Dlaczego nie umiem jej pomóc!
Siedem miesięcy temu umarł mój tata. Długo i ciężko chorował na raka. Dzielnie walczył, znosił kolejne chemie. Ale w końcu choroba go pokonała.

Bardzo mi go żal, ale pocieszam się myślą, że przestał cierpieć. Ja jakoś sobie radzę, ale moja mama zupełnie nie. Każdego dnia płacze, ogląda wspólne zdjęcia. Codziennie chodzi na cmentarz i przesiaduje tam godzinami. Z nikim się nie widuje. Nie dba o siebie ani o swoje zdrowie, ani o wygląd. Postarzała się o wiele lat.
Próbuję wyrwać ją z tego smutku. Dzwonię do niej kilka razy dziennie, robię jej zakupy. Chodzę do niej co drugi dzień, sprzątam, rozmawiam. Tłumaczę, że widocznie tak musiało być i namawiam, aby przestała ciągle żyć przeszłością. Proszę, aby zajęła się sobą i zaczęła żyć na nowo, ale nic do niej nie dociera. Mama zamknęła się w swoim bólu, odgrodziła od świata. Nie chce ze mną rozmawiać. Nie cieszy ją nawet kontakt z moją córeczką, trzyletnią wnuczką, którą do tej pory przecież uwielbiała.
Zaczynam już tracić cierpliwość i coraz częściej się denerwuję i wpadam w złość. Dlaczego ona tak długo rozczula się nad sobą? Pokrzykuję, aby wzięła się w garść, bo przecież musi dalej żyć! Jednak to nic nie daje, wręcz jest jeszcze gorzej. Wtedy zmieniam taktykę i ją przytulam. Płaczę razem z nią, mówię, że ja też cierpię. Mnie też jest brak taty, ale przecież życie nie stoi w miejscu. Zapraszam ją do siebie, ale ona nie przychodzi, woli swoją samotność. Nie mogę patrzeć, jak mama marnieje w oczach. Zupełnie nie wiem, jak jej pomóc! Jak długo to będzie trwać? Czy powinnam czekać, aż samo jej przejdzie czy coś robić? Ale co?!
Barbara, 34 l.