Związek utknął w miejscu? Psycholog: "To może być sygnał zdeptanej relacji"
Związek liczony w latach, ale wciąż bez zobowiązań. "Zadeptana relacja" może dotyczyć każdej pary, która unika poważnych deklaracji, np. o ślubie. - Sygnałem wypalenia może być poczucie, że żyjecie bardziej jak współlokatorzy niż związek - wyjaśnia Anna Frołowicz, psycholog. Co jeszcze świadczy o przeterminowanej relacji?
Spis treści:
Związek z terminem ważności
Przechodzony związek, zadeptana relacja, zamarznięta bliskość - określenia na zjawisko bycia w długoletnim związku partnerskim bez dalszych planów ani znaczących deklaracji, jest mnóstwo. Sytuacja, w której para spędza ze sobą długie lata, nie decydując się na kolejne kroki, typu narzeczeństwo czy zawarcie związku małżeńskiego, a niekiedy nawet zamieszkanie razem sprawia, że związek staje w miejscu, nie rozwija się i brakuje w nim wizji na przyszłość i pewności, że to już na zawsze. Jak długo trzeba być ze sobą "na kocią łapę", by można było mówić o przechodzonym związku? Anna Frołowicz, psycholog z Zielonej Góry wyjaśnia w rozmowie z portalem INTERIA.PL, że staż relacji jest bardzo płynny i zależny od wielu czynników. - Dla jednych może to być 5 lat, a dla innych 15 i na pewno są pary, u których "przechodzenie" po prostu nie następuje. Trzeba wziąć pod uwagę to, że wiele osób, mimo braku satysfakcji z relacji/partnera, nie odchodzi nigdy i nie są to rzadkie przypadki. - mówi.
Randkowanie do końca życia
W artykułach dotyczących zachowania żaru w związku i "świeżości" w relacji często trafiamy na porady dotyczące powrócenia do chodzenia na randki. Wspólne wyjścia sam na sam do teatru, kina i na kolację w restauracji mają pomóc wrócić do początkowej fazy zauroczenia, która sprawiła, że obie strony zdecydowały się na bycie razem. Czy zatem przedłużenie fazy randkowania do nawet kilku lat bez wchodzenia w poważniejsze zobowiązania może być złe?
- Jeśli obojgu to pasuje, to czemu nie? Trudności pojawiają się dopiero wtedy, gdy ktoś w tej umowie na początku nie był szczery co do tego, czego pragnie lub po prostu przestała mu odpowiadać taka sytuacja - zauważa Anna Frołowicz.
Zobacz również:
Jak rozpoznać, że utknęliśmy w przeterminowanym związku?
Sygnały mnożą się wraz z upływem lat w związku. Choć czas spędzony razem mógł nie ulec zmianie, bo wciąż każde popołudnie i weekendy się widujemy, to już tematy do rozmowy i radość z bliskości tracą na intensywności. Okrzepnięcie w stagnacji i brak poważnych deklaracji daje o sobie znać najczęściej po kilku latach, podczas których żadna ze stron (albo tylko jedna) uważa, że tak powinno być, a małżeństwo niczego nie zmieni na lepsze, wręcz może zniszczyć relację. Pomimo spokojnego trybu życia z partnerem, emocjonalnie dzieje się bardzo dużo.
Oznak zadeptanego związku może być sporo. - Jednym z sygnałów może być to, że zaczynamy się zastanawiać nad tym, czy nadal łączy nas coś romantycznego, a nie np. platonicznego lub przyjacielskiego, ale z obawy przed samotnością, nie potrafimy podjąć decyzji o odejściu. Również poczucie, że dbanie o relację jest jednostronne. Może też być częste poczucie nudy przy partnerze, brak tematów do rozmowy, czasami brak tęsknoty, wręcz ulga, gdy go nie ma (nie mówimy tu o normalnej potrzebie bycia samemu). Zaczynamy przede wszystkim wybierać spotkania, rozrywki, bez udziału partnera. Przestajemy się cieszyć na jego widok. Ogólnie tych emocji wobec drugiej strony jest znacząco mniej. Może pojawić się lekceważenie, złość wynikająca z frustracji sytuacją. Poczucie, że żyjecie bardziej jak współlokatorzy niż związek. Często pojawiają się myśli, że czegoś brakuje, że z kimś innym lub samemu mogłoby być lepiej. Może pojawić się strach przed kolejnym krokiem z tą właśnie osobą - przyznaje psycholożka.
Dlaczego ślub jest taki ważny?
Jedni planują go od dziecka, nie mogąc się doczekać tego najważniejszego w życiu dnia, do innych powaga i stres zaczyna docierać dopiero po zaręczynach. Co takiego niesie za sobą ślub, że w większości partnerskich do tej pory związków wprowadza nowy element i umacnia dotychczasowo nawiązaną więź? Z pewnością deklaracja w obecności rodziców i najbliższych przyjaciół, że jesteśmy pewni wyboru i ślubujemy starać się utrzymać miłość do końca swojego życia, jest bardzo wiążąca. Przysięga składana w zaciszu domowych pieleszy ma inną moc niż ta wygłoszona w obecności urzędnika lub księdza.
Psycholog specjalizująca się m.in. w terapii par zauważa różnorodne aspekty podjętej decyzji o pełnym zaangażowaniu się. Na pytanie co takiego daje parze wzięcie ślubu stwierdza, że odpowiedź na nie jest bardzo trudna i zależy od wielu czynników. - Nie ma uniwersalnej odpowiedzi na to pytanie - to zależy od tego, jakie osoby tworzą związek. Również od tego, czy taka decyzja jest z nimi zgodna, czy robią coś "dla tego drugiego". Może to być pożądana i bardzo pozytywna zmiana (choć zawsze obarczona znacznym stresem) lub może się okazać "gwoździem do trumny" umierającego związku - mówi.
Czy da się naprawić zamarzniętą relację?
Z pewnością nagłe i wymuszone decyzje o ślubie czy wspólnym zamieszkaniu podjęte z nieodpowiednich pobudek: "bo inni już dawno po ślubie", "bo rodzice naciskają" nie przyniosą już nadwątlonej relacji nic dobrego i więcej niż pewne jest, że zakończą się rozwodem. Czy istnieje remedium na przechodzony związek? Na pewno warto spróbować wybrać się na terapię dla par.
- Terapia jak najbardziej warta wypróbowania, ale na pewno nie ślub a tym bardziej dziecko. Decyzja o nich powinna być podjęta jako kontynuacja miłości i chęci bycia razem. Nigdy jako remedium na trudności. Zwłaszcza że zarówno małżeństwo, jak i dziecko często właśnie powoduje zachwianie stabilności relacji, więc ryzykowną jest wiara w to, że w przypadku pary, która już doświadcza pewnego rodzaju wypalenia, nagle sytuacja cudownie się odwróci. Trzeba też podkreślić to, że w relacjach nie ma cudów - jest praca, którą należy wykonać, aby było lepiej. Do tego musi to być praca obustronna - jedna osoba nie naprawi związku, ponieważ jesteśmy w stanie wpłynąć jedynie na swoje 50 proc. - przekonuje Anna Frołowicz.
Nie próbuj nadgonić straconych lat
Czy jeśli jednak uznamy, że uczucie się wypaliło, nie grozi nam tak zwany syndrom chęci "nadgonienia"? Po wieloletniej relacji bez perspektyw, która zakończyła się, pozostawiając po sobie ogromną pustkę, możemy wpaść w pułapkę i rzucić się w ramiona osoby, wobec której podejmiemy wszystkie decyzje, których nam brakowało w poprzedniej relacji. Szybkie narzeczeństwo, ślub i natychmiast dziecko z nowo poznaną osobą bez wcześniejszego spędzenia ze sobą nieco czasu i sprawdzenia wzajemnej kompatybilności, mogą nie przetrwać próby czasu, kiedy okaże się, już po założeniu rodziny, że dwie osoby zupełnie do siebie nie pasują.
Ale czy rzeczywiście taki związek skazany jest na porażkę? - Faktycznie dość często słyszy się o tym, że ktoś po wieloletnim związku bez ślubu i dziecka, wchodząc w kolejną relację szybko zawiera związek małżeński lub zostaje rodzicem. Czy to jest złe? To znów zależy z czego ta szybkość wynika. Jeżeli tylko z obawy, że znów coś się przeciągnie i nasze pragnienia nie będą spełnione, a my stracimy kolejne lata, to jest to dość ryzykowne posunięcie (choć wcale nie musi się źle skończyć). Natomiast jeżeli wynika z tego, że znaleźliśmy kogoś, z kim czujemy się pewnie i ta osoba ma podobny stosunek do ślubu i rodzicielstwa do naszego, to nie widzę problemu. Ostatecznie trzeba pamiętać, że przez całe życie zmieniamy się zarówno my, jak i nasi bliscy oraz okoliczności. Wchodząc z kimś w głęboką relację, czy ze ślubem, czy bez, nigdy nie mamy 100 proc. pewności co do przyszłości. To, co natomiast mamy, to wiara w to, że zarówno ja, jak i wybrana osoba, na dany moment, świadomie podejmuje jakąś decyzję z wiarą w to, że się uda. Tylko tyle i aż tyle - podsumowuje psycholog.