Jak cię widzą, tak cię... kochają!

Dziwią się dziewczęta, dziwią się też kobiety, dając temu wyraz w listach do mnie, dlaczego nie mogą sobie znaleźć chłopaka, czy - w dalszej perspektywie - życiowego partnera?!

article cover
INTERIA.PL

"(..) Proszę o pomoc. Od kilku miesięcy nie jestem w stanie być dłużej z żadnym chłopakiem. Albo oni są za płytcy, albo ja za mądra (...)"; "(...) Po dwóch latach prób zainteresowania sobą pewnego kolegi wymiękłam (...) Nie nadaję się do tego typy gier (...) Teraz poświęcam się nauce, a jak kiedyś jakiś facet zwróci na mnie uwagę, to się zastanowię!"; "(...) Podobno jesteś Olu osobą doświadczoną, napisz więc, dlaczego ja, dwudziestośmiolatek, z wyższym wykształceniem, z etatową pracą w jednym z największych banków w Polsce, przystojny, bez nałogów, niezależny materialnie - nie mogę zainteresować sobą na poważnie żadnej kobiety? Czy one oczu nie mają? Kim muszę być, żeby na mnie leciały???"...

Przytoczyłam tylko kilka fragmentów Waszych listów, by oddać nie tyle ich treść, co dominujący w nich ton: "potrzebna pomoc", "ja się nie nadaję" czy " ja taki wielki, a one? na co one czekają?". Takie stwierdzenia do niczego dobrego nie prowadzą...

Trzeba bardziej wierzyć w siebie! Nie wolno się załamywać. Nie wolno traktować siebie jak "pępek świata". Warto również pamiętać, że to, co oferujemy z siebie naszemu otoczeniu wtedy, kiedy chcemy, zostało przez to otoczenie już dawno zauważone i ocenione. Przecież ludzie na nas patrzą i oceniają: codziennie, przez wiele, wiele godzin...

Sprawdza się oto, jak rzadko które inne, stare porzekadło: Jak cię widzą, tak cię piszą! Można je bardzo łatwo przystosować do naszych potrzeb, bo przecież: Jak cię widzą, tak cię kochają!

Jeżeli ONI widzą w dziewczynie czy kobiecie wyłącznie zagrzebaną w mądrościach intelektualistkę, to i owszem, pogadają, ale z uczuciami pójdą pod inny adres, gdzie może znajdą trochę kobiecości, trochę zalotów, gdzie będą mogli pokazać swoją opiekuńczość...

Jeżeli ONE widzą dwudziestoośmioletniego faceta, który od progu prawi o swojej niezależności materialnej (chociaż z drugiej strony: jaka to niezależność materialna, jeżeli pracuje się w banku?!), to raczej zaczynają się rozglądać za kimś nieco bardziej skromnym!

W tym wzajemnym poznawaniu i dobieraniu się nie ma reguł. Każda właściwie znajomość nadaje się na powieść. Warto jednak wiedzieć, że w odróżnieniu od fikcji, tworzonej przez powieściopisarza, historie naszego życia piszemy od pewnego momentu samodzielnie! I oby jak najbardziej odpowiedzialnie i mądrze!

Zastanówcie się na tym bez względu na to, gdzie teraz jesteście: nad Bałtykiem, w Tatrach, za granicą czy... za biurkiem!

Pozdrawiam wakacyjnie

Ola

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas