Reklama
Ślub i wesele

​Tradycyjne polskie wesele? Mamy lepszy pomysł!

W zwyczajach ślubnych wciąż prym wiedzie ślub w kościele i tradycyjne polskie wesele do białego rana. Ale coraz więcej par młodych mówi: chcemy to zrobić inaczej, po swojemu. Uciekają od żenujących przyśpiewek weselnych, setki gości i obowiązku zapraszania rodziny, której prawie nie znają. Uciekają też od rodziców, którzy płacą, więc mają prawo wtrącić się w każdą decyzję. Dokąd?

Pizza i wesele za 600 złotych

- Żyliśmy bez ślubu kilka dobrych lat, po drodze urodziła nam się trójka dzieci, byliśmy naprawdę szczęśliwą rodziną - opowiada Anna. 

- Na małżeństwo zdecydowaliśmy się głównie dlatego, żeby mieć tak zwany "porządek w papierach". Kuriozum całej sytuacji polega na tym, że prowadzimy z mężem hotel z salą weselną, więc wszyscy znajomi od zawsze mówili nam: "kiedy w końcu się zdecydujecie, będziecie mieć łatwo, zrobicie imprezę u siebie, macie doświadczenie". Ale my byliśmy chorzy na samą myśl o tradycyjnym weselichu. To była nasza codzienność, przynajmniej jedno wesele i jedna zestresowana panna młoda w tygodniu. Wzięliśmy cichy ślub w kościele w sobotę, a na imprezę zaprosiliśmy gości do pizzerii - dodaje.

Reklama

Jak wspomina Anna, rachunek za przyjęcie weselne wynosił trochę ponad 600 złotych. Goście reagowali zdziwieniem, ale raczej śmiali się z takiego wyboru i żartowali z wesela w pizzerii. Nikt się nie obraził, nikt nie odmówił przyjścia, zresztą Anna i jej mąż zaprosili tylko bliską rodzinę i niewielką grupę znajomych.

Cudownych rodziców mam

Jeszcze dekadę temu ślub dla niemal wszystkich Polaków oznaczał prawie to samo, czyli ceremonię w kościele lub w urzędzie stanu cywilnego, a po niej wesele w restauracji lub hotelu. Podczas przyjęcia było kilka stałych i niezmiennych punktów: szampan na powitanie pary młodej, obiad z obowiązkowym rosołem, pierwszy taniec zestresowanych młodych, zabawy weselne, podczas których podpici wujkowie uprzykrzali życie młodym dziewczynom, oczepiny i podziękowania dla rodziców z "Cudownych rodziców mam" Sipińskiej w tle i obowiązkowym tańcem w kółeczku. Kto decydował się na wesele, ten na ogół szedł według takiego właśnie scenariusza.

I choć ten model zawierania związku małżeńskiego jest nadal popularny, coraz wyraźniej widać (szczególnie w wielkich miastach) modę na tak zwane alternatywne śluby: bez tłumów, bez przepychu, bez wielkich kosztów, z dala od tradycji, obciachu i wszystkiego, co robić wypada.

Przede wszystkim, rośnie liczba ślubów cywilnych zawieranych poza urzędami stanu cywilnego, ponieważ od 2015 roku polskie prawo dopuszcza taką możliwość. Para młoda może wybrać własne miejsce ślubu - ogród, park, plażę, zamek, szczyt góry czy statek. Warunek jest taki, by miejsce odpowiadało powadze zawarcia związku małżeńskiego oraz by gwarantowało bezpieczeństwo wszystkim uczestnikom zaślubin.

Śluby cywilne na łonie przyrody często łączą się z weselami w luźniejszym i bardziej swojskim klimacie. 

Aktualnie na topie jest wszystko co rustykalne, dzikie, nieszablonowe: przyjęcia w zaadaptowanych stodołach, potańcówki w ogrodzie i sesje zdjęciowe na stogu siana. Nawet te pary, które organizują tradycyjne wesela, odchodzą od wielkiego przepychu, na rzecz po prostu dobrej imprezy w luźniejszych strojach. 

Coraz częściej śluby zawiera się też w powszednie dni - trochę na przekór tradycji, a trochę po to, by skrócić czas oczekiwania na wymarzoną salę i obniżyć koszty jej wynajęcia.

- Nie czuję, żeby nasz ślub był jakiś szczególnie alternatywny - uśmiecha się Sylwia. - Był po prostu skromny i trochę inny. Ceremonia cywilna odbyła się nad brzegiem jeziora. Potem była impreza w ogrodzie u moich rodziców, która przypominała bardziej sobotniego grilla ze znajomymi niż wesele. Zabawa trwała do rana. Było fajnie, a różnica między tradycyjnym weselem a naszym polegała głównie na tym, że jedliśmy szaszłyki i wszyscy byliśmy w mniej uroczystych ciuchach. Czy to było kontrowersyjne? Nie sądzę, na pewno nie mieliśmy takiego zamiaru. Nie chcieliśmy ślubu kościelnego, nie zamierzaliśmy wydawać majątku na imprezę weselną, ale to, co miało zostać uczczone, zostało uczczone. Ja wystąpiłam w jasnej sukience. Nigdy nie miałam na nogach szpilek, więc nie chciałam na własnym ślubie odstawiać szopki i przebierać się za kogoś, kim nie jestem. Czułam się dobrze, wszyscy bardzo dobrze się bawili. Czy nie o to właśnie chodzi?

Ślub na plaży mi się marzy

Rośnie liczba osób, które biorą śluby za granicą. Jakiś czas temu narzeczeni uciekający do Rzymu czy Barcelony, by pobrać się w tajemnicy i spokoju, kojarzyli się przede wszystkim z celebrytami, chcącymi schować się przed obiektywami paparazzich. Dziś coraz więcej par mówi: chcemy tego dnia być we dwoje, tylko dla siebie. Patrycja i Wojtek to jedna z takich par. Jak sami przyznają, już w chwili, gdy zdecydowali się pobrać wiedzieli, że tradycyjne polskie wesele z setką gości i żenującymi zabawami nie wchodzi w grę.

- Mieliśmy kilka pomysłów, w końcu stanęło na ślubie w Barcelonie - wspomina Wojtek. - Pobraliśmy się w kościele, bo oboje tego chcieliśmy, ślubu udzielił nam polski ksiądz, byli z nami tylko świadkowie, nawet fotografa zorganizowaliśmy na miejscu. Czy martwiliśmy się tym, co powie rodzina? Nie. Wiedzieliśmy, że tego dnia chcemy patrzeć sobie w oczy i być tylko dla siebie. I to się nam udało - mówi.

Jak dodaje Patrycja, już po powrocie młodzi małżonkowie zorganizowali imprezę w knajpie dla rodziny i znajomych. - Były tańce, jedzenie, lał się alkohol. Zabawa była przednia! Wiem, że nasza decyzja została w rodzinie odpowiednio oplotkowana, ale bezpośrednio do nas te teksty nie dotarły. To było 7 lat temu, ani razu nie żałowaliśmy, że wyszło jak wyszło - wspominają Patrycja i Wojtek.

Ale Rzym czy Barcelona to dla niektórych za mało. Coraz większą popularnością cieszą się śluby w najbardziej odległych, egzotycznych zakątkach świata: na Dominikanie, Seszelach czy Hawajach.

- Wbrew pozorom organizacja ślubu na Bali nie jest ani specjalnie trudna, ani bardzo kosztowna. W zależności od wymagań i oczekiwań pary, możemy zająć się przygotowaniem samej ceremonii ślubu albo ceremonii wraz z podróżą poślubną na Bali - tłumaczy Jola Prusak, właścicielka portalu ŚlubBali.pl, organizatorka takich imprez. 

- Jeżeli para powierza nam organizację całości, wówczas zajmujemy się wszystkim: układamy logistycznie całą podróż, ustalamy datę ślubu, pomagamy przygotować dokumenty, wspólnie z parą wybieramy miejsce ślubu oraz dekorację, a także organizujemy całość na miejscu. Po przylocie odbieramy parę młodą z lotniska, zawozimy ją do hotelu, potem, w dniu ślubu zapewniamy fryzjera, makijażystkę, bukiet, fotografa, osobę, która uwiecznia ceremonię na wideo, zawozimy parę na miejsce ślubu, gdzie czeka na nich powitalny drink - zwykle w skorupie kokosa, piękna dekoracja, balijskie dziewczynki sypiące kwiaty, tort i kosz owoców. Załatwiamy też oczywiście wszelkie formalności na Bali, ustalamy każdy szczegół ceremonii, nawet wybieramy utwór, przy którym para zatańczy pierwszy taniec... w tym przypadku boso na plaży. A jeśli para marzy o kolacji albo pikniku tylko we dwoje na plaży czy klifie, poczęstunku dla gości albo imprezie w klubie, także robimy wszystko, by było tak, jak sobie tego życzą.

- Organizacja ślubu na Bali to koszt około 2 tysięcy dolarów. Oczywiście trzeba do tego doliczyć przelot i pobyt na Bali, gdyż zwykle sugeruję, by uroczystość odbyła się na początku pobytu, bo potem młodzi mają czas, aby cieszyć się podróżą poślubną odpoczywając, relaksując się albo aktywnie poznając Bali i okoliczne wyspy w trakcie indywidualnych wycieczek, trekkingów, raftingu, kanioningu, nurkując czy żeglując. Połączenie podróży w tak daleki zakątek świata, ślubu, a potem wakacji na Bali, to super pomysł i wspaniała przygoda - przekonuje Jola Prusak.

Wesele na setkę gości? Dziękuję, przerabiałem

W zależności od wybranego kraju, cena zagranicznego ślubu może wynosić więcej - kilkanaście tysięcy za Seszele, Jamajkę czy Hawaje, do nawet kilkudziesięciu tysięcy za Wyspy Dziewicze. Czy to dużo? Oczywiście cena nie jest mała, ale jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że na tradycyjny ślub i wesele para w Polsce wyda średnio 20-40 tysięcy złotych (dane OLX z 2017 roku), kwota przestaje szokować.

Kto decyduje się na ślub na Bali? - Najczęściej osoby młode, które wiedzą, że jest taka możliwość, czasem też ci, którzy mieli okazję być wcześniej na Bali i zachwycili się wyspą do tego stopnia, że samym sobie obiecali: wrócę tu kiedyś wziąć ślub - tłumaczy Jola Prusak.  - I wracają, czasem tylko ze świadkami, czasem z większym gronem znajomych lub rodzicami - dodaje. "Chcemy tego dnia być tylko dla siebie" - mówią. To właśnie chęć ucieczki od wielomiesięcznej organizacji wesela jest tym, co skłania ich do wyjazdu, oczywiście poza egzotycznymi okolicznościami i rajską plażą, które czekają na nich na Bali - dodaje.

Jest też druga grupa par młodych, dla których jest to zazwyczaj kolejne małżeństwo. Przyjeżdżają, bo chcą, by tym razem było inaczej: swobodniej, bez stresu i mnóstwa przygotowań. - Mówią "ślub w kościele i wesele do rana już miałem. Nawet było "r" w nazwie miesiąca. To niczego nie gwarantuje" - opowiada Jola Prusak.

Puścimy mamie ślub przez Skype

Jest jeszcze jeden powód, dla którego narzeczeni coraz chętniej uciekają ze ślubem za granicę. To rodzice, którzy płacą i czują się decydentami w każdej dotyczącej organizacji sprawie - od fasonu sukienki, przez listę gości, po kolor kwiatów. A młodzi muszą liczyć się z ich zdaniem.

- Obserwowałam zachowanie mojej mamy przy weselu mojej siostry, która wychodziła za mąż pięć lat przede mną - wspomina Dorota. - Wtrącała się we wszystko, nakręcała ogromny stres w całej rodzinie, zachowywała się, jakby od koloru serwetek przy weselnym stole zależało dosłownie całe nasze życie i pokój na świecie. Byłam blisko mojej siostry i widziałam, że ma wielki żal do mamy, która zabrała jej całą radość przygotowań. Rosła w niej frustracja i poczucie, że nad własnym ślubem nie ma prawie żadnej kontroli. Wiedziałam, że ja nie zgodzę się na to za nic w świecie - dodaje Dorota.

Z jednej więc strony młodzi uciekają od rodziców i ich ingerencji w przedweselne przygotowania w dalekie kraje, z drugiej - trudno im wyobrazić sobie ślub bez obecności rodziców. O ile z dalszej rodziny - latami niewidzianych ciotek i kuzynów, z którymi praktycznie nie utrzymujemy kontaktów - rezygnujemy łatwo i bez żalu, o tyle dla wielu osób uroczystość zawarcia związku małżeńskiego bez obecności rodziców jest zwyczajnie, po ludzku trudna.

- Czasem dostaję od moich par pytania, czy na plaży jest dostęp do internetu - opowiada Jola Prusak. - Zdarza się, że w ostatniej chwili wpadają na pomysł: "może puścimy mamie ślub przez Skype?"


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ślub | wesele
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy