Na wyprzedażach rzeczywiście taniej?
Galerie handlowe ruszyły z zimowymi wyprzedażami. Kuszeni niskimi cenami powinniśmy jednak na nie uważać. "Porównujmy ceny jednostkowe i dopytujmy o zasady zwrotu"- radzi Małgorzata Cieloch, rzecznik prasowy Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
W przypadku produktów, do których dodawany jest gratis - np. do zestawu z herbatami dodawany jest kubek, co zawsze kusi - tu warto porównywać tzw. ceny jednostkowe, czyli ceny za sztukę - w przypadku połączonych rzeczy, jeżeli kupujemy coś na kilogramy czy metry, postępujmy tak samo. Praktyką jest to, że często to, co stoi obok i jest bez gratisu jest dużo tańsze i okazuje się, że ten gratis to jest coś, za co konsument musi zapłacić. Zdarzały się sytuacje, że gratis był droższy o kilka groszy czy złotych, co w przypadku zakupów masowych może stanowić zbyt dużą kwotę, która jest dla konsumenta istotna" - mówi Małgorzata Cieloch, rzecznik prasowy Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Często niezadowoleni z zakupu chcemy oddać dany produkt. W jakich sytuacjach mamy pełne prawo do zwrotu? "Obowiązek jest w sklepach internetowych i tj. prawo zwrotu w ciągu 10 dni. Natomiast w sklepach tradycyjnych konsumenci żyją takim trochę przeświadczeniem, że mają trochę więcej praw" - tłumaczy Cieloch i dodaje:
"Warto umówić się ze sprzedawcą czy też dopytać, czy taka praktyka w danym sklepie obowiązuje. Tą praktyką może być właśnie wymiana w określonym terminie i przy określonych parametrach, np. dana rzecz nie może być używana czy rozpakowana. To jest dobrowolna praktyka, więc sprzedawca może też narzucić bardzo różne reguły tego zwrotu. Może to być wymiana na zasadzie cena za cenę, rozmiar za rozmiar. Albo sprzedawca może zaproponować odwrócenie transakcji w postaci karty podarunkowej, na którą przelewają pieniądze za to, co chcielibyśmy zwrócić i którą trzeba wykorzystać w określonym przez sprzedawcę czasie. Ważne, żeby zasady tego zwrotu czy wymiany były jasne. Pamiętajmy o zabraniu paragonu, albo zapoznaniu się z regulaminem danego sklepu. To, co ustalimy ze sprzedawcą, to jest umowa między klientem a nim. Sprzedawcy nie mają takiego obowiązku, ale jak chcą nam pójść na rękę, to dają taką możliwość" - wyjaśnia rzecznik UOKiK.
Przy słownej umowie po powrocie do sklepu może się okazać, że sprzedawca mówi nam, że w regulaminie nie ma takiego obowiązku wymigując się od umowy słownej... "To jest częsty przypadek. Dlatego namawiam, żeby na paragonie poprosić o adnotację osoby, która sprzedaje z pieczątką sklepu i określić termin zwrotu. To jest bardzo krótka adnotacja, która powoduje jednak, że konsument zyskuje to, co było ustnie ustalone. Być może przez jakąś ekspedientkę, która chciała być miła dla klienta, a nie jest to w rzeczywistości honorowane przez sklep - żeby nie było tak, że inaczej myśli sklep, a trochę inaczej ekspedientka" - skwitowała Cieloch.