Musi mieć w sobie "coś"?
Nie od dzisiaj wiadomo, że przystojny mężczyzna ma większe szanse u kobiety niż ''taki sobie", bez wyrazu, bez oblicza, bez ikry. Czy jednak jest to tylko kwestia urody? Czy liczą się się też inne cechy, którymi może on zawładnąć kobiecym sercem...
Trafi, trafi... Takie jest życie. Skoro jednak nie chcemy mieć przy sobie wyłącznie sylwetki, musimy szukać. Przecież ludzie jakoś się wzajemnie dobierają.
Nie ma jednego, stuprocentowego kryterium prawdziwej męskości. Można jednak zaryzykować twierdzenie, że - bez względu na urodę - mężczyźni zadbani, schludni, potrafiący się znaleźć w różnych sytuacjach będą zawsze w lepszej sytuacji. No i jeszcze muszą mieć w sobie to "coś"...
Znakomicie opisała to R.D. w liście poświęconym swojej samotności: "(...) Studia skończyłam już dziesięć lat temu, pracuję, jakoś tam zarabiam. Nie mam jednak szczęścia do mężczyzn (...) Są, kręcą się gdzieś w pobliżu, bo jestem osobą towarzyską: narty, rower, kino, koncerty, imprezy (...), ale na dłużej jakoś nie mam szczęścia. Może za wysoko ustawiłam poprzeczkę? Może wciąż zbyt dobrze pamiętam tego, który wszystko mi obiecywał, ale potem wybrał kogoś innego, bo nie chciał krzywdzić kobiety w ciąży (...). Mam ze swojej pozycji dużo dystansu do facetów i zauważyłam, że bardzo niewielu ma w sobie to coś, coś, czego nie da się zdefiniować, a co powoduje, że ich wybieramy, że chcemy przebywać w ich towarzystwie (...) Czy mam rację"?
List R.D. jest dość smutny. Sugeruję, zwłaszcza tym dziewczynom i kobietom, które zechcą wyruszyć na poszukiwanie tego "czegoś", by pamiętały, że nie jest aż tak źle, że kobieta dysponuje w miarę niezawodnym narzędziem do rozpoznawania prawdziwego mężczyzny: intuicją!