Czas na ogień...

Trwając wiernie u boku swojego partnera zauważamy, jak z biegiem czasu zmniejszają się nasze potrzeby erotyczne i jak silnych bodźców potrzebujemy, żeby je znowu obudzić.

article cover
ThetaXstock

- Brak stresu związanego z pracą, brak szefa(!), zmiana otoczenia, zmiana rytualnych codziennych czynności sprawia, że przypominamy sobie o swojej seksualności - wyjaśnia seksuolog dr Wiesław Ślósarz. - Sposoby uatrakcyjniania monotonii współżycia nie są złe (poza zmianą partnerów) pod jednym warunkiem: trzeba uwzględnić potrzeby emocjonalne i seksualne partnera, słuchać czego on pragnie i spełniać te życzenia.

Można spróbować nowych pozycji i rodzaju pieszczot, erotycznych zabawek, nietypowych prezerwatyw, stymulacji pornografią czy po prostu zmiany miejsca miłosnych igraszek. - Nie ma pieszczot gorszych i lepszych, takich, które wypada robić i takich, które porządna kobieta (prawdziwy mężczyzna) nie robi - przekonuje dr Ślósarz.

Nawet po wielu latach małżeństwa warto kierować się zasadą: czym więcej seksu, tym lepiej. Trzeba pamiętać, że aktywność seksualna ma odzwierciedlenie w naszej psychice, emocjach, relacjach z ludźmi. Czym bardziej zadowoleni jesteśmy z intymnej sfery naszego życia, tym lepiej powodzi nam się w innych jego dziedzinach.

Osoby rzadko uprawiające seks stają się natomiast gburowate, pobudzone, złośliwe i mają problemy w pracy.

Dlatego też takie wspaniałe chwile powinny trwać - w miarę możliwości przez cały rok: dni parzyste powinny być świętem mężczyzn, a nieparzyste kobiet. Wtedy nasz partner powinien być zobowiązany do spełniania naszych wszystkich zachcianek. Seksuolodzy polecają tę metodę jako receptę na dobrze wypielęgnowany związek.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas