Wewnętrznego krytyka warto zdusić

- Wewnętrznego krytyka warto zdusić już na samym początku - mówi Olga Kozierowska, autorka projektu "Sukces pisany szminką". Kozierowska żałuje, że nie może przyznać, że Polki dają radę wewnętrznemu krytykowi. Podkreśla, że ogromną siłę ma automotywacja.

Kobiety wciąż dają się zdominować swojemu wewnętrznemu krytykowi
Kobiety wciąż dają się zdominować swojemu wewnętrznemu krytykowi 123RF/PICSEL

PAP Life: Czy tzw. wewnętrzny krytyk u Polek jest bardzo rozwinięty, czy jednak dajemy mu radę i jest on ograniczony do minimum?

Olga Kozierowska: Chciałabym powiedzieć, że jest ograniczony do minimum. Niestety nie mogę tego przyznać, ponieważ i z moich doświadczeń, i z pracy z kobietami - również tymi, które są naprawdę bardzo wysoko, które świat zewnętrzny ocenia jako kobiety sukcesu - wynika, że wewnętrzny krytyk robi swoje, czyli robi złą robotę. Kobiety nie potrafią zauważyć i nazwać swoich osiągnięć. Dla mnie to jest niebywałe. Zdecydowanie dużo mamy w tym temacie jeszcze do zrobienia. Zauważmy, że to my pobudzamy ten głos do życia, to my go odżywiamy, a on potrafi urosnąć do bardzo dużych rozmiarów. Potem coraz trudniej jest sobie z nim poradzić, dlatego warto zdusić go już na samym początku.

Jakie są sposoby na to, żeby tego wewnętrznego krytyka zdusić? Co możemy zrobić, żeby zagłuszyć ten demotywujący głos?

- Przede wszystkim należy uświadomić sobie, że bierze się on z przekonań, które są w nas budowane - poprzez różne negatywne doświadczenia - już za czasów dzieciństwa. Dlatego już na początku warto przyjrzeć się tym przekonaniom, które nie pozwalają nam niczego zmienić w życiu, czegoś spróbować i sprawdzić, czy są jakieś fakty - fakty, nie emocje, nie własne oceny, które powodują, że to jest prawda. Założę się, że nie znajdziemy faktów albo znajdziemy takie, z którymi możemy sobie poradzić. Obudzenie tej świadomości w sobie, że to nasza własna ocena kreuje nasze poczucie zadowolenia, kreuje naszą gotowość do zmian, tudzież gotowość do tego, żeby coś spróbować, jest tu kluczowa.

Umysł jest bardzo leniwy i dąży do dwóch rzeczy - uniknięcia niepowodzenia lub pójścia za przyjemnością. Jeżeli spróbujemy go przestawić i on poczuje, że spotkało nas coś pozytywnego to on bardzo szybko się w tym zakotwiczy. Zatem coraz łatwiej będzie nam te rzeczy wprowadzać w życie, łatwiej zapanować nad swoim głosem. Bardzo dobre jest ćwiczenie - mówienie do siebie w drugiej osobie, jak do przyjaciółki. Chodzi o to, żeby w taki sposób dodawać sobie tej wiary albo odejmować stresu, np. nic się nie stanie, jak ci nie wyjdzie.

Czyli tak, jakby ktoś nas pochwalił?

- Tak albo jakby motywował i niwelował nasz stres. To jak mówienie do dziecka. Ta automotywacja ma ogromną siłę, jak nie największą, bo jeżeli usłyszymy to z zewnątrz, to znowu nasz krytyk podpowie, że "tak mówiła, bo cię lubi", "tak mówiła, bo to twoja mama, bo cię kocha, więc co ma innego powiedzieć". W pracy nad samym sobą drzemie ogromna siła.

Sama zaczęłam pracować nad sobą osiem lat temu, zmieniłam całe swoje życie - przez osobiste po zawodowe - i nauczyłam się tego, żeby te zmiany nawet nie tyle co absorbować, ale żeby stać się skutkiem swojego życia - wtedy jest to o wiele łatwiejsze pod takim względem, że mamy nad nim tzw. swoistą kontrolę, bo my je tworzymy. Mówi się - chcesz poznać swoją przyszłość, zacznij ją tworzyć. Może to brzmi tak górnolotnie, ale jest niezwykle prawdziwe.

Z Olgą Kozierowską, autorką projektu "Sukces pisany szminką", rozmawiała Paulina Persa. (PAP Life)

PAP life
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas