Całuj mnie...
Najpierw są te niezdarne, skradzione ukradkiem, podglądane u innych. Z czasem stają się coraz bardziej namiętne, zachłanne, naturalne bądź wystudiowane. Pocałunki, bo o nich tutaj mowa, są istotnym elementem miłosnej gry. Pierwsze z nich pamiętamy równie dobrze jak Pierwszy Raz.

Pocałunek w usta to zwykle zaproszenie do czegoś więcej. Od niego wszystko się zaczyna. Po pierwszym mamy ochotę na następne. Od tych niewinnych, delikatnych przechodzimy do coraz bardziej intymnych, głębokich, które mogą doprowadzić do orgazmu.
Moc pocałunku jest naprawdę wielka - gdy jesteśmy tak blisko drugiej osoby, zaczyna szumieć nam w głowie, odczuwamy rosnące podniecenie, zapominamy o całym świecie.
Dla kochanków zarezerwowane są nie tylko pocałunki w usta - na takie pieszczoty zasługuje całe ciało, a wszczególności piersi, wewnętrzna strona ud, stopy, narządy płciowe.
Na szczęście nie ma ściśle określonej liczby pocałunków, a wszelkie podręcznik sztuki całowania lepiej traktować z przymrużeniem oka. Każda para może w tej materii wymyslić coś swojego, nowego. Ważne, aby nie popaść w rytunę i nie ograniczać się z czasem jedynie do cmoknięć w policzek na powitanie, pożegnanie, z okazji imienin, itd. W związkach o dłuższym stażu pocałunki powinny być wciąż obowiązkowe przy każdym intymnym zbliżeniu, gdyż seks bez takich pieszczot jest niepełny i z pewnością nie satysfakcjonuje obie strony.