Z tego samego świata
Moja historia jest chyba najbardziej zagmatwaną ze wszystkich, jakie można tu przeczytać. Zdaję sobie sprawę, że pisząc to narażam się na wiele negatywnych komentarzy. Moja miłość... największa jaka mi się w życiu przytrafiła i najtrudniejsza, bo chyba bez przyszłości.
Na początku nie wiedziałam, ile on ma lat. Domyślałam się, że jest starszy, nawet sporo, ale nie miałam pojęcia, że aż tyle. Ja mam 24 lata, on - dokładnie 20 lat więcej. Różnica wieku fizycznie jest widoczna, ale charakterologicznie jesteśmy z tego samego świata. Dzieli nas spora odległość - mieszkamy 700 km od siebie. Odwiedzamy się raz na jakiś czas, niby jesteśmy razem, a jednak osobno.
Jest jeszcze jedna i najważniejsza rzecz - niezakończona przeszłość: żona i dzieci - odpowiedzialność i obowiązek, miłość do dzieci i strach przed wyrządzeniem krzywdy...
Ci, którzy z góry źle mnie ocenią może i mają rację, bo nic nie jest w stanie tego wytłumaczyć. Wiem, że nie powinnam. I nie ważne jest to, że nie mieszkają razem, że ich miłość wygasła po jej zdradzie, wiele lat temu.
Ale dalej z nią jest. Nie okłamuje mnie. Mówi, że nie wie, czy zdecyduje się odejść, bo nie chce ranić swojej rodziny i wyrządzić krzywdy.
Spotkaliśmy się 9 miesięcy temu. Chciałam potraktować to bez emocji, jako zwykłe spotkanie koleżeńskie. Nie udało się. Potwierdziło to tylko nasze uczucia. Od tamtej chwili nie umiemy bez siebie żyć. Żadne z nas nie przeżyło jeszcze takiego uczucia. Obydwoje go potrzebowaliśmy. On tak bardzo chce mi wynagrodzić tą trudną sytuację. Jest czuły, ciepły, opiekuńczy...
Chciałby stworzyć ze mną wspólne życie, ale byłoby to życie w ukryciu. Nie potrafię zabić tego uczucia, nie umiem poddać się i zrezygnować z tej miłości, najbardziej irracjonalnej, ale najcudowniejszej.
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią - napisz do nas!