Koniec mitu o monogamii kobiet

Penelopa, która przez dwadzieścia lat czekała na swojego tułającego się po świecie męża, na całe stulecia stała się symbolem kobiecej natury - wiernej i monogamicznej. Dzisiaj monogamiczna natura kobiet okazuje się być równie fikcyjną figurą, jak sama Penelopa.

article cover
INTERIA.PL

Te wydarzenia, to część badań przeprowadzonych przez Russela Clarka i Elaine Hatfield. Pokazują one, że kobiety są mniej skłonne do podejmowania przypadkowych stosunków seksualnych. Dla jednych to świadectwo wrodzonej powściągliwości kobiet, dla innych - wynik presji kultury, która stawia kobietom określone wymagania. Czy w naturze kobiet rzeczywiście leży powściągliwość?

6 lat swobody seksualnej

Clark i Hatfield prowadzili swoje badania na zachodnich uniwersytetach. Zgoła inne zwyczaje panują wśród młodych Liberyjek z plemienia Sarpoe. Chociaż dziewczyny zostają tam wydane za mąż jeszcze w dzieciństwie, o monogamii nie ma mowy. Pełnymi garściami korzystają ze swobody seksualnej, jaką zapewnia im zwyczaj "pe-pe".

Kiedy dziewczynki z Sarpoe zaczynają dojrzewać, przechodzą trzyletni okres wtajemniczenia, podczas którego uczą się między innymi przyozdabiać ciało tak, aby wyglądać jak najbardziej atrakcyjnie. Po ukończeniu owej bush - school, młode mężatki przez sześć lat żyją w stanie "pe - pe". Gerard Periot, który opisał zwyczaje ludu Sarpoe, tak charakteryzuje ten okres: "jest już zamężna, a jednak mimo to może sobie wziąć jakiego tylko chce kochanka, a zarówno jej rodzinie jak i mężowi nic do tego". Dziewczęta korzystają z całkowitej swobody seksualnej za przyzwoleniem i aprobatą całej społeczności: "nie ma mowy o tym, żeby ktokolwiek odnosił się do nich pogardliwie. Dziewczyny żyjące pod dachem kochanków mają renomę miejscowych piękności. Są godne pożądania i jak najbardziej pożądane. Gdyby nie były już mężatkami, otrzymywałyby wiele propozycji zamążpójścia" - pisze Gerard Periot w książce "Przez noc wielkich drzew". Młode mężatki z dumą obnoszą się z ogromnymi tatuażami i nacięciami na skórze oznaczającymi kolejnych oblubieńców.

Dzieci z grzeczności

Kobiety mogą się w tym czasie nie tylko wyszumieć, także ale urodzić dzieci. "Jeżeli nie jest bezpłodna, może mieć w tym okresie tyle dzieci, ile zechce. Gdy jej "pe-pe" dobiegnie końca, wszystkie dzieci będą jednak dziećmi nie jej amanta, ale męża" - pisze Periot, a co więcej : "Powinna mieć dzieci! Jest to jak gdyby reguła elementarnej grzeczności, niemal obowiązek. Powinna je mieć i z pierwszym kochankiem, i z drugim i z trzecim, z każdym, którego zechce sobie wziąć" - relacjonuje Periot. Po sześciu latach "pe-pe" kobieta przenosi się do chaty swojego męża wraz ze wszystkimi dziećmi, aby rozpocząć normalne życie rodzinne. Pojęcie "dzieci nieślubnych" nie istnieje - widać geny plemienia Sarpoe nie są zbyt samolubne.

Na zakupy genowe

Liberyjki z Sarpoe nie mogą decydować za kogo wyjdą za mąż, ale mogą decydować, z kim będą miały dzieci. Europejki i Amerykanki mogą decydować o jednym i o drugim. I niekoniecznie do obu ról wybierają tego samego pana. Mężczyźni, którzy świetnie się nadają do pomocy w wychowywaniu dzieci, niekoniecznie muszą dysponować najlepszym zestawem genów. Według psychologów ewolucyjnych, panie od wieków znają sposób na rozwiązanie tego problemu - gene shoping, czyli zakupy genowe. Tą elegancką nazwę naukowcy stosują wobec zachowania tradycyjnie określanego jako "skok w bok". Szkocki profesor David Perrett posunął się do stwierdzenia, że skłonność do zdrady jest zapisana w kobiecym genomie.

Według austriackiego socjologa Karla Grammera, który analizował zachowanie mężatek w wiedeńskich dyskotekach, panie są bardziej skłonne do zdrady podczas dni płodnych. Pokazują też wtedy dużo więcej ciała, mimo że genowe zakupy muszą być prowadzone dyskretnie. Panowie z zachodniego kręgu kulturowego są bowiem mniej tolerancyjni od swoich Liberyjskich kolegów i tropią nieswoje dzieci przy pomocy testów DNA.

Koniec Penelopy?

Wzrastająca popularność testów na ojcostwo przyczyniła się do odkrycia wielu tajonych sekretów. Postawę wiernej Penelopy trudno jest zachować paniom, które bynajmniej nie muszą czekać na swoich mężów latami. Również seksuologowie nie pozostawiają złudzeń: "Monogamiczna natura kobiet to stereotyp" - twierdzi prof. Zbigniew Lew-Starowicz.

Według danych Towarzystwa Doświadczalnych Badań Socjologicznych w Hamburgu, co najmniej 40 proc. Niemek ma na koncie przynajmniej jedną zdradę. W Polsce do "skoku w bok" przyznało się 16 proc. pań. Jeszcze częściej niż zdrada zdarza się kobietom zmiana partnera. Według raportu Durexa z 2005 r., jedynie 33 proc. pań zapewnia, że miało w życiu tylko jednego partnera, a najczęściej deklarację taka składają osoby między 16 a 20 rokiem życia. Po 55 roku już tylko 3 proc. respondentów oświadcza, że miało jednego partnera. Alina Henzel - Korzeniowska, psycholog, psychoanalityk, ekspert na forum: www.seksuologia.org.pl mówi: "Z perspektywy mojej praktyki mogę powiedzieć, że kobiety w równym stopniu jak i mężczyźni doświadczają chęci kontaktów z wieloma partnerami i mają takie kontakty", dodaje też: "aktywność kobiet w tym zakresie w dużym stopniu wynika z ich zdolności do kochania drugiej osoby co wiąże się z bliskością emocjonalną, zaufaniem, intymnością".

Zmiana na lepszy model

Na postawy kobiet wpływ mają zatem nie tylko geny, ale i uczucia: "gdy kobieta kocha, nie ma ochoty na kontakty z innymi mężczyznami - mówi Alina Henzel-Korzeniowska i dodaje - często jednak zdarza się, że kobieta początkowo przekonana o swoich uczuciach, po pewnym okresie wspólnego życia, mieszkania razem i borykania się z problemami dnia codziennego, zaczyna podejrzewać siebie, że jednak nie kocha tego mężczyzny lub też nie czuje zaangażowania emocjonalnego ze strony partnera. Zaczyna wtedy rozglądać się za innym". Wiele kobiet prowadzi tego typu poszukiwania latami, angażując się w coraz to nowe związki. "Kobietom łatwiej być monogamistkami, jeśli  normy obyczajowe lub/i  religijne są istotne  w ich systemie wartości. One mają dużo siły żeby pracować nad związkiem, nawet kiedy miłość wygasa" - zauważa Alina Henzel-Korzeniowska.

Wpływ kultury i religii na zachowanie kobiet potwierdza również prof. Bogusław Pawłowski, antropolog z Uniwersytetu Wrocławskiego: "tam, gdzie następuje uwolnienie z więzów kultury i zachowania są bardziej naturalne, okazuje się, że kobiety nie są tak monogamiczne". Według prof. Pawłowskiego, kobiety są wprawdzie bardziej monogamiczne od mężczyzn ponieważ z biologicznego punktu widzenia "nie przynosi im zysków kojarzenie się w krótkim czasie z wieloma partnerami", jednak jeżeli mają możliwość znalezienia partnera o lepszych cechach, robią to. "Oczywiście, większość kultur działa w ten sposób, aby zmniejszyć ryzyko poligamiczności kobiet, ponieważ mężczyźni nie chcą inwestować swoich zasobów w wychowywanie cudzych dzieci" - dodaje prof. B. Pawłowski.

Nie wszędzie udaje się to z równym skutkiem - są bowiem kraje, gdzie nawet 30 proc. dzieci wychowywanych w małżeństwach nie jest potomstwem mężczyzny, który wierzy w to, że jest ich ojcem. Kobiecej wierności nie zapewni ani matka natura, ani kultura, która jest coraz mniej represyjna w tym względzie. Nie znaczy to, że panowie muszą załamywać ręce. Panie, które są szczęśliwe w związkach, podejmują zazwyczaj decyzje po ich myśli, niezależnie od jakości genów i mód kulturowych.

Izabela Grelowska

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas