Miłość z ołówkiem w ręku

Nie ma prawdopodobnie niczego wspanialszego od uczucia, jakie może połączyć dwoje ludzi. Trudno jednak żyć wyłącznie miłością.

article cover
INTERIA.PL

Jak to wszystko skalkulować? Czy można tego dokonać? Bo przecież jak zbilansować takie wartości, jak miłość, kasa, czas, mieszkanie, jedzenie, wolność i na przykład młodość?

Czytam coraz częściej w Waszych listach: "(...) Widzimy się tak naprawdę dwa razy w tygodniu (...). Soboty schodzą nam na nadrabianiu zaległości we wzajemnym cieszeniu się sobą i rozmowach, których dominującym tematem jest to, że nasze plany musimy jeszcze odłożyć na nieokreśloną przyszłość (...)".

Smutne są takie listy. Piszą je częściej dziewczyny i kobiety, które - zaangażowane poważnie w związek z mężczyzną - zwykle wcześniej zaczynają myśleć o wspólnej przyszłości, o urządzeniu przyszłości. Piszą też mężczyźni: sfrustrowani brakiem pracy, wkurzeni głupotą przepisów, niecierpliwi, błąkający się między skorumpowanymi urzędnikami a kolesiami, którzy żądają "działki" za byle przysługę.

Ze smutnych słów jednak, jeżeli pisane są ręką osoby naprawdę zakochanej - a to można wyczuć po przeczytaniu kilku zdań - wieje zwykle mimo wszystko optymizmem. Osoby zakochane z wzajemnością patrzą przecież na świat z nadzieją...

I to ta nadzieja podpowiada czasem rozwiązania najtrudniejszych sytuacji. Rozwiązania, których trudno szukać w podręcznikach, a które można znaleźć mając w sobie siłę uczuć!

Pisze oto Marta z Rzeszowa: "(...) Nie miałam pracy, byłam na trzecim roku studiów, trochę dostawałam od rodziców, trochę dorabiałam korepetycjami z angielskiego. On kończył studia, ale pracował jako rozwoziciel towarów w firmie kurierskiej. Widywaliśmy się kilka razy w tygodniu po kilka godzin. Najbardziej przeszkadzała mi jego nieobecność, ale wiedziałam, że dla Maćka posiadanie kasy było punktem honoru (...) Pewnego dnia ocaliliśmy naszą przyszłość: wzięliśmy kartkę, długopis i punkt po punkcie zaplanowaliśmy nasze kolejne wspólne kroki w przyszłości, łącznie z terminami skończenia studiów i jego odejścia z tej absorbującej pracy (...) Udało się zdobyć więcej niż planowaliśmy: oboje mamy pracę w swoich zawodach, wzięliśmy kredyt na mieszkanie (...)".

Nie cytuję dalszych fragmentów tego listu, bo nie chcę drażnić tych, którzy wciąż spełnianie takich marzeń mają przed sobą. Chciałam jedynie pokazać, że ta kartka, ten długopis...że to może się udać!

Ola

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas