Kryzys małżeński
Rozmowa z psycholog, psychoanalityk Aliną Henzel-Korzeniowską
Alina Henzel-Korzeniowska: Najogólniej mówiąc, kryzys jest punktem przełomowym, zwrotnym w określonej sytuacji, która już od jakiegoś czasu ulegała załamaniu. Pojęcie kryzysu nie jest zarezerwowane tylko dla związku małżeńskiego. Kryzys może występować w grupie, w chorobie, w sytuacji politycznej, w negocjacjach i wielu innych zjawiskach społecznych i przyrodniczych. Jest to najtrudniejszy moment i prowadzi do przesilenia, które w rezultacie wywoła zmianę. I tak się dzieje w związkach małżeńskich. Załamanie stabilnej dotąd sytuacji emocjonalnej między dwojgiem osób nie może trwać wiecznie, ponieważ wiąże się to z dużym obciążeniem psychicznym. Przychodzi moment, że któraś osoba tego nie wytrzymuje i swoim zachowaniem, decyzją prowokuje do radykalnej zmiany, która ma wyeliminować stan kryzysu. Zmiana może mieć charakter pozytywny i takiego efektu po kryzysie należy życzyć wszystkim parom. Niestety nie zawsze zmiany te bywają korzystne dla obydwu stron. Może pojawić się jakaś strata (materialna, emocjonalna). Ale największą korzyścią jest to, iż pojawia się ulga, znika stan ogromnego napięcia emocjonalnego towarzyszący obydwu osobom.
Jakie są symptomy zbliżającego się kryzysu?
A.H-K: Same konflikty nie są przejawem kryzysu. Tam, gdzie nie ma sporów, można powiedzieć, iż związek nie żyje, jest poniekąd martwy. Wskaźnikiem zbliżającego się kryzysu są coraz częściej pojawiające się wulgarne wyrażenia, chęć obrażenia partnera i odchodzenie od przyczyny sporu na rzecz nic nie wnoszącej kłótni, szukanie do niej pretekstów. Jeśli konflikty pojawiają się coraz częściej - zwiastują kryzys. Innym sygnałem jest zauważalna przez przynajmniej jednego partnera rosnąca niechęć do przebywania razem. Przejawem ewidentnego kryzysu jest unikanie seksu wynikające z niewielkiej lub żadnej satysfakcji płynącej z tej aktywności oraz z negatywnego stosunku do partnera. Wczesne symptomy kryzysu mogą być widoczne dla otoczenia już przed ślubem, chociaż niezauważone jeszcze przez partnerów.
Po jakim czasie najczęściej dochodzi do pierwszego kryzysu w związku?
A.H-K: Wyniki większości badań akcentują czas chronologiczny. Ja jednak jestem przeciwna mówieniu w tej kwestii o jakichkolwiek regułach czasowych. Słowo wyznacza zachowanie. Jeżeli nastawimy się, że po jakimś określonym okresie czasu dochodzi do kryzysu, to zwiększamy "szansę" na jego wywołanie. W rzeczywistości jest to bardzo indywidualna sprawa i przebiega indywidualnie w każdym związku. Kryzysy nie zależą od upływającego czasu, ale od zachodzących wydarzeń dotyczących pary.
Na jakim tle najczęściej dochodzi do kryzysów?
A.H-K: Do pierwszego kryzysu może dojść w momencie np. wygaśnięcia początkowej silnej fascynacji erotycznej, wspólnego zamieszkania czy nawet ślubu. Po zawarciu małżeństwa paradoksalnie sytuacja zmienia się zamiast na lepsze - na gorsze. Formalizacja związku często powoduje, że ludzie przestają się starać, zapominają o przysiędze, czują się pewni swoich praw do drugiej osoby i zaczynają je egzekwować. Pojawienie się dziecka jest kolejnym trudnym momentem w relacji małżonków. Kobieta, zostając matką, całe swoje uczucia przerzuca na dziecko, niejako wykluczając ojca, który zaczyna się czuć niepotrzebny. Odmienna koncepcja wychowania dziecka, wywodząca się z różnych tradycji rodzinnych obydwu rodziców, również może doprowadzić do kryzysu. Sam upływ czasu powodujący zmiany fizyczne, starzenie się biologiczne organizmu bywa częstym źródłem kryzysu. Szczególnie uwidacznia się to przy okazji okrągłych rocznic urodzin oraz w momencie wejścia w okres menopauzy i andropauzy. Mężczyzna, widząc oznaki starzenia, często próbuje poprawić swój wygląd i szuka potwierdzenia swojej atrakcyjności u innych partnerek. Kobieta, która całe swoje dotychczasowe życie koncentrowała na dzieciach, rezygnując z dbałości o samą siebie, jest w szczególnie trudnej sytuacji, gdy dorosłe już dzieci odchodzą z domu. Jej poczucie wartości i sensu życia dramatycznie zostaje zaburzone. Czuje, że nie ma nic do zaoferowania swojemu mężowi. Staje się drażliwa, nerwowa, co jeszcze dodatkowo zaburza jej relacje z partnerem. Przyczyną kryzysu mogą być także uzależnienia, przemoc, choroba czy problemy finansowe.
Znamy już symptomy kryzysu, wiemy, które sytuacje mogą go wywołać - wyposażeni w taką wiedzę, co możemy zrobić, żeby kryzysu uniknąć?
A.H-K: W każdym związku musi dochodzić do konfliktów i nie należy się ich bać. Ważne jest, aby partnerzy potrafili ze sobą rozmawiać. Nie wolno lekceważyć sygnałów, które wysyła druga osoba. Lepiej wprost zapytać o przyczynę i samemu również komunikować swoje uczucia, a nie pozostawać w sferze domysłów. Domysły rodzą kolejne domysły, co jeszcze bardziej oddala nas od siebie...
I tu zachodzi trudność: mężczyzna z reguły niechętnie wdaje się w analizowanie problemów, ponad słowa stawia czyny, a zbytnie roztrząsanie uczuć uważa za niemęskie i stara się tego unikać. Jak w tej sytuacji nakłonić go do rozmowy?
A.H-K: Nie wszyscy mężczyźni znają tę oczywistą prawdę, że kobieta potrzebuje słów. Czasem wystarczy im o tym spokojnie powiedzieć. Trzeba przy tym unikać tonu rozżalenia, pretensji i oskarżeń, tylko po prostu powiedzieć o swoich odczuciach i konkretnych oczekiwaniach pod jego adresem.
Jak radzić sobie z kryzysem: przeczekać, aż sam minie, próbować go samodzielnie pokonać czy zwrócić się o pomoc do psychoterapeuty?
A.H-K: Bierne czekanie nic nie da. Będą rosły nieporozumienia, wzajemne pretensje i nawarstwiające się problemy. Nawet kiedy już minie sytuacja kryzysowa, trudno będzie naprawić powstałe spustoszenia. Wyjście z kryzysu wymaga aktywności obydwu stron, ale bez szczerej rozmowy niczego się nie osiągnie. Ostatnio coraz częściej pary w sytuacji kryzysowej korzystają z psychoterapii małżeńskiej. Psychoterapeuta jako osoba niezaangażowana w związek potrafi bardziej obiektywnie ocenić sytuację. Pełni też rolę "tłumacza" dla par, które nie wypracowały sobie własnego sposobu porozumiewania się. Małżonkowie uczą się mówić w taki sposób, aby mogli siebie usłyszeć. Nie chodzi o to, aby w obecności specjalisty rozwiązywali swoje problemy, ale żeby nauczyli się rozmawiać ze sobą, nie pogrążając się w kolejnych konfliktach. Niekiedy równolegle stosuje się terapię indywidualną. Czasem wystarczy, że jedna z tych osób pracuje pod okiem specjalisty nad zwiększeniem samoświadomości, żeby miało to pozytywny wpływ na cały związek.
Czy każdy kryzys można przezwyciężyć, czy może zdarzają się takie sytuacje, w których nie warto już starać się o utrzymanie związku?
A.H-K: Zdarza się, że terapia kończy się decyzją o rozstaniu. Jeśli decyzja taka rodzi się w trakcie terapii - jest przemyślana i obydwie strony są jej pewne. Każdy kryzys można przezwyciężyć, jeżeli pozostało wzajemne uczucie i chęć bycia razem pomimo wszystko. Wówczas wystarczy wypracować sobie nowy system wzajemnego porozumiewania się. Są jednak przypadki, że w miarę postępowania terapii małżeńskiej ludzie dochodzą do wniosku, że więcej ich dzieli, niż łączy, i nie znajdują powodów do odbudowy związku.
Mówi się "co nas nie zabije, to nas wzmocni" - czy dotyczy to także małżeństwa?
A.H-K: Sytuacje kryzysowe są często próbą miłości dla związku. Ludzie, którzy się kochają, potrafią pokonać razem każdy kryzys. Składając przysięgę małżeńską, nie do końca jesteśmy świadomi, jaką odpowiedzialność na siebie bierzemy, do czego tak naprawdę zobowiązują nas wypowiadane słowa. Dopiero w sytuacjach kryzysowych, które są nie do uniknięcia w każdym związku, poznajemy siebie, partnera i przekonujemy się o sile własnych uczuć. Każdy kryzys jest niebezpiecznym egzaminem praktycznym dla związku. Jeżeli jednak uda się go razem pokonać, wzrasta wzajemne zaufanie i wiara w sens bycia razem.
MAGAZYN WESELE / Rozmowę przeprowadziła Renata Rychlik