Miłość z ukrycia
Z różnych powodów nie ujawniamy nikomu swych miłosnych uczuć względem osób, które nie są i nie mogą być naszymi życiowymi partnerami.
Napisała A.G. z Warszawy: "(...) Byłam niedawno na spotkaniu po latach mojej grupy ze studiów (...) Pod koniec dość szalonego wieczoru podszedł do mnie kolega, z którym ostatni raz wcześniej rozmawiałam przed laty, po obronie pracy magisterskiej, i powiedział, że wyjeżdża na stałe z kraju i musi mi coś wyznać (...) Po chwili usłyszałam, że przez całe studia, a i później też, kochał się we mnie i że milczał, bo widział, jak bardzo jestem zaangażowana w związek z moim chłopakiem (...) Nogi się pode mną ugięły. Przypomniałam sobie, że wiele razy myślałam o nim, kiedy widziałam jego zachowanie w tamtych czasach. Zaczęłam się zastanawiać, co by było, gdyby on wtedy powiedział mi o tym? Czy jego i moje życie byłoby inne? (...) Teraz stać nas było na kilka westchnień i uścisk na do widzenia, ale nie przestaję o tym myśleć (...)".
Co o tym sądzicie? Czy opisana sytuacja to incydent? Kiedy zaczęłam się nad tym dłużej zastanawiać, odnalazłam w moim życiu kilka takich fragmentów, w których występuję w roli takiej po cichutku i w ukryciu myślącej o tym jednym, jedynym, drżącej na myśl o tym, że ktoś się o tym dowie... Było to raczej w bardzo młodym wieku, ale o sile tych uczuć niech świadczy to, że do dzisiaj o nich pamiętam.
Jak się nad tymi ukrytymi uczuciami dłużej zaadumać, to uświadomimy sobie, że niemal zawsze na początku największej nawet miłości są one "tajne". Dopiero z czasem dochodzi do ich ujawnienia i rodzi się związek. Jeżeli jednak ktoś jest w stanie nie ujawniać swoich uczuć przez lata...
Jakie były prawdziwe konsekwencje milczenia kolegi autorki cytowanego listu? Dla niej szok, a dla niego? Może dlatego zdecydował się na wyjazd z kraju? W jaki sposób zmieniłby swoje i jej życie, gdyby nie milczał przed laty? Nikt już nigdy tego się nie dowie...
Czy wobec tego skrywanie uczuć to życiowy błąd? Czy może lepiej jest, kiedy bez względu na wszystko mówimy o nich i czekamy na to, co się będzie działo...
Ola