Problem: Kiedy kochanka jest ofiarą

Od ponad 4 lat jestem w związku z żonatym mężczyzną. I sama się sobie dziwię. Bo na dodatek on mieszka na drugim końcu Polski. Mieszka z żoną..., ale tylko mieszka.

article cover
INTERIA.PL

Niedawno próbowałam odejść od niego. Ale z jego strony nigdy nie padło potwierdzenie tego, że "tak, to już koniec". Cały czas twierdził, że dla niego zawsze będziemy razem. No i próbowałam sobie ułożyć jakoś życie... Z czasem sms-ów o treści "kocham Cię" zaczęło przychodzić coraz mniej. A i ja zaczęłam spotykać się z innymi mężczyznami.

Ale wszyscy oni byli zaledwie namiastką "mojego byłego". Z powrotem nawiązałam z nim kontakt. I chociaż na początku upierałam się, że to tylko przyjaźń, to kiedy dowiedziałam się, że próbuje się spotykać z inną... dostałam histerii. I znowu z nim jestem. Tylko, że teraz nie mam już planów i marzeń.

Czy go kocham? Ne wiem. Zbyt wiele wycierpiałam. Czy jestem od niego uzależniona? Może. Bo najgorszy okres depresyjny przeżywałam właśnie wtedy, kiedy go nie było. Żałuję, że się z nim związałam, bo nie jestem jego "pierwszą". Ale nie żałuję, że go poznałam. Bo tylko z nim, mimo tylu lat, ciągle znajduję tysiące powodów do wielogodzinnych rozmów. Z nim źle, a bez niego jeszcze gorzej.

Kiedy go poznałam, byłam 21-letnim podlotkiem, teraz dojrzałam. Wcześniej nie miałam powodzenia u mężczyzn. On się mną zaopiekował. A teraz, kiedy chętnych jest wielu, to mnie już dla nich nie ma. Rozumiem żony takich mężów. Rozumiem ich cierpienie. Ale nie wińcie "kochanek" za to, że się pojawiają. One często też są ofiarami. Kiedy go poznałam o "żonie" mówił w czasie przeszłym. A potem już go pokochałam. A jego żona, mimo wszystko, to nadal czas teraźniejszy...

Czasami nawet najlepsza "książkowa" rada nie zastąpi tej, która wynika z naszych doświadczeń. Do naszej redakcji przychodzi wiele takich listów, na które jednej osobie trudno jest mądrze odpowiedzieć, ale liczymy na was.

Redakcja

Jeśli potrzebujesz rady naszych czytelniczek - napisz do nas!

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas