Dlaczego on się mnie wstydzi?
- Ty? Też coś! Ty to ze mną nie pójdziesz! - fuknął mój mąż i skrzywił się, patrząc na mnie pogardliwie.
Zrobiło mi się głupio i łzy stanęły mi w oczach. Kolejny raz tak mnie potraktował, kiedy zaproponowałam, że pójdę z nim do jego znajomych. Ba, było to dla mnie oczywiste, że idziemy tam razem. Ubrałam się, umalowałam, ale... On znów mnie zlekceważył i nie chciał mnie zabrać ze sobą. Czułam się tak, jakby ktoś dał mi w twarz. Dlaczego on mnie tak traktuje? To był już kolejny raz. Zrozumiałam wtedy, że on się po prostu mnie wstydzi! Czuję się zresztą od niego głupsza i gorsza. Wiem, że nie dorastam mu do pięt. Bo przecież mój mąż jest inżynierem, a ja skończyłam tylko technikum. Na państwowe studia się nie dostałam, a na prywatne nie poszłam, bo zaszłam w ciążę. Teraz nie uczę się, nie pracuję, siedzę w domu, bo zajmuję się półtorarocznymi bliźniętami. Zostałam kurą domową i tyle!
Nie mam czasu na fryzjera, kosmetyczkę, ale dbam o siebie domowymi sposobami. Kiedyś było inaczej. Wychodziliśmy razem, mieliśmy wspólnych znajomych. A on się starał, dbał o mnie. A teraz, jeśli już jest jakaś okazja, to on idzie sam, pod pretekstem, że ja przecież muszę zostać z dziećmi. Nieraz już mi mówił, że jestem głupia i nie znam się na niczym. Za mało czytam, nie ma o czym ze mną rozmawiać. Traktuje mnie jak służącą i opiekunkę do dzieci, a nie żonę i partnerkę. Przed ślubem nie przeszkadzało mu moje wykształcenie, chwalił się przed kolegami, jaką ma ładną dziewczynę.
Jestem rozgoryczona i boli mnie to. Czuję się przez to odsunięta od świata i ludzi. Poza tym boję się, że znajdzie sobie atrakcyjniejszą kobietę. A może już kogoś sobie znalazł? Mam się z tym pogodzić, czy zacząć działać? A może poczekać, aż dzieci dorosną i dopiero wtedy wyrwać się z domu?
Bożena, 35 l.