Nigdy nie ma dobrego terminu na urlop
Zawsze znajdzie się powód, by nie pójść na urlop. Bo jeden projekt jest nieskończony, a drugi dopiero się zaczyna... Anna Gołębicka, autorka poradnika o tym, jak przetrwać w korporacji, wskazuje w rozmowie, jakie błędy popełniamy, gdy chodzi o myślenie o urlopie.
Wśród osób, których wizja urlopu przyprawia o ból głowy, Gołębicka wyróżnia kilka grup.
Panie niezbędne
- To osoby, które są przekonane, że bez nich wszystko się posypie i po powrocie nie będzie czego zbierać. Często sieją takie przekonanie we współpracownikach, którzy faktycznie, choć niekoniecznie entuzjastycznie, zaczynają się denerwować na myśl, że miałoby ich nie być - mówi PAP Life autorka książka "Nie pokazuj szefowi. Jak przetrwać w korporacji i nie zwariować".
Panowie utracone korzyści
To z kolei osoby, które uważają, że gdy wyjadą na urlop, to właśnie wtedy będzie najlepszy moment na awans, premię itp. Jeśli chodzi o kategorię "państwo wyda się", są to osoby dostrzegające chaos, który jedynie one potrafią okiełznać.
- W obawie przed tym, że przy okazji ich nieobecności jakiś trup wypadnie z szafy, lepiej siedzieć przy biurku i pilnować bałaganu - wyjaśnia Gołębicka. (Uwaga! Niezależnie od terminologii użyte przykłady dotyczą obu płci)
Zdaniem ekspertki, idąc na urlop nie możemy mieć wyrzutów sumienia.
- Urlop należy się pracownikowi i prawnie, i emocjonalnie. Dojrzałe organizacje świetnie o tym wiedzą i wcześniej starają się nad tym zapanować. Już na początku roku wypełnia się plan urlopów, który w styczniu brzmi dość dziwnie, ale potem okazuje się cudownym narzędziem, bo nikogo nic nie zaskakuje. Brzuch nie boli ani tego, który na urlop idzie, ani tego, kto na urlop wypuszcza. Urlop to nie nagroda, to obowiązek. Bierze się go nie po to, żeby "nawiać", tylko żeby nadal dobrze pracować - stwierdza Gołębicka.