Dlaczego babskie spotkania są takie ważne?
Ani sukcesy zawodowe, ani pieniądze nie wpływają na poziom zadowolenia z życia tak jak bliskie więzi z innymi ludźmi. Ale psychologowie odkryli coś jeszcze: kilka dobrych koleżanek bardziej przyczynia się do szczęścia niż jedna przyjaciółka.
Okazuje się, że o kobiecych relacjach wciąż da się powiedzieć coś nowego. Paul Dobransky, amerykański psychiatra, autor książki "Moc kobiecej przyjaźni", nie tylko wyjaśnia, jak serdeczne więzi z osobami tej samej płci mogą polepszyć nasze życie, ale również doradza, co robić, by przetrwały długie lata.
Drużyna nie do pokonania
Masz przyjaciółkę na śmierć i życie? To wspaniale, ale nie zamykaj się na innych. Choć wydaje ci się, że powinnaś skupić się na jednej, wybranej relacji, przekonasz się, że na poszerzeniu kręgu przyjaciółek wiele zyskasz. Pierwsza korzyść jest taka, że kolegowanie się w kilka osób umacnia więzi. Dlaczego?
Kiedy wszystkie nasze oczekiwania i potrzeby musi spełniać jedna osoba, łatwiej o rozczarowania. Stąd konflikty papużek nierozłączek mają zwykle dramatyczny przebieg. A im ich kontakty były intensywniejsze, tym częściej dochodzi do całkowitego zerwania. Zaś w większym gronie zawsze znajdzie się ktoś, kto przyjmie rolę rozjemcy.
Dobransky zwraca uwagę, że właśnie dzięki różnorodności charakterów w zaprzyjaźnionej grupie jesteśmy bardziej odporne na kryzysy. Na rozmaitych etapach życia potrzebujemy przecież czego innego. Raz pogłaskania po głowie, raz reprymendy. Jedna z przyjaciółek może nas motywować i inspirować. Druga wyciąga z opresji, a trzecia bywa pocieszycielką i negocjatorem, kiedy dochodzi do sporów.
Tymczasem przyjaźnie na wyłączność zawierają przeważnie kobiety do siebie podobne. Według psychologów to na dłuższą metę może okazać się słabością. Jeżeli oglądałaś kultowy serial "Seks w wielkim mieście", zapewne zrozumiesz, o co chodzi. Każda z czterech bohaterek była zupełnie inna, ale razem tworzyły drużynę nie do pokonania.
Kiedy rodzą się endorfiny
Dziś nawet z bliskimi znajomymi widujemy się rzadko z braku czasu. Bezpośrednie kontakty skutecznie zastępują nam media społecznościowe, komórki oraz internet. Dobransky cytuje jednak badania, które udowadniają, że bez spotkań w realu przyjaźnie nie mają szans przetrwać. Nieważne, jak często do siebie dzwonimy, czy rozmawiamy na czacie. Wyliczono nawet, ile czasu potrzeba, by zadbać o bliską (nie miłosną!) relację. Powinnaś poświęcić jej minimum godzinę przez półtora miesiąca. I nie chodzi o pisanie SMS-ów, ale o spotkania twarzą w twarz.
To kolejny argument za przyjaźnieniem się w grupie. Bo o ile z jedną osobą możesz godzinami gadać przez telefon, o tyle z trzema naraz już nie za bardzo się da. Fakt, że jest nas więcej, wymusza więc, żeby co jakiś czas umówić się w pełnym składzie. Dobransky podkreśla terapeutyczne działanie koleżeńskich nasiadówek. W zależności od potrzeb mogą zamienić się w burzę mózgów, naradę wojenną, seans relaksujący lub zbiórkę grupy wsparcia.
Psychologowie dostarczają jeszcze więcej argumentów za babskimi spotkaniami. Sprawdzili bowiem, że ich częstotliwość przekłada się nie tylko na osobistą satysfakcję, ale i na zdrowie. Endorfiny, hormony szczęścia, produkowane podczas bezpośrednich rozmów z przyjaciółmi nie tylko powodują, że patrzymy na świat z większym optymizmem. Endorfiny wspierają również system odpornościowy organizmu i likwidują fizyczny ból. Ludzie utrzymujący ożywione towarzyskie kontakty są mniej podatni na depresję i znacznie rzadziej zapadają na zdrowiu. Jeżeli w gorszym okresie zobaczysz się z przyjaciółkami, osiągniesz efekt porównywalny z zażyciem środka pobudzającego.
Kolacja na cztery pary rąk
Czy wiesz, jak najlepiej zatroszczyć się o relacje w trakcie babskiego mityngu? Nie tylko angażować się w rozmowę, odłożyć na bok smartfon, lecz także... coś przekąsić. Dobransky pisze, że dzielenie się jedzeniem ma zbawienny wpływ na poczucie więzi. Zwiększa poczucie bliskości, uczy zwracania uwagi na innych. Przecież trzeba zawczasu zastanowić się, co komu ugotować, jak rozdzielić porcje, a o siebie zadbać na końcu.
Wspólne jedzenie to dowód zażyłości i akceptacji - przeważnie unikamy posiłków z człowiekiem, którego nie lubimy. Psychologowie czasem żartują, że jest to najbardziej intymna czynność, którą można robić w ubraniu. Jest tylko jedno "ale": te wszystkie uwagi odnoszą się do jedzenia przygotowanego w domu. Zaproś więc przyjaciółki do siebie i razem przygotujcie kolację. A jeśli już wybieracie się na miasto, wybierzcie knajpkę, gdzie serwuje się dania na jednym talerzu. Ewentualnie zamówcie pizzę, którą pokroicie na kawałki. To mała rzecz, a zbliży was jeszcze bardziej.
Maria Barcz
***Zobacz materiały o podobnej tematyce***