolińska, komarnik wirginijski, lagarosyfon wielki, opornik łatkowaty, partenium ambrozjowate, pistia rozetkowa, rozplenica szczecinkowata, salwinia uciążliwa, smokrzyn łojodajny, tulejnik amerykański, wąkrota jaskrowata, wężówka japońska, wywłócznik brazylijski i wywłócznik różanolisnty oraz kilka innych roślin, które nie doczekały się jeszcze swoich polskich nazw. Ponadto w rozporządzeniu znajduje się też lista IGO, które już rozprzestrzeniły się na szeroką skalę, a są to: barszcz Mantegazziego, barszcz Sosnowskiego, bożodrzew (ajlant) gruczołowaty, dławisz okrągłolistny, moczarka delikatna, niecierpek gruczołowaty, rdest wielokłosowy, trojeść amerykańska.
Gatunki roślin uważane za zagrożenie dla Polski, których nie obejmuje lista UE, to: azolla drobna nazywana też karolińską, kolcolist zachodni, kolczurka klapowana, niecierpek pomarańczowy, rdestowiec czeski, rdestowiec japoński, rdestowiec sachaliński.
Zobacz również: Rdestowiec ostrokończysty (Reynoutria japonica)
Milionowe kary to jedynie początek
Jest wiele powodów, dla których zasadzenie w ogrodzie gatunków inwazyjnych jest wybitnie złym pomysłem. Poczynając od tego, że gatunki inwazyjne z łatwością rozprzestrzeniają się w ogrodzie (i poza nim), przez co negatywnie wpływają na inne gatunki. W dodatku wyplenienie raz zasadzonego krzewu inwazyjnego jest walką, którą niejednokrotnie trzeba prowadzić latami.
Znacznie bardziej dotkliwą karą za sprowadzenie do ogródka IGO są kary administracyjne, które może nałożyć Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, a które mogą opiewać nawet na milion złotych!
Naruszanie przepisów dotyczących inwazyjnych gatunków obcych, zgodnie z informacjami na rządowej stronie GDOŚ, może zostać potraktowane jako przestępstwo lub jako wykroczenie. Naruszenie pozwoleń dotyczących IGO, handel tego typu roślinami, czy celowe unikanie ich zniszczenia w określonym terminie traktowane są jako przestępstwo, za które grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Jeśli sprawca działa nieumyślnie, podlega grzywnie, ograniczeniu wolności lub karze więzienia do dwóch lat.
Sadzenie, przesadzanie, unikanie zniszczenia roślin inwazyjnych traktowane jest jako naruszenie prawa. Osobom, które dopuszczają się takiego czynu, grozi kara aresztu albo grzywny.