Jak zrozumieć język mężczyzn?
Miłość wprawdzie dodaje skrzydeł, ale nie zawsze ułatwia porozumienie. Dlatego jeśli czasem nie wiesz, co znaczą słowa partnera, pomożemy ci zinterpretować jego prawdziwe intencje.
Uważasz, że skoro on cię kocha i jesteście sobie bliscy, powinniście rozumieć się w pół słowa? Niestety, nie zawsze tak się dzieje. Bywa, że pomiędzy tym, co twój ukochany pragnie wyrazić, a tym, co słyszysz, jest przepaść. Różnice biorą się najczęściej z tego, że kobiety więcej spodziewają się po komunikacji. Płeć silnie kształtuje różne oczekiwania w tym względzie: dla nas to ogromnie ważna część związku, dla mężczyzn - niekoniecznie. Konsekwencje tych nieporozumień są bolesne. Ty czujesz się zaniedbywana, on ma poczucie winy.
W efekcie każda poważna rozmowa staje się polem minowym, którego nie da się przejść bezpiecznie. Jeśli jednak zaakceptujesz fakt, że twój partner nie jest mistrzem w wyrażaniu uczuć, zrobiłaś już pierwszy krok na drodze do porozumienia. Następnym niech będzie zrozumienie tego, co on rzeczywiście ma na myśli. Wtedy przestaniesz reagować na same słowa. Zobaczysz, że dialog pomiędzy kobietą a mężczyzną bywa możliwy. I chociaż inaczej opisują świat, dążą do tego samego. Oto lista typowych problemów, które napotykasz w rozmowie ze swoim ukochanym.
1. „Po co mamy się spieszyć. Nie lepiej byłoby poczekać?”
Jesteście razem już jakiś czas, więc wydaje ci się logiczne, że pora wreszcie zamieszkać razem. Albo ustalić datę ślubu lub przynajmniej zorganizować oficjalne spotkanie rodziców. Lecz kiedy tylko poruszasz ten temat, on ciągle się wycofuje. Prędko wyciągasz wniosek, że nie jest w tobie zakochany. A w każdym razie nie planuje wspólnego życia. Tymczasem jego reakcja może być spowodowana zupełnie czymś innym. U mężczyzn uczucia rozwijają się wolniej niż u kobiet. Nie lubią się czuć do czegokolwiek ponaglani, niespieszno im do podejmowania zobowiązań ograniczających ich wolność. I to nawet wtedy, gdy szczerze kochają.
Gdy ty jesteś przekonana, że znalazłaś wielką miłość, on dopiero próbuje uporać się z emocjonalnym zamętem i w popłochu zastanawia się, czy aby właśnie niepostrzeżenie nie przejmujesz kontroli nad jego życiem. Zanim jednak uznasz jego rozterki za odrzucenie, zaobserwuj, jak zachowuje się na co dzień. Jeśli jest blisko, troszczy się o ciebie i uwzględnia w swoich planach na przyszłość, nie masz powodu sądzić, że traktuje cię niepoważnie. Daj mu czas, by uświadomił sobie, co czuje. Kiedy będzie gotowy, sam zacznie działać.
2. „Kochanie, co przygotowałaś dziś na kolację?”
Początek wspólnego mieszkania niesie ze sobą wiele wyzwań. Rzeczywistość pod jednym dachem, niestety, rzadko dorównuje fantazjom, które snułaś w romantycznej fazie związku. Teraz przyszedł czas na podział obowiązków, zmierzenie się ze stereotypami, które oboje wynieśliście z domu, i ustalenie zasad życia we dwoje. Kobiety twierdzą, że do największej złości doprowadza je odpytywanie z tego, co zrobiły podczas nieobecności partnera. Odbierają je jak zakamuflowane oskarżenie ("Gdy ja ciężko pracowałem, ty oglądałaś telewizję"), ewentualnie próbę ugruntowania swojej dominującej pozycji ("Masz dbać o dom, ale nie licz, że ja kiwnę palcem").
Nawet tym z nas, które lubią gotować, wydaje się, że mężczyzna usiłuje w ten sposób narzucić rolę niewolnicy, której przecież nie zamierzają odgrywać. Tymczasem on jest zaskoczony twoją nerwową reakcją. Przecież gdy pytał mamę, co jest na obiad, ona nigdy się nie obrażała! Postaraj się uwierzyć, że kiedy ukochany po przyjściu do domu pyta o kolację, wcale nie zamierza udowodnić, że twoje miejsce jest w kuchni. Kierują nim stare nawyki, a czasem tak właśnie okazuje radość, że za chwilę razem coś zjecie. Zamiast więc robić wykład o równouprawnieniu, wyjaśnij, czemu nie podoba ci się jego bezpośrednie postawienie sprawy.
Postaraj się nie używać ogólników w rodzaju: "Traktujesz mnie jak służącą!", ale wytłumacz, że wolałabyś, by najpierw zainteresował się, jak minął ci dzień, ponieważ wtedy lepiej odczuwasz jego troskę. Twoja irytacja może być większa, jeśli nie dokonaliście jeszcze podziału zadań. Gdy ustalicie, kto jest za co odpowiedzialny, nie uznasz jego zachowania za demonstrację siły i próbę narzucenia ci jego reguł.
3. „Nie przejmuj się, na pewno sobie poradzisz!”
Przeżywasz trudny okres. W pracy zrobiło się nerwowo, pokłóciłaś się z przyjaciółką, od jakiegoś czasu nie możesz pozbyć się przewlekłej infekcji. Czujesz, że za moment eksplodujesz, więc skarżysz się ukochanemu. Liczysz na serdeczną rozmowę, podczas której on skoncentruje na tobie 100 proc. uwagi, następnie okaże współczucie i udzieli wsparcia.
Tymczasem partner kwituje wszystko krótkim stwierdzeniem, które według ciebie świadczy wyłącznie o tym, że ma twoje problemy w nosie. Odnosisz wrażenie, że po prostu usiłuje cię zbyć. Nie martw się, to nie znaczy, że nie przejmuje się twoimi kłopotami. Gdy mężczyzna widzi, że jego ukochana jest przygnębiona, doświadcza wielu sprzecznych uczuć.Robi mu się przykro i myśli, jak zareagować. Najchętniej podjąłby konkretne działanie, a jeśli w ten sposób nie może pomóc, staje się bezradny.
Ta świadomość sprawia z kolei, że czuje się jak nieudacznik. Pamiętaj, że mężczyźni od dziecka trenują ukrywanie smutków i porażek: nie zwierzają się z nich nawet bliskim i przyjaciołom, bo to w ich mniemaniu świadczy o słabości. Dlatego są zdezorientowani, kiedy ktoś otwarcie wyraża przy nich swój żal. Nie spodziewaj się więc od niego słownego pocieszania. Zwróć uwagę, czy usiłuje poprawić ci humor w inny sposób. Wyręcza w obowiązkach, nieproszony robi zakupy, a może czulej przytula? To najlepszy dowód, że twój nastrój nie jest mu obojętny.
4. „Wychodzę, wrócę późno. Nie czekaj na mnie”
Kiedy kobieta słyszy takie słowa, w jej głowie zazwyczaj zapala się czerwona lampka ostrzegawcza. Oczami wyobraźni widzi huczną zabawę, lejący się strumieniami alkohol, a jego w ramionach innych kobiet. Lub co gorsza randkę we dwoje, bo pewnie skłamał, że wychodzi do miasta z kumplami. W rezultacie nie przyjmuje do wiadomości komunikatu, że on wybiera się na męski wieczór i na wszelki wypadek woli nie podawać godziny powrotu. Informacja brzmi w jej odbiorze następująco: "Wychodzę, bo znudziło mi się twoje towarzystwo. Mam nadzieję, że kiedy wrócę, będziesz spać, to oszczędzi mi twoich pretensji".
Skoro partner przestał być czuły i nie pragnie już spędzać razem każdej wolnej chwili, wniosek jest oczywisty - już nie kocha. A jak to wygląda z jego perspektywy? Mężczyźni w przeciwieństwie do kobiet rzadziej podporządkowują każdy aspekt swego życia miłości. Nie chcą, by ich kształtowała od nowa i wprowadzała rewolucję w dotychczasowych przyzwyczajeniach. Dawniej ukochany spędzał każdą minutę w twoim towarzystwie, teraz pragnie powrócić do okresu, gdy miał czas na ulubione zajęcia: sport, hobby, oglądanie meczów w pubie. Dla niego zdobycie ciebie było zadaniem, które wykonał. Nie sądź, że to w jakikolwiek sposób umniejsza wartość waszego związku. Jego podejście odzwierciedla to, jak postrzega życie. Z męskiego punktu widzenia polega ono bowiem na ciągłym podejmowaniu wyzwań i nieustannej rywalizacji.
Zabiegając o twoje względy, sięgnął po środki gwarantujące mu sukces. Poświęcał ci uwagę, przynosił kwiaty, zasypywał komplementami, oglądał komedie romantyczne i chodził na zakupy. Dziś, kiedy jesteście parą, uznał,że etap uwodzenia dobiegł końca. Nie oznacza to, że jego uczucie minęło. Weszło po prostu w fazę stabilizacji. Dlaczego jednak mówi o swym wyjściu w szorstki i bezpośredni sposób, który wzbudza w tobie niepokój? Większość robi tak z lęku. Obawiają się dwóch rzeczy. Pierwszą jest twoja reakcja, drugą - bycie uznanym za pantoflarza.
Partner rozumie, że jego wyjście prawdopodobnie spotka się z twoim oporem. Boi się jednak, że ewentualne negocjacje pozbawią go męskości (do strachu przed całkowitą dominacją partnerki przyznaje się aż 40 proc. panów). Stąd woli zakomunikować ci w sposób niepozostawiający żadnych złudzeń: "Nie zamierzam prosić o zgodę na wyjście za każdym razem, gdy umówię się z kolegami". Jak zareagować? I dź spać lub przyjemnie spędź czas podczas jego nieobecności. Jeśli okażesz partnerowi zaufanie, będzie to najlepsza inwestycja na przyszłość.
Maria Barcz