Kobieta i mężczyzna - bardzo różne związki...
Wspólnota dwojga ludzi inna niż klasyczny związek małżeński bywa ostro krytykowana w wielu środowiskach. Bywa jednak efektem wyboru dwojga dorosłych osób i - pomijając wszelkie inne względy - ma także prawo istnienia w społeczeństwie.
Zastrzegam, że nie jest moim celem wartościowanie ludzi, którzy chcą takie związki tworzyć. Zakładam, że dorosły człowiek potrafi ocenić, czy jego postępowanie nie krzywdzi innych, albo czy jest na tyle odporny, by znieść ewentualną, wiążącą się z takim związkiem życiową porażkę.
"Teraz wiem, że straciłam dwa lata. Na ostatnim roku studiów poznałam kogoś, kto mi zaimponował, dał oparcie, mówił, że kocha (...) Byliśmy dwa lata razem. On, prawie dwa razy starszy ode mnie, nie krył tego, że wychodząc ode mnie wraca do żony (...) Nie wiem, na co liczyłam. Byłam doceniana, wydawało się, że kochana (...) Dobrze, że spotkałam na swojej drodze kogoś innego (...) Wtedy nagle zrozumiałam wiele z tego, co powinnam rozumieć dwa lata wcześniej (...)" - napisała Karolina.
Nie napisała, co zrozumiała, bo prawdopodobnie trudno byłoby to opisać. Karolina po prostu dojrzała! Szkoda tylko, że dojrzewała poprzez dwuletni związek, który teraz umieszcza w szufladce z napisem "czas stracony". Nie jest on, dzięki temu doświadczeniu, taki stracony do końca. Mało tego: gdyby był taki "tracony", to nie trwałby dwa lata!
Pisząc tu o związkach mam na myśli coś więcej niż "chemię", kilka spotkań, chwilowe zauroczenie czy miłosne incydenty. Trzeba to odróżniać, bo przecież każde zetknięcie płci jest inne i trudno dawać komukolwiek rady w rodzaju: "róbcie tak i tak, a będzie dobrze". Czasem jest dobrze, czasem nie - przecież na tym właśnie to wszystko polega...
Raczej nikogo nie dziwi już fakt, że Ona i On decydują się na wspólne zamieszkanie. W takich przypadkach przyjaciele i znajomi - wraz z upływem czasu - mają raczej towarzyski problem z rozstrzygnięciem, co taka para zrobi, jeżeli w związku będzie się miało pojawić dziecko. Gdy tak się dzieje, raczej kończy się ślubem, bo taka "legalizacja" pozwala uniknąć wielu administracyjnych kłopotów z jego późniejszym wychowaniem.
Tzw. opinia publiczna dziwnie reagowała przed laty na związki z różnicą wieku: on dwudziestolatek, ona czterdziestolatka lub odwrotnie. Padały sakramentalne pytania: "co ona w nim widzi"? "co on chce udowodnić, że wybrał właśnie ją"? i inne, podobne. Obecnie wydaje się, że "opinia" pogodziła się już z tym, że to nie ona decyduje...
Sygnalizując złożoność i skomplikowanie różnych związków zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, jak wielkie jest to zagadnienie. Niemniej: jeżeli ten właśnie fakt uświadomimy sobie przed, a nie po wejściu w taki związek, tym większą mamy szansę na wspólne, partnerskie szczęście, a nie na samotną, przepłakana porażkę...
dr Aldona Wacławik