Toast za błędy
Koniec miłości. Oraz: telefonów do teściów, imprez u wspólnych znajomych, kina z jego przyjaciółmi. Smak rozstania zna większość kobiet, ale niechętnie o tym opowiada. Bo obarcza poczuciem porażki? Bo każe szukać winy w sobie?
Wie, że Tomek siedzi w fotelu, w pokoju obok. Ale on nie przychodzi, a ona nie chce rozmawiać. O czym, skoro on jej już nie kocha? Rano spotykają się w kuchni. "Dlaczego?", pyta go w końcu. "Jesteś dla mnie za dobra", odpowiada narzeczony. Wychodzi i tego dnia po raz pierwszy nie wróci na noc. Po czterech latach Iwona Szlenker (dziś 33-latka) wciąż pamięta tę scenę ze szczegółami. Od niedawna potrafi o tym opowiadać bez wzruszenia.
Agata Jopa wieczorem włącza komputer. Sprawdza: mąż jest na Skypie. Ona też wchodzi. Już od dawna komunikują się w ten sposób. Adam pracuje w Niemczech, podróżuje po świecie - Azja, Stany. Rzadko bywa w domu. Niby dzisiaj normalne. Jeśli nie liczyć, że decyzji o takim życiu nie podjęli razem. Podjął ją Adam. Agata się zastanawia, czy przez kolejne lata chce ścigać go telefonami po hotelach.
Nie chciała. "Muszę odważyć się pierwsza. W przeciwnym razie utknę w miejscu na kolejne lata. Rozwód bez orzekania o winie. Będzie mniej bolało", pocieszała się. Tego wieczoru, kiedy rozmawiają na Skypie, po raz pierwszy pada słowo: rozstanie. Ona je wymawia. Zmęczona, z poczuciem: doszłam do ściany. Dziś, po dwu latach, trzydziestoletnia Agata czuje ulgę.
Izolatka: co począć z bólem
Agata pisze projekt pozwu i wysyła mężowi. Przygotowuje się do egzaminu radcowskiego, ubiega się o nową posadę w korporacji. Jest zajęta. Na szczęście. Późnym wieczorem wraca do pustego mieszkania, usiłuje nie patrzeć na jego książki i komputer, ich pośrednika w rozmowach. Pospiesznie kładzie się spać.
- Wielkie rzeczy, mówiłam sobie, przecież wcześniej też byłam wiecznie sama, przekonywałam samą siebie - opowiada Agata. - W pracy ani słowa: "Rozwodzisz się - przegrywasz", szeptał mi głos w głowie. Powiedziałam tylko rodzicom i najbliższej przyjaciółce. Nie chciałam rozmów o Adamie. Roztopiłabym się we współczuciu dla samej siebie. Albo w złości: dlaczego się nie udało? Iwona też stroni od znajomych. Nie chce rozmawiać. Ale nie może też pracować. Zamyka się w domu i po prostu siedzi. Patrzy przed siebie, w niewidzialny punkt na ścianie. "Jesteś dla mnie za dobra", powtarza słowa Tomka. "Za dobra? Nie taka, jak trzeba. Zła", tak sobie wtedy tłumaczy.
- Byłam w szoku, otępiała jak po uderzeniu. Przez dwa tygodnie snułam się po mieszkaniu. Jak to możliwe, że on mnie przestał kochać? Dlaczego nic nie widziałam? Co ze mną jest nie tak? - zadręczałam się, obwiniałam. Nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę się stało - opowiada Iwona.
Poczekalnia: a może on wróci?
W szufladach - jego ubrania, na półkach - jego płyty, w łazience - jego przybory do golenia. Co drugi dzień Tomek wpada rano po koszulę, spodnie. Ma klucze. Iwona i tak czeka.
Tomek przebiera się, rzuca: "Co u ciebie?". Iwona wzrusza ramionami: "Jakoś". On pospiesznie goli się i znika. Ona zatrzymuje wzrok na niedokręconej tubce kremu, mokrym jeszcze pędzlu. Skoro zostawił te kremy i koszule, może jeszcze wróci? Czasem w nocy budzi ją dźwięk windy. Wyskakuje z łóżka, biegnie do drzwi, spogląda przez wizjer. Sąsiad...
Dzwoni matka Tomka. Bardzo się lubiły. "Mamo, czy on ma kogoś? Jest inna kobieta? - pyta. - Nie. Sypia u kolegów. Nie rozumiem, co się z nim dzieje - mówi matka. - Drugiej takiej jak ty nie znajdzie nigdy". To pociesza. Iwona zaczyna dzwonić do niedoszłej teściowej wieczorami: te rozmowy łączą ją ze światem, do którego tak bardzo chciałaby wrócić.
Jakby "po staremu"
Pewnego wieczoru odsłania firankę i widzi cień przy drzewie. Tomek stoi!? Iwona w to wierzy: przyszedł, wysłany przez zaniepokojoną matkę. Jednak się troszczy. Ale domofon nie dzwoni. - Zafundowałam sobie kilka miesięcy niepotrzebnych złudzeń - mówi dzisiaj. - Wypatrywałam "znaków", bo tak bardzo chciałam mieć nadzieję.
Agata też wraca w przeszłość. Słoneczny, jesienny dzień. Wybiega z budynku roześmiana: dostała pracę, o którą się starała! Wybiera numer Adama. Opowiada. Bo do kogo miałaby zadzwonić pierwszego? Co z tego, że się rozstali? Niedługo potem zdaje egzamin radcowski. Ręka znów sama wybiera jego numer. Adam gratuluje. Miła rozmowa. Małżeńska? Koleżeńska? Tak jakby.
Agata zaczyna żyć jakby "po staremu", jak przed decyzją o rozstaniu: dużo pracy, wciąż podtrzymywany kontakt z Adamem, telefony, maile, sms-y.
- Nie pomógł mi ten kontakt z przeszłością. Dzwonię, rozmawiam i cieszę się, że jest tak miło, jakby... W którymś momencie zdałam sobie sprawę, że na własne życzenie żyję w zawieszeniu. Zamiast posprzątać stare śmieci, tkwię pomiędzy nimi. Zamiast odesłać - trzymam jego rzeczy w domu i omijam wzrokiem. To nie było miękkie przejście w przyszłość. Raczej posypywanie solą niezagojonej rany.
Skrzyżowanie: czy można bez złudzeń
Iwona próbuje się pozbierać. Postanawia: zmienię tapety w mieszkaniu! Spakuję w końcu jego rzeczy! Wyjadę z przyjaciółką na urlop! Robi to.
Nie pomaga. Wspomnienia wracają. Iwonie nadal chce się płakać na widok autobusu, którym jeździli do rodziców na niedzielne obiady. Płacze też na Rodos, bo przypomina jej się upał w Egipcie, dokąd wybrali się kiedyś z Tomkiem.
W styczniu przyjmuje zaproszenie i jedzie na imprezę do wspólnych przyjaciół. Jest on. Iwona upija się, rano budzi w mieszkaniu jego rodziców. Tomek śpi w pokoju obok. Razem jedzą śniadanie, rozbierają choinkę, Iwona pomaga matce ugotować obiad... "Czy ja oszalałam?", tego dnia wieczorem Iwona wściekła się na siebie za ten "przyjacielski" nocleg.
- Zobaczyłam współczucie w oczach jego rodziców. Dotarło do mnie: to nie są znaki powracającej miłości. Tomek pytał o zdrowie z grzeczności, przenocował mnie, bo miał wyrzuty sumienia. Poprawiał sobie samopoczucie, a ja podtrzymywałam złudzenia - opowiada Iwona. Zaczęła otwarcie mówić o rozstaniu wśród znajomych, pytać ich o zdanie. Jeden z kolegów roześmiał się, słysząc, jak przejęła się pożegnalnym wyznaniem Tomka: "Jesteś dla mnie za dobra".
- "To męski patent na ucieczkę! Mówimy tak, kiedy nie mamy żadnego wytłumaczenia, a chcemy zostawić kobietę!". Wylał mi kubeł zimnej wody na głowę. Zaczęłam żałować, że na szczerą rozmowę z przyjaciółmi zdobyłam się tak późno.
Co dalej?
Niedługo potem Tomek wpada do niej do biura. Trzyma bukiet tulipanów. "Przejeżdżałem akurat", mówi. I Iwona już wie, że to prawda: po prostu przejeżdżał. Wyrzuca kwiaty. Wieczorem telefonuje do matki Tomasza i mówi: "Mamo, nie będę już do ciebie dzwonić i ty nie dzwoń do mnie. Chcę zacząć od nowa". - Powinnam była zrobić to od razu po rozstaniu - mówi Iwona.
Wczesną wiosną Agata idzie na rozprawę rozwodową. Mąż nie przyjeżdża. Nawet teraz jestem sama! - myśli. W mieszkaniu pakuje do kartonów rzeczy Adama. Z trudem znosi je do piwnicy. Na schodach wpada w furię: "Jeszcze pudła za niego muszę dźwigać!". Patrzy na puste półki, toaletkę w łazience - przez moment czuje bezradność: co dalej? Wcześniej była perspektywa: rozwód. Konkret, należało działać.
Teraz brak planu trochę ją przeraża. Ale dociera do niej, że to pustka bardziej jest prawdziwa od wcześniejszego udawania, że trochę są, a trochę nie są razem. Niedługo potem firma wysyła Agatę do Stanów. Niepewna, mailuje do kolegi Adama. Wypada? Nie wypada? Nie zna nikogo innego w USA, więc pisze: "Po delegacji chcę wykorzystać prywatny urlop. Może po przyjacielsku wyskoczymy gdzieś razem? Karaiby?". "Jasne! Hawaje!", Mario odpowiada zachwycony. Rezerwuje hotele, organizuje wycieczki.
Agata leci i nie spodziewa się jeszcze, że ten wyjazd będzie dla niej przełomem. Pływają kajakiem oceanicznym wzdłuż wybrzeża, latają helikopterem nad kraterami wulkanów, jeżdżą konno. "Umiem być szczęśliwa", myśli Agata ze zdumieniem. Nie, nie jest zakochana. Mario to kumpel. Ale ona widzi, że mężczyzna może się starać, brać na siebie odpowiedzialność. Odkrywa, jak kobieco się czuje, kiedy ktoś się nią opiekuje.
Odczarowane rewiry: żyję sama
Iwona jedzie w góry. Nocuje u tych samych gospodarzy, u których wcześniej zatrzymywali się z Tomkiem. Celowo. Teraz jest tu z koleżanką, kwatera przestaje być "ich" miejscem. Zimą Iwona przyjedzie tu sama. Wrócą obrazy z wyjazdu z przyjaciółką: wieczory w schroniskach, grzane wino, które piły na dobranoc. Klin zadziałał. "Wystarczy odczekać?", Iwona nie dowierza, że już nie boli.
- Odczarowałam "romantyczne miejsca" - stwierdza dzisiaj. - Przestałam wracać do wspomnień z Tomkiem, zaczęłam - do własnych. Razem z koleżanką weszły na Nosal. Wcześniej z Tomkiem zrobiła to po raz pierwszy. Teraz wyjęła komórkę i zadzwoniła do jego matki.
- "Pani Elu - powiedziała. - Stoję na Nosalu. Chciałam, żeby pani wiedziała, że jestem szczęśliwa". Nie zapytała o Tomka. Nie czuła potrzeby.
Agata wystawia mieszkanie na sprzedaż. Bierze kredyt, kupuje nowe "Kiedy państwo przyjdą? - pytają agenci nieruchomości. - My? Ja przyjdę w środę", podkreśla liczbę pojedynczą. W grudniu przeprowadzka. Agata chodzi po pustym starym mieszkaniu. Siedem lat wcześniej z narzeczonym wnosili tu meble. Teraz szafy wynoszą pracownicy firmy transportowej. Agata siada na kartonie. To jest prawdziwe pożegnanie z przeszłością. Jedzie do nowego domu. Na podwórku wpada na świadka ze swojego ślubu. Będą sąsiadami.
- Los puścił do mnie oko - uśmiecha się Agata. - Nie pozwala zapomnieć o małżeństwie, przypomina, żeby drugi raz nie popełnić tych samych błędów. Teraz lepiej znam siebie. Wiem, czego oczekuję od związku, a czego nie zaakceptuję. Cieszę się, że odważyłam się zakończyć nieudany związek. Rozstanie nie dało mi szczęścia, ale szansę na nie.
Agnieszka Niezgoda