Uzależnieni od centrów handlowych?

Coraz częściej nie potrafisz oprzeć się pokusie kupowania, a w wielkich centrach handlowych twoja rodzina czuje się lepiej niż w domu? Uważaj, bo to może być początek uzależnienia!

Czy to już nałóg?
Czy to już nałóg?Świat kobiety

Skończyły się czasy małych, osiedlowych sklepików, w których z trudem mieściło się kilka osób. Nastała era wielkich centrów i galerii handlowych. Powstają jak grzyby po deszczu nawet w miastach średniej wielkości. Spędzamy w nich coraz więcej czasu, nie tylko robiąc zakupy.

Odwiedzanie w weekendy galerii - jakby powiedział twórca "Misia" Stanisław Bajera - stało się nową, świecką tradycją. Tam, szczególnie gdzie centrum jest tylko jedno, po prostu wypada się pokazać. A ponieważ można spotkać znajomych, trzeba być elegancko ubranym, nie wolno zapomnieć o makijażu.

Wszystko dla ciebie

Według badań CBOS, liczba Polaków spędzających czas w centrach handlowych wciąż rośnie, np. Złote Tarasy w centrum Warszawy odwiedza miesięcznie ok.miliona klientów. Tam możemy "otrzeć się" o wielki świat: mierzyć markowe ubrania czy buty za cenę równą naszej pensji. Takie, w których na co dzień chodzą znane aktorki czy gwiazdy telewizji.

W zasięgu ręki, a właściwie nóg, są knajpki, gdzie można tanio i dobrze zjeść, dzieci mogą pograć na automatach, obejrzeć wie film... A dorośli po załatwieniu spraw - bo przecież na miejscu jest bank, pralnia, szewc... - po prostu przechadzać się po przestronnych wnętrzach i napawać atmosferą luksusu. Nie chce się stamtąd wychodzić, bo centrum handlowym nie praży słońce, nie pada deszcz, a z głośników płynie muzyka. A gdy nie masz towarzystwa, albo pomysłu na spędzanie wolnego czasu, to jest miejsce wprost idealne. Tak naprawdę nie trzeba się wysilać, bo wszystko jest podane na talerzu. Tylko brać i konsumować. I o to handlowcom chodzi! A my łasi na wszelkie okazje, kupujemy coraz więcej, bo przecież na promocjach...

- To atrakcyjne miejsca. W galeriach handlowych wszystko wypada, nikogo nie dziwi widok kobiety pijącej samotnie kawę czy jedzącej obiad - potwierdza socjolog Beata Pełska.

Sztuczki handlowców

Specjaliści od marketingu handlowego prześcigają się w pomysłach, czym zwabić klienta i go uzależnić od swoich usług. W ubiegłym roku w jednej z warszawskich galerii odbył się pokaz mody Versace. Obok pani Kowalskiej, piękne stroje podziwiały gwiazdy mediów: aktorki, prezenterki, piosenkarki. W centrach handlowych odbywają się również wystawy obrazów, koncerty... Klienci mają do dyspozycji lodowiska, mogą odpocząć, wsłuchując się w szum wodospadu, posiedzieć pod palmą.

- O sposobach, jak przyciągnąć ludzi, mógłbym napisać książkę - mówi Paweł (prosi o anonimowość). Jest specem w swojej dziedzinie. Pracuje dla dużej galerii handlowej. - Organizujemy np. noce zakupów. Za konkretną sumę wydaną w danym tygodniu w naszej galerii, klient dostaje zaproszenie na obiad, oczywiście w restauracji w centrum handlowym, lub bon na zakupy.

Paweł pracował kiedyś dla sieci hipermarketów. Widział tam wystarczająco dużo, by omijać je dziś z daleka. - Klienci nie zastanawiają się np. nad tym, dlaczego nabiał, mięso i pieczywo są od siebie tak bardzo oddalone. A to proste - idąc po konkretny towar, przechodzimy obok innych, które kuszą, nie możemy nie zauważyć promocji ani wyjątkowych okazji. - Ogromne znaczenie mają promocje - to dzięki nim czujemy, że zrobiliśmy świetny interes. "To była wyjątkowa okazja!" - tłumaczymy sobie najczęściej zakup. Dopiero po przyjściu do domu przychodzi refleksja - mówi psycholog Teresa Wolska.

Brak gotówki nie jest już przeszkodą (pozornie!). I na to sieci handlowe znalazły sposób - bardzo rozwinięte możliwości kredytowe. Niemal wszystkie mają własne karty, a wnioski o ich przyznanie wypełnia się nie w banku, ale w... sklepie.

Czy to już uzależnienie?

Takie wizyty w centrum handlowym są w porządku, jeśli zdarzają się raz na jakiś czas. Ale jeśli bywasz tam z rodziną w każdy weekend, a sama wpadasz także kilka razy w tygodniu, tam umawiasz się przyjaciółką - możesz nawet nie zauważyć, że wpadasz w szpony nałogu. I nieważne, ile pieniędzy masz w portfelu - przecież w promocjach zawsze uda się znaleźć coś, na co będzie cię stać. Specjaliści już nazwali zakupoholizm (lub shopoholizm - z angielskiego shop, czyli sklep) nałogiem XXI wieku. W USA został zdiagnozowany jako jednostka chorobowa, a zakupoholiczki leczą się z uzależnienia za pomocą psychoterapii.

W Polsce nie przeprowadzono oficjalnych badań, ilu osób może dotyczyć zakupoholizm (dla przykładu: w Anglii jest to 15 proc. dorosłych mieszkańców). Ale z badań TNS OBOP (2004 r.) wynika, że 70 proc. Polaków zdarzają się nieplanowane zakupy. Impulsywny zakup zwykle związany jest z obniżką ceną produktu lub promocją cenową. Każda z nas znajdzie ofertę dla siebie! Zamożniejsze panie buszują po luksusowych sklepach, te z mniejszą liczbą zer na koncie biegają po supermarketach lub outletach.

- Kiedy wrócą do domu, jedne i drugie mają wyrzuty sumienia. Kolejny wazonik wcale nie był potrzebny! Podobnie jak torebka czy buty - tłumaczy psycholog i psychoterapeuta Teresa Wolska. W jej ponad 15-letniej karierze tylko raz spotkała się z osobą, która postanowiła leczyć się z zakupoholizmu. Trzydziestolatka dobrze zarabiała. Mieszkała sama, mogła więc pozwolić sobie na wiele. Tymczasem ona prosto z pracy biegła do hipermarketu, aby szukać towarów w superpromocji. Raz to był ananas w puszce, innym razem słoik dżemu. Po powrocie do domu produkty lądowały w koszu na śmieci.

"Gdyby zliczyć, ile wydaję na nie co miesiąc, uzbierałaby się spora sumka. Nie wiem, po co to wszystko kupuję", powiedziała mi w trakcie pierwszej wizyty - mówi psycholog Teresa Wolska. - Po kolejnych wszystko było jasne: ta atrakcyjna, przebojowa kobieta miała niskie poczucie własnej wartości. Pochodziła z rodziny, w której wszyscy mieli wyższe wykształcenie, jej bracia zostali prawnikami, a siostra wziętym lekarzem. Moja klientka, mimo dobrze prosperującej firmy, uchodziła za czarną owcę, bo skończyła tylko pomaturalne studium. A wizyty w centrach handlowych po prostu poprawiały jej humor i dawały poczucie władzy. Tam czuła się naprawdę kimś!

Mam to po mamie

Psychologowie wyróżniają dwie podstawowe grupy osób podatnych na zakupoholizm: osoby mniej zamożne, ofiary przemyślanych promocji i superokazji oraz kobiety dobrze sytuowane, które kupują po aby poprawić sobie nastrój. Łatwym łupem są także osoby niedoceniane w pracy, nieśmiałe. Zdarza się, że zakupoholiczki uciekają do centrów handlowych przed problemami w związkach. Nie czują się kochane albo same mają blokadę w okazywaniu uczuć. Kolejna grupa zakupomaniaków to ludzie, którzy kupują po aby wypełnić pustkę w swoim życiu. Single z konieczności.

Psychologowie porównują shopoholizm do bulimii. W przypadku tej choroby nie chodzi o to, żeby nasycić głód, tylko się najeść. Jeśli chodzi o zakupoholizm, to tu ważne jest, aby się... "nakupić". Zakupomaniak, jeśli ktoś próbuje go powstrzymać przed pójściem do sklepu, przypomina alkoholika lub narkomana na głodzie.

- Jeśli szef zatrzyma dłużej w pracy zakupoholiczkę, jest podenerwowana. Jej myśli przez cały dzień krążą wokół jednego: do którego centrum handlowego zajrzy po pracy, czy jest nowa promocja - wyjaśnia dr Witold Dąbrowa, psychiatra zajmujący się uzależnieniami. - Gdy już jest w sklepie, czuje ogromną ulgę i... przyjemność. Samopoczucie ma takie, jak alkoholik po wypiciu drinka.

Zdaniem specjalistów, wprawdzie zakupoholizmu nie przekazuje się wach swoim dzieciom, jednak prawdopodobieństwo, że córka matki zakupoholiczki pójdzie w ślady, jest ogromne. - To efekt tego, że rodzice ciągną swoje dzieci w weekendy do galerii handlowych. Tu jest kolorowo, elegancko, pachnie luksusem - nie ma wątpliwości socjolog Beata Pełska. - Córka nastolatka, nie mając własnego hobby czy ciekawszego pomysłu na życie, wolny czas zaczyna spędzać w "luksusowym" miejscu. Potem z koleżankami chodzi od sklepu do sklepu, przymierzając modne fatałaszki. No i wreszcie zaczyna przychodzić sama... Przecież nie miała innego wzoru do naśladowania.

Zakupy? Tylko z listą!

Skoro zakupoholizm jest nowym nałogiem XXI wieku, jak rozpoznać, że jesteśmy o krok od uzależnienia? - Nie każdy, kto odwiedza regularnie centrum handlowe, powinien od razu trafić na terapię.Większość zakupoholików jest w stanie, przy odrobinie silnej woli i wsparciu najbliższych, pomóc samym sobie. Warto wypróbować "domowe" sposoby. Na początek warto zastanowić się, dlaczego chowamy się między sklepowymi półkami. Może przechodzimy trudny okres, doświadczamy porażek, jesteśmy skłóceni z najbliższymi. To właśnie może być powodem manii zakupów - twierdzi psychiatra dr Witold Dąbrowa.

Jak zakupoholik może sam sobie pomóc? Przede wszystkim chodzić do sklepu z listą. I nie kupować nic więcej! Wizyty w dużych centrach trzeba ograniczyć do minimum, np. z koleżanką na kawę lepiej umówić się na mieście.

Według dr Dąbrowy, należy zostawić w domu karty kredytowe, a na zakupy zabierać wyliczoną gotówkę, bez wielkiej nadwyżki. Dobrym pomysłem jest mieć cel oszczędzania. Może to być droższa bluzka czy bransoletka - taki zakup sprawi nam dużo większą przyjemność od kolejnego bezużytecznego, taniego przedmiotu.

- O pomoc trzeba poprosić najbliższych - dodaje psycholog Teresa Wolska. - Z rodziną, zamiast do marketu, lepiej pojechać do lasu. Ważne, by robić coś wspólnie. Ważne by wysilić się i znaleźć pomysł na spędzanie wolnego czasu - wtedy zakupy przestaną być jedyną przyjemnością.

Pokus będzie coraz więcej

Na świecie pojawiła się nowa moda: tzw. shoping tours (turystyka zakupowa). W aktywną kooperację z centrami handlowymi weszły linie lotnicze i w okresie wyprzedaży oferują tanie bilety do Londynu czy Paryża. Zrodziła się idea Festiwalu Zakupów: łączonych superwyprzedaży w wielkich europejskich miastach. Polska zamierza się do tej akcji przyłączyć...

Przeciwnicy konsumpcyjnego stylu życia nie pozostają dłużni. W każdą ostatnią sobotę listopada obchodzony jest Dzień bez Kupowania (w Polsce świętuje się go od 2000 r.) Akcję wymyślił Kanadyjczyk Ted Dave. Miał to być jego protest przeciw nawoływaniom do ciągłej konsumpcji. Jego hasło "Już dosyć!" zyskało sympatyków w wielu krajach. Jeśli więc podejrzewamy się o skłonność do popadnięcia w zakupomanię, spróbujmy pójść tym tropem i przez jeden dzień w miesiącu omijać sklepy z daleka. Bez względu na to, jak atrakcyjna byłaby oferta promocyjna..

Beata Przybysławska

Świat kobiety
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas