Czy lesbijka może być matką?
Wrocławski sąd ograniczył w poniedziałek Annie K., która żyje w związku partnerskim z kobietą, władzę rodzicielską nad 4-letnią córką, przekazując dziewczynkę pod opiekę babci. Prowadząca sprawę sędzia zaznaczyła, że sąd nie rozstrzygał, czy osoba homoseksualna może być matką. Proces wzbudził zainteresowanie Kampanii Przeciw Homofobii i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Wkrótce po tym do Sądu Rejonowego w Ostrowie Wielkopolskim babcia dziecka złożyła wniosek o ograniczenie władzy rodzicielskiej i ustanowienie rodziny zastępczej. Matka Anny K. zarzucała jej m.in., że jest narkomanką i żyje w "niewłaściwym środowisku". Sprawa trafiła ostatecznie do sądu we Wrocławiu, ponieważ tu mieszka matka dziewczynki. Wrocławski sąd zdecydował w poniedziałek o ograniczeniu władzy rodzicielskiej Annie K. poprzez umieszczenie 4-latki w rodzinie zastępczej u babci. Ponadto, zgodnie z orzeczeniem sądu, rodzina zastępcza poddana będzie nadzorowi kuratora, a matka i babcia dziewczynki mają podjąć terapię rodzinną.
Jak podkreśliła w uzasadnieniu wyroku sędzia Karolina Kosikowska- Kosmala, zadaniem sądu nie było ustalenie, czy osoba o orientacji homoseksualnej może być matką. "Zadaniem było ustalenie, czy babcia dziecka, która zajmuje się małoletnią od dwóch lat, powinna dalej sprawować tę opiekę, czy może przejąć ją matka" - mówiła sędzia. Kosikowska-Kosmala dodała, że zarzuty babci się nie potwierdziły, a sąd nie przekreśla możliwości, aby matka mogła w przyszłości przejąć opiekę nad dzieckiem, ale "musi to być proces rozłożony w czasie i oparty na rozwinięciu kontaktów matki z dzieckiem". Dodatkowo - według sądu - istotne jest, aby babcia i matka podjęły terapię rodzinną "mającą na celu porozumienie się kobiet w zakresie spraw dotyczących dziecka".
Jednocześnie na podstawie opinii psychiatrycznej, psychologicznej i pedagogicznej sąd stwierdził, że 23-letnia Anna K. wykazuje "pewną niedojrzałość emocjonalną", natomiast babcia "obecnie prawidłowo opiekuje nad dzieckiem i wypełnia funkcje rodziny zastępczej". Obecne na sali sądowej babcia i matka dziewczynki nie chciały komentować wyroku, nie rozmawiały też ze sobą. Anna K. szybko opuściła salę sądową, unikając dziennikarzy, natomiast jej pełnomocnik Mateusz Boznański przyznał, że spodziewał się innego postanowienia i zapowiedział apelację od wyroku. Zapytany przez dziennikarzy, czy jego klientka podda się terapii rodzinnej powiedział, że nie może za nią odpowiadać, ale "jeżeli to będzie jedyne wyjście, żeby w przyszłości odzyskać dziecko, to prawdopodobnie podejmie terapię". Adwokat przyznał jednak, że zarzuty stawiane jego klientce, w tym m.in. zarzut molestowana seksualnego dziecka, były "mocne i brutalne - i będzie ciężko to wybaczyć". "Trudno mi powiedzieć czy ewentualna terapia się powiedzie. Myślę, że konflikt jest naprawdę głęboki. Natomiast podkreślam, że orientacja seksualna mojej klientki nie ma znaczenia dla sprawy. Znaczenie ma wyłącznie fakt, że dziecko nie mieszka z matką i że jest to matka, która walczy o swoje dziecko" - dodał Boznański. Babcia 4-latki także nie chciała rozmawiać z dziennikarzami, natomiast jej pełnomocnik powiedział po ogłoszeniu wyroku, że jest "usatysfakcjonowany". "Nie będziemy utrudniać kontaktów z dzieckiem, także dotąd nie były one utrudniane. Myśmy wielokrotnie prosili o mediację w tej sprawie. W tej chwili, jeśli będzie taka potrzeba, moja klientka podda się terapii" - powiedział adwokat Piotr Stajniak.
Obecny w poniedziałek w sądzie Michał Barski z Kampanii Przeciw Homofobii powiedział, że organizacja póki co przygląda się sprawie, a nie zajmuje jeszcze stanowiska. "Jeśli sąd zrobi jakiś błąd, będziemy interweniować. Wiemy, że zarzuty babci zostały obalone przez biegłych. Pani Anna jest dorosła i jest dobrą matką" - dodał Barski. Proces obserwuje też Helsińska Fundacja Praw Człowieka.