Ratunku, niedziela!
"Byle do weekendu" - powtarzasz sobie przez cały tydzień. A kiedy w końcu nadchodzi - piątek mija jakoś niepostrzeżenie, sobota kończy się za wcześnie i nagle ogarnia cię irracjonalny lęk... Brzmi znajomo? Prawdopodobnie cierpisz na "syndrom niedzieli".
Jakoś tak mi smutno dzisiaj...
"Niedziela to najgorszy dzień tygodnia, łapię doła, chce mi się płakać, wszystkiego mam dosyć. Chodzę rozdrażniona i smutna, nie mogę się na niczym skupić. I tak co tydzień, kompletna paranoja." - żali się na swoim blogu Mona. Żalą się też tysiące innych internautów, opisując swoje odczucia i próbując wspierać się nawzajem.
Odpoczywasz, czytasz książkę, nadrabiasz zaległości w domu, delektujesz się wolnym czasem i nagle bez ostrzeżenia spada na ciebie poczucie beznadziei, które bardzo szybko zamienia się w bliżej nieokreślony strach. Bo właściwie, czego się boisz? Przekroczenia progu biura następnego dnia? Przecież to nie twój pierwszy dzień w pracy. A jednak coś takiego siedzi nam w głowie, że chociaż codzienne, służbowe obowiązki są nam dobrze znane, czujemy się przerażeni na samą myśl stawieniu im czoła.
W skrajnych przypadkach, do których przyznaje się całkiem liczne grono osób, noc w ciągu której powinni zbierać siły i energię na następny dzień, upływa im na bezsennym gapieniu się w sufit. Stres, który ich ogarnia jest tak duży, że organizm blokuję możliwość snu.
Czy coś jest ze mną nie tak?
Kiedy przestawiasz się na wolniejszy - weekendowy tryb życia, robisz się bardziej wyluzowana i wyciszona. Powrót do pracy to zderzenie dwóch światów, nic dziwnego, że odczuwasz pewien dyskomfort z przejściem ze stanu błogiego lenistwa do pełnej mobilizacji. Psychologowie ostrzegają jednak, że jeśli sytuacja powtarza się często albo, co gorsze, taki schemat niedzielnego popołudnia to dla ciebie "normalka", powinnaś pomyśleć czy czasem nie pora aby zmienić coś w swoim życiu zawodowym.
"Przeżywam standardowy syndrom niedzieli wieczór" - czytamy na kolejnym forum. "Niestety, mam pracę pod znakiem sukcesów i efektów, więc przełomy niedzielno/poniedziałkowe bywają dla mnie trudne."
Rzut oka w statystyki pozwala przypuszczać, że swoje aplikacje do nowych firm powinna wysłać co najmniej połowa wszystkich zatrudnionych. Mimo wszystko, nie czeka nas chyba masowa migracja zawodowa. Niedzielny stres, poza aspektem psychologicznym ma jeszcze jeden, kulturowy. O ile z własną psychiką jesteśmy w stanie wygrać, trudniej będzie nam przezwyciężyć społeczny trend naszych czasów, związany z wspominaną wcześniej efektywnością. Masz więc do wyboru - dostosować się i łagodzić jakoś swoje objawy albo zmienić pracę na mniej stresogenną.
Jak sobie radzić?
Lęk rzadko kiedy idzie w parze z racjonalnym myśleniem. Mimo wszystko, zachęcamy cię jednak, do chwili spokojnej refleksji. Skoro do tej pory radziłaś sobie ze swoimi obowiązkami, nie ma absolutnie żadnego powodu, dla którego nagle miałoby się to zmienić.
Spróbuj tak zorganizować sobie czas wolny, żeby w niedzielę wypadały te zajęcia, które szczególnie cię odprężają albo wymagają od ciebie większego skupienia uwagi. Z jednej strony, trochę oderwiesz się od myślenia o nieuchronnie zbliżającym się jutrze, z drugiej, powoli wejdziesz w rytm codziennych zajęć.
Nic z tego, niedzielny wieczór i tak kończy się nagłym atakiem migreny? Nieco inną metodę proponuje jedna z internautek na kobiecym forum :
"Spęd rodzinny, najlepiej na obiedzie z trzech dań z deserem. Oczywiście ty w roli kucharki, kelnerki i gospodyni w jednym. Ilekroć coś takiego sobie urządzę, jestem tak zmęczona i wytrącona z równowagi, że z utęsknieniem czekam na poniedziałek. Moje biuro wydaje mi się nagle oazą spokoju i zaciszną przystanią."
Czy działa? Jeszcze nie próbowaliśmy, ale jeśli tak, to w ukryciu czai się już kolejny syndrom - lęk przed weekendem.
Magda Kucharska