Każdy może zostać wybrany...
Ewa poznała ich niemal jednocześnie: Alek był kierowcą, a Daniel pasażerem samochodu, w który wjechała w sobotnie popołudnie, kiedy spieszyła się do teatru. Obaj, zwabieni jej urokiem osobistym, na wyścigi informowali ją, co tak naprawdę się stało, że to jej wina, ale że za wszystko i tak zapłaci ubezpieczyciel ... Potem obaj wręczyli jej swoje wizytówki.
Wieczorem, przepełniona jeszcze wrażeniami ze spektaklu, przeżywająca swoją przedłużającą się samotność, sięgnęła po dwa kartoniki. Alek: sales manager, nazwa firmy, telefony... Daniel: prezes zarządu, nazwa firmy, telefony...
Wrócił obraz sprzed kilku godzin: dość wysoki szatyn mówił do niej łagodnym głosem, że nie miał innego wyjścia i nie miał szans na ucieczke swoim autem... Jego kolega, trochę niższy, właściwie zdawał się prawie przyznawać, że to jego wina, bo ... zagadał kolegę...
Spotkała ich kilka dni później na ulicy. Każdy po kolei, jakby się umówili, wręczył jej karteczkę z zaproszeniem na wieczór w filharmonii. Poszła tam z Alkiem, Daniela nie spotkała. Daniel zadzwonił do niej tego samego dnia wieczorem i wprosił się na kolację... Była zaskoczona, ale i mile podrażniona tym ogromnym zainteresowaniem ze strony dopiero co poznanych mężczyzn...
Takie gry i zabawy trwały kilka miesięcy. Wydobyłam z Ewki tyle tylko, że z jednym z dwóch "samochodowych" amantów spotkała się kilka razy trochę bardziej na poważnie. Którego wybrała?
Wybrała Piotra, swojego kolegę z liceum, za którego dwa miesiące temu wyszła za mąż...
Ola