Miłość zaślepia?

Najpierw jest ślub. Ona w prześlicznym welonie, a on - w gustownym garniturze. I w rytmie marsza Mendelsona wkraczają na nową drogę życia.

Miłość niejedno ma imię
Miłość niejedno ma imięINTERIA.PL

Maminsynek i kłótliwa hetera

Specjaliści twierdzą, że wszystkim grożą trzy, szczególnie niebezpieczne kryzysy. Pierwszy (najgroźniejszy!) może nadejść całkiem nieoczekiwanie, tuż po powrocie od ołtarza. Nowożeńcy, którzy układali sobie życie, trochę na zasadzie "jakoś to będzie", albo "jak się ożeni, to się odmieni", gdy mija zauroczenie, ze zgrozą odkrywają, że nie wszystko układa się idealnie.

On, wypieszczony przez mamusię jedynak, okazuje się kompletnym niedorajdą. Ona, łagodna piękność - kłótliwą heterą. Po 7-10 latach rozdźwięki jeszcze się pogłębiają. Zdarza się, że coraz bardziej dokuczają obojgu kłopoty finansowe. Zdarza się, że nie mają własnego kąta i coraz bardziej widzą nawzajem swoje wady.

Jeśli uda się obojgu ten trudny okres przetrwać, wcale nie znaczy, że dalej ich życie potoczy się całkiem gładko. Nawet małżonkowie dobiegający czterdziestki czy pięćdziesiątki dochodzą nierzadko do wniosku, ze jedynym wyjściem z sytuacji jest rozwód.

Powody są różne

Co sprawia, że dwoje kochających się niegdyś ludzi, którzy zapewne żachnęliby się, gdyby wtedy, w dzień ślubu, ktokolwiek powątpiewałby w ich szanse na dozgonne wspólne przeżycie, decydują się na rozstanie. Najczęstszy, wymieniany przed sądem powód, to alkoholizm jednego z małżonków. Następne miejsce zajmują: niezgodność charakterów, niewierność i - od kilku lat - pozostanie za granicą, co w oczywisty sposób kończy się rozpadem małżeństwa.

Na ogół pozew o rozwód składa w sądzie kobieta. Ale nawet wtedy, gdy oboje zgodnie pragną zrzucić "małżeńskie kajdany", nie wystarcza, by uznać stadło za rozwiązane. Sąd musi ustalić, że nastąpił trwały i całkowity rozkład pożycia. Mimo dość rygorystycznych przepisów, odmawia się zwykle wtedy, gdy byłoby to sprzeczne z interesem małoletnich dzieci, jeśli rozwodu żąda tylko winny małżonek.

Na początku sąd usiłuje pogodzić zwaśnionych, prowadząc postępowanie pojednawcze. Niestety, przynosi ono rezultat niewielki. Sprawa rozwodowa toczy się dalej. Trwa przeważnie kilka miesięcy, choć zdarza się, że i dłużej. Bo i cóż, strony zgłaszają wciąż nowe dowody, co powoduje też, że nie udaje się - niestety - uniknąć publicznego "prania brudów".

Z reguły sąd uznaje winę męża, bardzo rzadko żony. Musi też ustalić wysokość alimentów dla dzieci (mężczyźni zwykle chętnie godzą się na powierzenie ich matce) i określić sposób kontaktów z potomstwem. Podział wspólnego majątku to już temat na osobny proces.

Spraw rozwodowych coraz więcej

Liczba rozwodów i separacji orzeczonych w Polsce w ostatnich latach dramatycznie rośnie, a dynamika tego wzrostu jest wyższa niż w wielu krajach Europy Zachodniej. Jeśli w 2000 roku sądy udzieliły ok. 53 tys. rozwodów i separacji, to w 2004 r. już 73 tys., a rok później ponad 91, 5 tys. (dane Ministerstwa Sprawiedliwości). Wiele wskazuje na to, że rok 2006 może być pod tym względem rekordowy...

Jeśli obecna dynamika rozwodów i separacji w Polsce się utrzyma, to w ciągu najbliższych 10 lat kolejnych ponad 1,6 mln dzieci będzie wychowywanych bez udziału jednego z rodziców. Oznacza to nie tylko ogromne indywidualne problemy tych dzieci i ich rodzin, ale także poważne problemy społeczne, wynikające z zaburzonego funkcjonowania wspólnot podstawowych, jakimi są rodziny pełne. Strukturalne szkody wyrządzone rodzinie stanowią bezpośrednie wyzwanie dla odpowiedzialnej polityki prorodzinnej.

Ale cóż, doświadczenie uczy, że jeśli dwoje ludzi ma już siebie naprawdę dosyć, nic nie powstrzyma ich przed przypieczętowaniem tego faktu odpowiednim papierkiem.

A po rozwodzie?

Można, oczywiście, próbować ponownie szczęścia, wszak miłość niejedno ma imię. Francuski seksuolog, Gilbert Tordjmanm podzielił panny i kawalerów "z odzysku", wstępujących ponownie w związek małżeński na neurotyków i pozostałych. Do pierwszej zaliczył żony alkoholików, które po uwolnieniu się od dotychczasowego koszmaru, znowu... poślubiają pijaków. Wszyscy inni - jak twierdzi - mieli po prostu pecha i poprzednim razem niezbyt fortunnie wybrali swoich partnerów. Ale oni właśnie, wzbogaceni o doświadczenie, mają spore szanse na to, by drugie małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.

Janusz Świąder

MWMedia
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas