Czas na ogień...
Trwając wiernie u boku swojego partnera zauważamy, jak z biegiem czasu zmniejszają się nasze potrzeby erotyczne i jak silnych bodźców potrzebujemy, żeby je znowu obudzić.
- Brak stresu związanego z pracą, brak szefa(!), zmiana otoczenia, zmiana rytualnych codziennych czynności sprawia, że przypominamy sobie o swojej seksualności - wyjaśnia seksuolog dr Wiesław Ślósarz. - Sposoby uatrakcyjniania monotonii współżycia nie są złe (poza zmianą partnerów) pod jednym warunkiem: trzeba uwzględnić potrzeby emocjonalne i seksualne partnera, słuchać czego on pragnie i spełniać te życzenia.
Można spróbować nowych pozycji i rodzaju pieszczot, erotycznych zabawek, nietypowych prezerwatyw, stymulacji pornografią czy po prostu zmiany miejsca miłosnych igraszek. - Nie ma pieszczot gorszych i lepszych, takich, które wypada robić i takich, które porządna kobieta (prawdziwy mężczyzna) nie robi - przekonuje dr Ślósarz.
Nawet po wielu latach małżeństwa warto kierować się zasadą: czym więcej seksu, tym lepiej. Trzeba pamiętać, że aktywność seksualna ma odzwierciedlenie w naszej psychice, emocjach, relacjach z ludźmi. Czym bardziej zadowoleni jesteśmy z intymnej sfery naszego życia, tym lepiej powodzi nam się w innych jego dziedzinach.
Osoby rzadko uprawiające seks stają się natomiast gburowate, pobudzone, złośliwe i mają problemy w pracy.
Dlatego też takie wspaniałe chwile powinny trwać - w miarę możliwości przez cały rok: dni parzyste powinny być świętem mężczyzn, a nieparzyste kobiet. Wtedy nasz partner powinien być zobowiązany do spełniania naszych wszystkich zachcianek. Seksuolodzy polecają tę metodę jako receptę na dobrze wypielęgnowany związek.