I znów weekend...
Wypełniony pracą, codziennymi domowymi obowiązkami. Już cieszysz się, że jutro powitasz sobotę. Ale czy jest się z czego cieszyć?
Od samego rana Twój dom wypełniony jest ciężką atmosferą. Pan i władca raczył się przebudzić. Jego świat legł w gruzach? Dziś NIE IDZIE DO PRACY. Nie może użyć argumentów: "Kochanie, taki jestem zmęczony. Kończyliśmy ten projekt. No i to zebranie. Wyobraź sobie - siedem godzin bicia piany!"...Na każde pytanie odpowiada burknięciem. Kupił bułki, mleko i gazetę, ale miał przy tym wyraz twarzy nieuleczalnie chorego człowieka. Przy śniadaniu patrzył tępo w talerz. Potem było już coraz gorzej. Pretensje, wyrzuty, a każda błahostka urastała do poważnego problemu.Cóż, Twój facet jest klasycznym pracoholikiem. Jego męski świat zamyka się w czterech ścianach firmy. Codziennie słuchasz zawodowych opowieści, które - tak naprawdę - interesują Cię średnio. I jak temu zaradzić?
Długotrwała terapia
Sposób pierwszy - ja też pracuję. Nie musisz cierpliwie wysłuchiwać niekończących się opowieści o jego pracy. Przejdź do kontrataku i zacznij OPOWIADAĆ O SWOJEJ. Na początku niech nie zaskoczy Cię zdziwienie na jego twarzy. Tak, on zapomniał, że Ty też uczestniczysz w tworzeniu domowego budżetu. I też możesz mieć zawodowe problemy. I być może chcesz się z nimi podzielić. Umiejętnie wciągaj go w ich rozwiązywanie. "Pracowniczy dialog" jest możliwy i nawet - momentami - inspirujący.
Sposób drugi - pokazywanie innego świata. Pochwal go za poranne zakupy. Za odkurzony pokój. Zamocowaną półkę (niech zrzędzi - jesteś cierpliwa). Za to, że był tak miły dla Twojej mamy przy rodzinnym obiedzie (choć wcale nie był aż tak miły). Pomału otworzysz mu oczy. Zobaczy, że świat to nie tylko szef, koledzy, plany i zawodowe wyzwania. Że znacznie większą satysfakcję ma się ze spaceru (choćby i krótkiego). Ze wspólnego przygotowania kolacji i przemeblowania dziecinnego pokoju. To ciężka i mozolna praca. Ale dająca efekty. Aż przyjdzie taki dzień, że o jego pracy nie usłyszysz NIC. Spróbuj.