Żałoba jest dla żywych. Nie dla umarłych
Mówienie o śmierci jest trudne, bo konfrontuje nas z własną śmiertelnością. Ale warto to robić, bo może wyniknąć z tego coś pozytywnego.
"Przeszłam różne etapy oswajania się z jego śmiercią, najpierw szok i niedowierzanie, żyłam jak w transie, niewiele pamiętam z pierwszych miesięcy... pogrzeb w ostatni ciepły dzień września, przepłakane noce, bunt i wściekłość...potem żal do siebie, że nic nie zrobiłam, żeby go ratować..".
Tak, we wrześniu 2009 roku, napisała 25-letnia kalincia, użytkowniczka jednego z forów internetowych przeznaczonych dla osób w żałobie. Z wpisów wynika, że bliski jej mężczyzna odszedł jesienią 2008 r. W poście, który powstał po roku od jego śmierci, nie pojawiło się słowo "żałoba", ale zdanie "wielomiesięczna tęsknota".
Czas regeneracji
- Żałoba jest procesem, który występuje w przypadku utraty, bądź separacji z obiektem - tłumaczy Grześczyk. - Mówiąc "obiekt" mam na myśli nie tylko człowieka, ale także jakiś przedmiot, bądź coś abstrakcyjnego, np. ideę czy wiarę. Podczas zajęć, które prowadzę, wykonujemy często ćwiczenie polegające na rysowaniu linii życia i zaznaczaniu na niej punktów, kiedy coś lub kogoś utraciliśmy. Można tam zaznaczyć śmierć bliskiej osoby, ale też zwierzęcia, utratę pracy lub zdrowia, rozwód, a nawet ukończenie studiów (...). Tak więc na żałobę można patrzeć bardzo holistycznie.
Ile czasu na rozpacz?
Ile czasu powinna trwać żałoba? Osoby udzielające się na forach dla osób w żałobie mają na ten temat odmienne zdania. W październiku 2008 roku osoba kryjąca się pod pseudonimem gosiaczekbw zapytała: "Kto wie, ile czasu powinna trwać żałoba po ojcu chrzestnym i po bracie ciotecznym (kuzynie)?". Pierwsza odpowiedź brzmiała: "Z miesiąc...zależy jak sobie ustaliliście z rodziną", druga: "pół roku miałam po babci, ale to tak z 3 miesiące!!", trzecia zaś: "wydaje mi się, że do pół roku".
Profesor Maria Flis, socjolog, dziekan Wydziału Filozoficznego, uważa, że ustalenie ścisłych ram czasowych dla żałoby jest bardzo trudne.
- Muszę powiedzieć, że z punktu widzenia psychologii czy socjologii emocji trudno zadekretować, że rok powinien wystarczyć, by uporać się ze smutkiem po stracie, który na początku jest rozpaczą, a później staje się formą rozpaczy oswojonej - tłumaczy profesor Flis. - To jest kwestia bardzo umowna, różna w różnych kulturach. Myślę, że większości europejczyków rok wystarczy, żeby się wyciszyć, uporządkować wszystkie sprawy, które wiążą się ze śmiercią, próbować oswoić się z tym, że kogoś nie ma. Co oczywiście nie jest równoznaczne z tym, że po roku potrafimy oswoić własną śmiertelność. To jest temat niebywale trudny do zaakceptowania.
O roku wspomina także Katarzyna Grześczyk: - Kulturowo przyjmuje się, że proces żałoby dla dorosłych trwa około roku, dla dziecka - półtora, dwa lata. Ale to zależy od bardzo wielu czynników.
O jakich czynnikach mowa?
- Należy brać pod uwagę więź z osobą zmarłą, to, kim dla nas była, to, jak umarła, jak zwyczajowo radzimy sobie ze stresem, jakie wykształciliśmy mechanizmy obronne - tłumaczy psycholog. - Na długość i intensywność żałoby ma także wpływ to, czy jesteśmy religijni. Okres żałoby generalnie dla wszystkich trwa tyle samo, ale osoby wierzące szybciej potrafią pogodzić się z odejściem bliskiej osoby. To także widać w przypadku osób z chorobami nowotworowymi - one także dają sobie lepiej radę, jeżeli w coś wierzą, jeżeli mają się na czym oprzeć.
Bardzo ważne pożegnanie
O doniosłej roli pogrzebu i ostatniego pożegnania mówi także prof. Flis.
- Pogrzeb jest jednym z najważniejszych rytuałów, którego zadaniem jest kanalizowanie emocji. Utrata kogoś bliskiego czy człowieka ważnego z punktu widzenia całej społeczności, jest bez wątpienia czymś emocjonalnie bolesnym, co może zagrozić spójności grupy. Potrzeba więc rytuału, który pozwoli wyrazić emocje, ale także zapełnić pustkę, która powstała po śmierci kogoś znaczącego. Kanalizuje się emocje związane z utratą, odejściem - i są to rytuały znane we wszystkich typach społeczności ludzkich.
Podczas kilku rozmów, przeprowadzonych z przechodniami na ulicach Krakowa, dowiedziałam się, że "żałoba po rodzicach i dzieciach powinna trwać minimum rok, w przypadku dziadków, matek chrzestnych wystarczy natomiast pół roku - przynajmniej tak wynika z zaleceń Kościoła katolickiego".
Kilka bolesnych faz
- Teorii na ten temat jest kilka, ja sama przyjmuję, że są trzy etapy. Każdy z nich ma inną długość. Pierwsza faza to faza szoku, zaprzeczenia, otępienia - zaczyna tłumaczyć psycholog. - Każda śmierć, nawet taka, której, np. z powodu długiej choroby możemy się spodziewać, jest szokiem. Tej fazie towarzyszą smutek, zaburzenia snu, apetytu ale także - wzmożona aktywność związana z koniecznością załatwienia formalności, przygotowania pogrzebu. Paradoksalnie wiele osób uważa, że największe wsparcie potrzebne jest osobie, która doznała straty, właśnie wtedy. Oczywiście pomoc jest potrzebna, ale powiedziałabym, że w późniejszym czasie będzie jeszcze ważniejsza.
- Po pogrzebie przychodzi faza dezorganizacji, rozpaczy, smutku, żalu, tęsknoty - kontynuuje Grześczyk. - Wtedy pojawiają się silne emocje, także złość na zmarłego, poczucie winy, obwiniane się o śmierć bliskiej osoby. Często pojawia się widzenie, bądź słyszenie zmarłego, słowem - duża intensyfikacja uczuć. Szczególnie ważne jest to, żeby ich nie tłumić, nawet złości w stosunku do zmarłego. W naszej kulturze nie ma społecznego przyzwolenia na okazywanie takich emocji, ale ich tłumienie może prowadzić do wspomnianej już patologizacji - na tym etapie maleje poczucie bezpieczeństwa i są problemy z powrotem do normalnego życia.
Pojęcia "patologizacja żałoby" na próżno można szukać na stronach internetowych. Dlatego poprosiłam o jego wyjaśnienie psycholożkę.
- Te stłumione uczucia nie znikają, one nadal w nas są. Później mogą ujawnić się np. podczas terapii, na którą przychodzą pacjenci z depresją, zaburzeniami snu, zaburzeniami lękowymi. Dopiero po jakimś czasie okazuje się, że stan pacjenta jest efektem nieprzepracowanej żałoby. Warto zaznaczyć, że takie tłumienie nie prowadzi tylko do depresji, ale może powodować choroby somatyczne. Przykre uczucia, smutek czy żal, odkładają się w naszym organizmie, powodując różnorakie zaburzenia np. wspomnianą depresję. Te uczucia wpływają na nasz mózg, konkretniej - na podwzgórze, które jest odpowiedzialne za trzy bardzo ważne elementy organizmu - autonomiczny układ nerwowy, układ hormonalny i układ immunologiczny. Już zaburzenie równowagi jednego z układów może prowadzić do chorób, szczególnie chorób nowotworowych. Dlatego powtarzam - z bólem należy się konfrontować.
Podobnych stanów doświadczyła Ania Lasocka, która, po kilku miesiącach zmagań ze smutkiem po stracie mamy, zdecydowała się na skorzystanie z pomocy psychologa.
- To wszystko, co powiedziała psycholog - to prawda. Ja po śmierci mamy miałam ważne egzaminy, wiedziałam, że nie mogę ich zawalić i na tym się koncentrowałam. Oczywiście nie zdałam, bo jeżeli się nie śpi po kilka nocy pod rząd to trudno się skoncentrować na nauce. Ale ja po prostu wmawiałam sobie, że wielu ludzi straciło mamę, że nikt nie rozpacza tak jak ja, więc powinnam skończyć się już wygłupiać. Wtedy myślałam, że jak nie będę o tym myśleć, jakoś mnie te uczucia ominą.
- Żałoby nie można przyspieszyć, nie można jej ominąć, to trzeba podkreślić - komentuje Grześczyk. - Trzeba ja przeżyć, trzeba skonfrontować się ze wszystkimi emocjami. Są, jak wspomniałam, pewne ramy czasowe. Jeżeli czujemy, że nasza - lub czyjaś - żałoba trwa za długo, można udać się po pomoc do psychologa, dołączyć do grupy wsparcia dla osób w żałobie. Udział w takich grupach jest korzystny, bo osoby borykające się z trudnymi emocjami widzą, że nie są same, że takie stany towarzyszą wszystkim. Grupa może zapewnić o tym, że złość na zmarłego, poczucie winy - są normalne i z czasem miną. Łatwiej przecież uwierzyć komuś, kto przeżywa to samo, co my. Poza tym jest psycholog, który towarzyszy w powrocie do życia, tłumaczy co się z nami dzieje. Oczywiście po pomoc można się zgłaszać nie tylko wtedy gdy żałoba trwa zbyt długo.
Puzzle w żałobie
- Na szczęście, po tych dwóch fazach przychodzi faza trzecia - akceptacji i reorganizacji - kontynuuje omawianie faz żałoby Grześczyk. - Wiemy, że ktoś zmarł, że już go nie ma, że nasz świat się zmienił. Ale rozumiemy też, że my żyjemy dalej, że jesteśmy silniejsi i bardziej doświadczeni. Często porównuję śmierć kogoś bliskiego, która powoduje rozpad dotychczasowego świata na milion kawałków, do układania puzzli - właśnie proces żałoby temu służy - układaniu życia na nowo. Negatywne emocje słabną, można przekształcić je w coś pożytecznego. Na przykład osoba, której dziecko zmarło na białaczkę, może zaangażować się w prace fundacji dla dzieci chorych na nowotwory - takich przykładów jest bardzo wiele.
Pozytywne owoce żałoby
- Mówienie o śmierci jest trudne, bo konfrontuje nas z własną śmiertelnością - zaczyna Grześczyk. - Ale myślę, że warto o tym i rozmawiać, i dać sobie czas na przeżycie żałoby. Z tego naprawdę można wyciągnąć coś pozytywnego - zastanowić się nad swoim życiem, pomyśleć, że do tej pory skupialiśmy się na nieistotnych błahostkach, a może - nie było warto? Wtedy można zacząć żyć naprawdę - tu i teraz.
Dane personalne osób cytowanych w tekście zostały zmienione.