A ja lubię takie zakupy!
Ostatnio sprawdziłam swoje konto bankowe i przeraziłam się.
Okazało się, że mam debet! Zabrakło mi tchu ze zdenerwowania. Gorączkowo przejrzałam swoje rachunki. No tak, to przez te moje zakupy. Przypomniałam sobie, że przecież ostatnio byłam w supermarkecie i spędziłam tam aż dwie godziny... Kupowałam jak szalona, bo była przecena i zapłaciłam kartą. Wyszłam ze sklepu obładowana nowymi rzeczami. Odstresowana i dumna z siebie. Nawet nie zorientowałam się, że wydałam wszystko, co miałam na koncie, a nawet przekroczyłam limit debetu.
Kiedy w domu zorientowałam się, że jednak przeholowałam, westchnęłam ciężko. Zrobiło mi się głupio. To był już kolejny raz. A przecież już postanowiłam, że zrobię oszczędności, bo chcieliśmy kupić nową kuchenkę. Niestety, nie byłam w stanie nad sobą zapanować. I z moich zamiarów wyszły nici. Zdaję sobie sprawę z tego, że większość pieniędzy wydaję na nowe ciuchy. Wszystkie promocje i wyprzedaże to dla mnie czas żniw. Mimo tego, że moje szafy są już pełne sukienek, żakietów, płaszczyków, bluzek i sweterków, wciąż mam ochotę na nowe. Czuję się wtedy o wiele lepiej, nie myślę o kłopotach w domu, w pracy. A gdy zakładam nowo kupioną bluzkę, jestem naprawdę szczęśliwa.
Niestety, skutek jest taki, że zaczynają się problemy z płaceniem za czynsz, gaz, prąd i telefon. Bo okazuje się, że nie starcza mi pieniędzy. Co wtedy robię? Wstyd mi się do tego przyznać nawet przed samą sobą. Zaciągam pożyczki u znajomych, od koleżanek w pracy, w banku. Ostatnio przysięgłam sobie, że tym razem nie będę przez miesiąc nic kupować. Ale czy jestem w stanie dotrzymać tego postanowienia? Wątpię! Znów mnie ciągnie do supermarketu. Niedługo przecież będzie kolejna wyprzedaż w pobliskim sklepie. Potem wszystko na pewno będzie droższe... No i nie mogę pominąć takiej okazji!
Bożena, 35 l.